logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Jacek Salij OP
Jak mówić o Maryi?
Idziemy
fot. Anna Hecker | Unsplash (cc)


Jak odpowiedzieć na zarzut: „Pismo Święte tak mało mówi o Maryi, a wy tak wiele Ją czcicie!”

 

Wysławianie Maryi jest nie tylko w pełni zgodne z Pismem Świętym, ale jest wypełnianiem zapowiedzi zawartej w Ewangelii: „Oto bowiem błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia!” (Łk 1,48).


Niepokalane Poczęcie


Wbrew pozorom, o Maryi Pismo Święte mówi bardzo wiele. Spójrzmy, co można wyczytać w słowie Bożym na temat Jej Niepokalanego Poczęcia. Ostatnio różni ludzie – wobec tego, że w przekładzie ekumenicznym znikły słowa „łaskiś pełna” – pytają z niepokojem, czy dotychczasowe przekłady były tu przekłamane. Otóż grecki czasownik charitoo, charitoún nie ma polskiego odpowiednika, gdyż polski czasownik „ułaskawić” jest zajęty i znaczy „darować karę”. W tej sytuacji nie widać lepszego polskiego odpowiednika dla tego słowa, niż właśnie „napełnić łaską”, „wypełnić łaską”. Czasownik ten występuje w Nowym Testamencie zaledwie dwa razy – pierwszy raz właśnie w Łk 1,28 w odniesieniu do Maryi, drugi raz w odniesieniu do nas, kiedy obiecuje się nam, że będziemy „święci i nieskalani przed Jego obliczem” (Ef 1,6). Zatem „łaskiś pełna” wydaje się i najlepszym odpowiednikiem greckiego kecharitomene, i bardzo ważnym argumentem na rzecz tego, że Maryja – skoro była „święta i nieskalana przed Bożym obliczem” – była taką od pierwszego momentu poczęcia.

 

Rzecz jasna, nie na tych dwóch słowach Anioła Gabriela budujemy naszą wiarę w Jej Niepokalane Poczęcie. Odwoływałem się przed chwilą do wspaniałych słów z Listu do Efezjan 1,3-12, że my wszyscy zostaliśmy przez Boga wybrani i umiłowani, kiedy nas jeszcze nie było, wręcz przed założeniem świata. Otóż ta intuicja, że Bóg nas ukochał i wybrał do naszych zbawczych zadań jeszcze przed naszym poczęciem, nieraz się w Piśmie Świętym pojawia. „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię – mówi Bóg do Jeremiasza – nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię” (Jr 1,5). Podobnie mówi o sobie Apostoł Paweł: „spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w łonie matki mojej i powołał łaską swoją, aby objawić Syna swego we mnie, bym Ewangelię o Nim głosił poganom” (Ga 1,15n). Z kolei w cytowanym przed chwilą pierwszym rozdziale Listu do Efezjan mówi się o tym, że Pan Bóg przed wiekami, przed założeniem świata, nas wybrał i umiłował, „abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem”.

 

Prorok Jeremiasz, Apostoł Paweł, mało, każdy z nas, umiłowany został przez Boga oraz przeznaczony do udziału w Bożych zamysłach zbawczych, zanim zaistnieliśmy. A Matka Najświętsza, jedna jedyna spośród tych niezliczonych miliardów ludzi, którzy w kolejnych pokoleniach przeszli i będą przechodzić przez ziemię, którą Bóg wybrał na Matkę swojego Syna, nie miała być święta i umiłowana w sposób najszczególniejszy? Czy Ta, do której sam Syn Boży mówił „mamusiu”, nie miała być ukochana przez Boga najszczególniej? Czyż Ta, wobec której Syn Boży wykonywał swoje własne przykazanie „czcij ojca i matkę swoją”, wybrana do tak dosłownie jedynej, tak niepowtarzalnej posługi, czy nie miała być Niepokalanie Poczęta? Przecież nie godziło się, żeby ciało Syna Bożego było wzięte z matki dotkniętej grzechem! Prawda o Niepokalanym Poczęciu Maryi jest zawarta w biblijnym przekazie o tym, że każdego z nas Bóg ukochał, zanim w ogóle zaczęliśmy istnieć, a również wezwanie do udziału w swoich planach zbawczych Bóg dla nas obmyślił jeszcze przed założeniem świata.

