logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Ewa Rozkrut
Jak dobrze przygotować dziecko do I Komunii Świętej
Ksiegarnia Mateusza


Rozan Szczecin 2003
ISBN: 83-918180-0-4
Wydanie pierwsze
Format: 124x195
Stron: 84
Oprawa: miękka
RZN0001B6467
Cena 14 zł.


 

Kiedy rozpocząć przygotowania dziecka do spowiedzi?

Zrozumienie istoty grzechu niezwykle ułatwia odkrycie różnicy między dobrem a złem. Odróżniania dobra od zła trzeba uczyć dziecko od najwcześniejszych lat życia. Nie jest to specjalnie trudne zadanie. Wystarczy naturalnie wdrażać je do owej umiejętności, np. podczas zabawy, wspólnej pracy Wykorzystujmy każdą nadarzającą się okazję, aby pokazywać, co w danej sytuacji jest dobrem - a co złem. Jednocześnie wyjaśniajmy, dlaczego jedno zachowanie jest pożądane, a inne wręcz przeciwnie. Można dyskutować o tym podczas oglądania filmów albo czytania książek. Jest to doskonała okazja do wspólnej rozmowy, wymiany myśli.

Jeśli dziecko od najmłodszych lat odkrywa naturę dobra, łatwiej zacznie je rozpoznawać w przyszłości. To samo dotyczy istoty zła. Doskonale wiemy, jak bardzo jest ono zakamuflowane, nie zawsze dostrzegane na pierwszy rzut oka. Łatwo ulec pokusie i wcale jej nie zauważyć. Poddają się tej iluzji nie tylko dzieci, my dorośli również coś o tym wiemy.
Oczywiście - im wcześniej rozpoczniemy uczulać dziecko ma problematykę dobra i zła, tym lepiej. Jeśli jednak z różnych powodów dotąd nam się to nie udało, najwyższy już czas nadrobić zaległości. Zacznijmy od dziś. Nigdy nie jest za późno. Jednakże nie stosujmy intensywnego kursu. Dzieciom wyda się on podejrzany i zamiast skupiać swoją uwagę na tym, co chcemy im przekazać, poświęcą energię na rozwiązywanie zagadki, dlaczego nagle rodzice tak bardzo interesują się ich przyszłością. Poza tym, skoro nie będziemy naturalni, staniemy się mało przekonywający.

Pragnę przy okazji uczulić rodziców, by nie ulegali przekonaniu, że nad wszystkim będą w stanie zapanować, że potrafią przewidzieć każde zagrożenie i nauczyć dziecko żyć godnie. Dziecko jest nam podarowane przez Boga, czyli nie stanowi naszej własności. Zostało obdarowane przez Stwórcę wolną wolą, więc samo dokonuje i będzie dokonywać wyborów.
Możemy, póki się da, pokazywać, wpływać, sugerować, zabraniać - ale ten stan nie będzie trwał wiecznie. Z reguły kończy się szybciej, niż tego chcielibyśmy. Nie świadczy to źle ani o rodzicach oraz o ich sposobie wychowawczym, ani też o dzieciach. Tak przebiega rozwój każdego człowieka. Przypomnijmy sobie naszą wczesną młodość - przecież kiedyś też mieliśmy po kilka lat. Powinniśmy siebie oraz dzieci przygotowywać do odpowiedzialności za własne czyny.

Szczególnie silnie odczuwamy chęć ochrony pierworodnego potomka. Nie wynika to ze złej woli, ale z niedopuszczania do siebie innego scenariusza przyszłych losów dziecka niż nasz, złudny - stąd lepiej się mu nie poddawać. Raczej bezpieczniejsze jest powierzenie dziecka Bożej Opatrzności.
Sama przeżywałam takie lęki, lecz odkąd zaczęłam oddawać podczas Eucharystii, a także osobistej modlitwy, życie naszych dzieci i ich wybory Boskiej opiece - poczułam, że już nie jesteśmy z mężem osamotnieni, ponieważ dba o nasze skarby jeszcze Bóg. Proszę Go codziennie, aby zawsze, gdy nasze dzieci staną na tzw. zakręcie życiowym, postawił na ich drodze kogoś, kto powstrzyma je od złego.

Do podobnej postawy, wyrażonej modlitwą, przekonała mnie refleksja nad własnym życiem. Zastanowiłam się, dlaczego nie popełniłam pewnych ciężkich grzechów - czyżby z miłości do Jezusa? Raczej dlatego, że On mnie przed tym uchronił i robi to nadal. A skoro prowadzi mnie, zadba również o moje dzieci. Głęboko w to wierzę.
Nie zaszkodzi, jeśli dziecko wcześniej zobaczy rodziców klęczących przy konfesjonale, podczas modlitwy, czytających Pismo Święte. W domu powinniśmy rozmawiać o Bogu, o zasadach naszej wiary, o tym, jak wiele Mu zawdzięczamy. Boża opieka towarzyszy każdej rodzinie, chociaż nie zawsze zostaje dostrzeżona. Takie rozmowy tworzą wspaniałą atmosferę, jednoczą, pozwalają otwierać się na siebie nawzajem i na Niego. Poprzez dostrzeżenie Jego darów, miłości widzimy, jak mało dajemy z siebie oraz jak niewiele sami możemy zdziałać. A z czasem dowiemy się, że praktycznie nic.

Gdyby udawało się zorganizować czas i chociaż raz w tygodniu spotkać na wspólnej modlitwie, to byłoby po prostu cudownie.
Proszę jeszcze, byśmy zachęcali nasze dzieci do zadawania pytań. Przecież nasz autorytet nie ucierpi, jeśli nie znamy odpowiedzi. Rozbudzanie ciekawości w sprawach wiary spowodujemy ogólny rozwój osobowości naszej i dzieci. Mogą one same znajdować odpowiedzi i przekazać je pozostałym członkom rodziny. Nabiorą przez to odwagi w zdobywaniu informacji oraz pewności siebie.

Zachęcam do czytania np. na dobranoc fragmentów z Pisma Świętego; można wybrać Biblię dla dzieci.
Kiedyś w naszym domu mieliśmy następujący zwyczaj: gdy wieczorem zjawiał się gość, prosiliśmy go o przeczytanie wybranego fragmentu Biblii. Nigdy nie zdarzyło się, by ktoś odmówił. Raczej przeciwnie: goście chętnie podejmowali wyzwanie i czytali z wielkim zaangażowaniem.
Na pewno nie udało mi się wymienić wszystkich stojących przed nami możliwości. Każda rodzina ma swoje przyzwyczajenia, styl życia, charakter. I do tego trzeba się dostosować. Po prostu wszystko powinno iść naturalnym rytmem. Nie można gwałtownie burzyć wcześniej ustalonego porządku.


 



Pełna wersja katolik.pl