Serce rozmawia z sercem
Ucząc się żyć życiem wewnętrznym, czynimy postępy polegające na przechodzeniu od zdominowanego męskością, nadzorowanego przez rozum "ja" do bardziej intuicyjnego pojmowania rzeczywistości. Zostaje nam dana nowa wiedza. Z początku odbieramy ją tak, jakby wyłaniała się z głębokich zasobów, gdzie pozornie istniała od zawsze, jednak nieznana naszemu powierzchownemu "ja". Jej głębia wydaje się sięgać nieskończoności. Stopniowo, nabierając odwagi i szczerości, by poddać się tej nowej wiedzy, uświadamiamy sobie, że napływa ona od przekazującej ją nam Osoby, która przebywa w nas. Osoba ta staje się krok po kroku coraz bardziej obecna dla nas. Uczymy się rezygnować z siebie i poddawać się Jej miłującej obecności. Doświadczamy procesu integracji aspektu żeńskiego i męskiego w sobie. Stajemy się "ja", teraz w wolnym, miłującym dialogu z Bogiem jako "Ty", z przebywającą w nas obecnością.
Czujemy, że wyjaśnienie przeszłości człowieka, jakie podał Arystofanes w Uczcie Platona, przedstawia prawdziwy obraz nas samych. Na początku czasów wszyscy nie dzieliliśmy się na mężczyzn i kobiety. Nie mieliśmy jednej głowy, dwóch rąk itd., lecz mieliśmy wszystko podwójne, złączone plecami, choć wciąż byliśmy jedną osobą. Zostaliśmy podzieleni na dwie części, które uległy rozłączeniu. Ich scalenie dokonuje się na tym głębokim poziomie i przebiega w sposób najdoskonalszy w stanie, który nazywamy kontemplacją.
Jest to coś więcej niż modlitwa, zwłaszcza modlitwa mówiona. Wykracza nawet poza słowa i obrazy oznaczające dla nas siebie samych i Boga.
Czym zatem jest kontemplacja? Jest przede wszystkim spojrzeniem zwróconym ku Bogu. Jest ludzką istotą, usytuowaną niejako poza zwyczajowym wyobrażeniom o sobie samej, poza osobą, za jaką zwykła się uważać. Jest jej zstępowaniem poniżej owego fałszywego powszedniego ego i wnikaniem w najgłębsze źródło, gdzie staje przed Bogiem, zwracając się świadomie ku swemu Źródłu, swemu Początkowi. [...] Nie podlega ona na pięknym myśleniu ani na pielęgnowaniu jakiś emocji, uczuć lub pobożności. Polega zaś przede wszystkim na stanięciu przed Bogiem nie jedną władzą umysłu postrzegającą pewien aspekt, lecz całą ludzką istotą wchłoniętą w totalny byt Boży. Jest powrotem mojej całej istoty do Boga jako daru wyrażającego postawę, którą nazywam modlitwą-uwielbieniem, szczytowym punktem kontemplacji[4].
Jednakże by osiągnąć ten stan bycia w Bogu, porozumiewania się z Nim, nie za pomocą słów albo obrazów, lecz w milczeniu "tak" nieustannie wypowiadanego w ofiarnej miłości, niezbędny jest długotrwały proces umierania dla samego siebie. A my tak niechętnie godzimy się umierać!
Przypisy:
[4] G.A.Maloney SJ, Tchnienie..., op. cit., s.42.