 

Błogosławiona między niewiastami


Przypatrzmy się teraz, jak wiele duchowej treści zawiera pozdrowienie, które do Maryi skierowała Elżbieta: „błogosławiona jesteś między niewiastami!” (Łk 1,42). W Starym Testamencie podobnym słowem zaszczycone zostały dwie bohaterki, które dzięki swojej odwadze wyzwoliły lud Boży z śmiertelnego zagrożenia. Chodzi, rzecz jasna, o Jael (Sdz 5,24) oraz Judytę (Jdt 13,18). Pierwsza zmiażdżyła głowę wodza wojsk nieprzyjacielskich, Sisery, druga wróciła do oblężonego miasta z głową innego nieprzyjacielskiego wodza, Holofernesa, którego przedtem uśmierciła.

 

Od jakiego wodza wojsk nieprzyjacielskich uwolniła lud Boży Maryja, skoro również do niej skierowano słowa, którymi przedtem wysławiano obie starotestamentalne bohaterki? Natychmiast przypominają się znane słowa z Księgi Rodzaju: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie, a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej. Ono zmiażdży ci głowę” (Rdz 3,15). Zatem nawet o zmiażdżeniu głowy tu się mówi. Zarówno dzielna Jael, jak odważna Judyta jedynie zapowiadały tę Niewiastę, dzięki której – przez jej Potomstwo – naprawdę i ostatecznie miał zostać zwyciężony sam diabeł.

 

Zauważenie odniesień do Jael i Judyty oraz do Niewiasty z Protoewangelii, jakie znajdują się w pozdrowieniu Elżbiety, rzuca istotne światło na te dwie sytuacje ewangeliczne, kiedy Pan Jezus zwraca się do swojej Matki przez „Niewiasto!” Gdyby zwyczajny syn mówił do swojej matki: „kobieto!”, wolno by nam było widzieć w tym brak szacunku dla matki. My z góry możemy być pewni tego, że Syn Boży, kiedy stał się człowiekiem, zachowywał swoje własne przykazania, zatem zachowywał również przykazanie „czcij ojca i matkę twoją”. Co zatem znaczy ten tajemniczy tytuł „Niewiasto!”, jakim zwracał się do Maryi Jezus, który przecież sam wybrał Ją sobie na matkę?

 

Okoliczności obu tych sytuacji świadczą o tym, że Pan Jezus pokazywał w ten sposób, że właśnie Maryja jest ową Niewiastą zapowiedzianą w Protoewangelii, On zaś Jej Potomkiem, który ostatecznie zwycięża szatana. Bo zauważmy: Jezus nazywa Ją Niewiastą na samym początku i na samym końcu swojej publicznej działalności. „Czyż to moja lub twoja sprawa, Niewiasto?” (J 2,4) – odpowiada na Jej dyskretną uwagę o kłopocie, w jakim znaleźli się ludzie urządzający wesele w Kanie Galilejskiej. Nie zapomnijmy, że właśnie wtedy Matka Najświętsza powiedziała słowa, które stanowią fundament kultu maryjnego: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.

 

Po raz drugi Jezus nazywa swoją Matkę Niewiastą podczas rozstrzygającej walki, jaką staczał z szatanem, mianowicie na krzyżu. Wyjaśnia się wtedy tajemnica, dlaczego Protoewangelia nie mówi o jednym Dziecku owej Niewiasty, ale o Potomstwie. Wtedy bowiem – w osobie umiłowanego ucznia – my wszyscy, wierzący w Jej Syna, staliśmy się Jej dziećmi, zaproszonymi do uczestnictwa w tamtym Zwycięstwie, jakie odniósł Zbawiciel na Kalwarii. Mówiąc inaczej, przez wiarę w Jezusa i czerpiąc z Jego krzyża, my wszyscy stajemy się zwycięskim Potomstwem owej Niewiasty.

 

Któż jest moją matką?


