logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Mariatresa Zatoni
Jak mądrze wychować nastolatka.
Wydawnictwo Bratni Zew


rok wydania: 2010
ISBN: 978-83-7485-121-3
format: 130 x 210 mm
stron: 120
oprawa: miękka
Wydawnictwo: Bratni Zew

 
Kup tą książkę

 

Wysłuchać nastolatka mieszkającego w umyśle współmałżonka

 

Ale jaki szacunek dla drugiego - ciśnie się na usta - skoro on jest pesymistą, wypowiada tylko zrezygnowane prognozy w stylu: "Nie pójdzie do pracy"? Dobrze, tam trzeba się zatrzymać, a nawet odnaleźć kroplę szacunku na pustyni własnego rozgoryczenia. Trzeba go zapytać, z autentycznym pragnieniem usłyszenia odpowiedzi: "Dlaczego mówisz, że nie wróci do pracy? Jakie mógłby mieć powody, by nie wracać?".

Mama mogłaby wtedy zacząć wysłuchiwać nastolatka mieszkającego w umyśle współmałżonka. Oczywiście, niewykluczone, że pojawią się pewne niespodzianki - ojciec w głębi duszy rozumie motywacje syna i nie ma zamiaru interpretować jego decyzji jako braku silnej woli; być może - jeśli ma prawo głosu - jest gotów szukać razem z synem innej pracy albo wspólnie odczytać przyczyny jego odmowy; nie po to, by łatwo zaskarbić sobie jego względy, lecz pomóc mu w postawieniu następnego kroku. Lub też mógłby okazać się zupełnym pesymistą co do syna: "Bo to dureń, bo jest niekonsekwentny, bo do niczego nie dojdzie w życiu…". Cóż, nawet w tym przypadku, zamiast powiewać flagą dawnego ochraniania: "Nieprawda! Zawsze był dobrym dzieckiem! To ty go nigdy nie rozumiałeś", itd.), matka mogłaby zacząć nasłuchiwać: "Dlaczego tak myślisz? Z jakiego powodu nasz syn przynosi do domu same kłopoty? Gdzie się pomyliliśmy? Jak teraz możemy to naprawić?".
Przypuśćmy nawet, że w ojcu odezwą się oskarżenia, defetyzm: "To nie ma sensu, to ty go zepsułaś"  itd..! Pomimo tego, bolesna konkluzja jest nadal lepsza od wymuszonej zgody, od "przedstawiamy to, co zostało postanowione", bo to zwyczajne kłamstwo, i syn doskonale sobie z tego zdaje sprawę. Mama mogłaby, bez zarozumiałości i w obecności ojca, poinformować syna: "Myślę, że to nie w porządku, że chcesz zostawić pracę, wciąż pokładam w tobie nadzieję". Zgadza się na bycie osamotnioną i zachowuje podejrzenie, że i ona ponosi odpowiedzialność za "katastrofalnego" syna mieszkającego w umyśle ojca; wówczas ton jej głosu będzie inny, a syn dostrzeże cień szacunku. Być może w tym momencie - a tak się czasem zdarza! - ojciec otwarcie opowie się po stronie syna, pomagając mu w zrobieniu następnego kroku. Otwarta solidarność, uczciwie przyznana, jest zawsze mniej niszcząca od solidarności zatajonej, wymuszonej, w której dwaj mężczyźni jednoczą się w walce - cichej i podjazdowej - przeciwko sprawczyni ich ucisku.
A zatem, co takiego stało się matkom? Dlaczego z całych sił dążą do "zgody", szerokim łukiem omijając szacunek? I dlaczego to wszystko boleśnie ujawnia się właśnie w okresie młodzieńczym?


 



Pełna wersja katolik.pl