Dopiero w czasach nowożytnych pojawiły się antymaryjne interpretacje słynnej wypowiedzi Pana Jezusa na temat swoich prawdziwych krewnych. Przypomnijmy tamtą sytuację. Pan Jezus naucza w jakimś pomieszczeniu i ktoś mówi Mu, że tam na zewnątrz jest Twoja Matka i Twoi bracia, czekają na Ciebie i chcą z Tobą rozmawiać. A On na to: „Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi? (...) Kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką” (Mt 12,48.50). W Ewangelii Łukasza słowa naszego Pana mają nieco inną redakcją: „Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je” (Łk 8,21). Czyż Jezus nie chciał w ten sposób pouczyć nas – mówią przeciwnicy oddawania czci Matce Najświętszej – że pokrewieństwo cielesne nic dla Niego nie znaczy, że liczy się dla Niego tylko pokrewieństwo duchowe?

 

Zauważmy jednak, że w Ewangeliach mocno podkreślono zarówno posłuszeństwo Maryi wobec woli Bożej, jak i Jej wiarę i zawierzenie. Wobec niepojętego dla siebie wezwania Maryja mówi po prostu: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa” (Łk 1,38). Za tę właśnie postawę chwali Ją, pod wpływem Ducha Świętego, Elżbieta: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła” (Łk 1,45). Maryja jest nie tylko pierwszą Wierzącą, ale jest ponadto Nauczycielką wiary i zawierzenia: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5).

 

Najbardziej intrygujące w słowie Pana Jezusa, nad którym się teraz pochylamy, jest to, że mówi On nie tylko o tym, iż możemy być Jego braćmi i siostrami. Nawet matką Jezusa może być ktoś inny niż Maryja. Ojcowie Kościoła wykorzystywali to zdanie z Ewangelii, żeby pokazać różnicę między wiarą dojrzałą i niedojrzałą. Jestem dojrzałym chrześcijaninem dopiero wtedy, kiedy nie tylko sam staram się prowadzić głębokie życie wiary, ale przyczyniam się do tego, że Chrystus rodzi się również w innych ludziach.

 

„Bratem Pana może stać się ten – wyjaśniał święty papież Grzegorz Wielki (†604) – kto przyjmie wiarę. Jak jednak może stać się Jego matką? Ten, kto staje się bratem i siostrą Chrystusa przez wiarę, staje się Jego matką, nauczając o Nim. Ten rodzi Pana, kto wlewa Go w serce słuchającego. I staje się Jego matką, jeżeli przez jego głos rodzi się miłość Pana w sercu bliźniego” („Homilie na Ewangelie”, 3,2).

 

Wielu Ojców i doktorów Kościoła na to zwracało uwagę. Przywołajmy jeszcze np. świętego Tomasza z Akwinu: „Każdy wierny, który czyni wolę Ojca, staje się bratem Chrystusa, upodabnia się bowiem do Tego, który wypełnił wolę swojego Ojca. Kto zaś jeszcze innych nawraca, rodzi w nich Chrystusa, i w ten sposób staje się Jego matką. I przeciwnie, zabija w innych Chrystusa, kto ich pociąga do złego” („Wykład Ewangelii Mateusza”, koniec rozdziału 12).

 

Zatem również mężczyzna może być w sposób duchowy matką Chrystusa. Zwłaszcza Apostoł Paweł lubił podkreślać ten swój udział w macierzyństwie Kościoła, rodzącego Chrystusowi coraz to nowe dzieci. A pamiętajmy, że Apostoł ten był bardzo świadom właśnie ojcowskiego charakteru swojej posługi pasterskiej: „Choćbyście mieli dziesiątki tysięcy wychowawców w Chrystusie, nie macie wielu ojców, ja to bowiem przez Ewangelię spłodziłem was w Chrystusie Jezusie” (1 Kor 4,15).

 

Otóż tenże Apostoł Paweł kilkakrotnie mówi o swojej posłudze w kategoriach macierzyńskich. „Dzieci moje – pisał do Galatów – oto ponownie w bólach was rodzę, dopóki Chrystus się w was nie ukształtuje” (Ga 4,19). A na innym miejscu pisze: „stanęliśmy pośród was jak matka troskliwie opiekująca się swymi dziećmi” (1 Tes 2,7). I na wzór mamusi stara się Apostoł dostosować do poziomu tych, którzy w Kościele są niemowlętami: „Mleko wam dałem, a nie pokarm stały, boście byli niemocni” (1 Kor 3,2).

 

W świetle tych wyjaśnień aż trudno uwierzyć, że są chrześcijanie, którzy fragment Mt 12,46-50 i paralelne interpretują antymaryjnie.


Jacek Salij OP
Idziemy nr 19/2017

 
 



Pełna wersja katolik.pl