logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Anna Ewa Guzik
Historia Kościoła w pigułce
Wydawnictwo M


ISBN 83-7221-947-8
Format 130/200 mm;
stron 160;
Wydawnictwo M - 2003 r.
Cena 14,50 PLN

 
Wspólnota serc
(życie chrześcijańskie w II - III w.)
 
"Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, na łamaniu chleba i w modlitwach" (Dz 2, 42).
 
Pomimo prześladowań ze strony władz rzymskich, Ewangelia była głoszona w najdalszych zakątkach Cesarstwa i znajdowała odzwierciedlenie w życiu wiernych. Żarliwość pierwszych chrześcijan potęgowało świadectwo Apostołów i ich uczniów oraz przekonanie o rychłym przyjściu Chrystusa.
Obok świadectwa, jakie stanowiła postawa męczenników, broniono chrześcijaństwa jeszcze innymi sposobami. Jednym z nich była polemika z zarzutami pogańskimi i przedstawianie głównych prawd wiary chrześcijańskiej. Przyjmowała ona formę apologii - pisemnej obrony wiary przed atakami ze strony pogan. Tak powstawało i rozwijało się piśmiennictwo chrześcijańskie.
 

Kościół organizuje się
 
Pierwsze wieki chrześcijaństwa to także czas, kiedy zaczynała się kształtować struktura kościelna. Na czele gmin chrześcijańskich stali następcy Apostołów - biskupi (episkopi - dozorcy). Oni kierowali życiem religijnym wiernych. Tylko w ich obecności można było sprawować Eucharystię, chrzcić czy urządzać agapę - ucztę miłości. Ci, którzy pragnęli zawrzeć małżeństwo, musieli być przedstawieni biskupowi. Stopniowo z kolegium biskupów zaczęła wyodrębniać się grupa ich pomocników - kapłanów, czyli prezbiterów. Już od IV w. samodzielnie kierowali oni wiejskimi wspólnotami, nauczali i odprawiali nabożeństwa. W działalności charytatywnej i zarządzaniu majątkiem kościelnym wspomagali biskupów diakoni. Mieli oni prawo rozdawać Eucharystię, a także na zlecenie biskupa udzielali chrztu. Wśród innych funkcji kościelnych na uwagę zasługują egzorcyści, którzy opiekowali się opętanymi i chorymi umysłowo. Odrębnym stanem w Kościele były wdowy. Prawdopodobnie ich zadaniem było nauczanie kobiet. Św. Paweł w Liście do Tymoteusza podawał, jaka powinna być wdowa, żeby można ją było wciągnąć do spisu wdów (1Tm 5, 3-5. 9-10). Zadaniem wdów była też modlitwa i odwiedzanie chorych. Stopniowo obok, a potem zamiast wdów, pojawiły się diakonise. Zastępowały one diakonów w służbie kobietom. Opiekowały się neofitkami - pouczały je i wspierały.
 
Majątek kościelny powstawał z części darów składanych przez wiernych podczas nabożeństw. Praktykowane także były miesięczne składki do gminnej kasy. Zalecano też składanie dziesięcin lub pierwszych plonów. Wielu duchownych utrzymywało się z pracy własnych rąk, uprawiali rolę, zajmowali się rzemiosłem lub handlem. Za posiadane dobra gminy chrześcijańskie zaczęły nabywać ziemskie posiadłości przeznaczane na miejsca kultu lub cmentarze.
 
Rozwijała się także działalność charytatywna. Chrześcijanie opiekowali się chorymi, ubogimi. Zakładali pierwsze „ochronki" dla sierot. Diakoni nie tylko roznosili Komunię świętą, ale także nieśli pomoc materialną potrzebującym. Podczas egzaminu poprzedzającego chrzest, kandydat musiał odpowiedzieć na pytania: czy odwiedzał chorych, jakie spełniał dobre uczynki, czy szanował wdowy? W parze szły ze sobą ewangelizacja i służba bliźniemu. Miłość do Boga wyrażała się w trosce o człowieka.
 

Chrzest
 
Wydarzenia wyznaczające bieg życia chrześcijanina, to nawrócenie, chrzest, ślub, śmierć.
Pierwsze, to zerwanie z dawnym życiem, społecznością, religią. Aby wejść do grona uczniów Chrystusa, trzeba było przyjąć chrzest. Choć dokumenty historyczne wskazują, że już w tym czasie udzielano chrztu dzieciom, to jednak przeważnie chrzczono dorosłych. Ktoś pragnący przyjąć chrzest, musiał być do niego dobrze przygotowany. Dlatego wybrana osoba ze wspólnoty służyła kandydatowi do chrztu za przewodnika. To z nią chodził na zebrania, od niej zasięgał informacji o wierze, to ona przedstawiała go wspólnocie. Pytano wówczas kandydata o motywy pragnienia przyjęcia chrztu, sytuację prawną oraz o życie, jakie dotychczas prowadził. Następnie rozpoczynał się okres katechumenatu, czyli poznawania prawd wiary i reguł życia chrześcijańskiego. Nauk udzielał katechista - kapłan lub osoba świecka. O dopuszczeniu do chrztu decydowała cała wspólnota, która świadczyła o życiu katechumena, o jego postawie, uczynkach itp. Przyjęcie chrztu wymagało od katechumena pewnych wyrzeczeń - niektóre zawody były przez religię zakazywane. Katechumen nie mógł być żołnierzem, rzeźbiarzem, gladiatorem, nauczycielem literatury czy też aktorem. Kandydat do chrztu musiał mieć także uregulowaną sytuację rodzinną. Nie mógł żyć z kobietą bez ślubu, musiał więc albo pojąć ją za żonę, albo odprawić. Religia, jaką pragnął wyznawać, nakładała na niego obowiązek monogamii i nierozerwalności małżeństwa.
 
Decyzja o przyjęciu chrztu musiała być bardzo dobrze przemyślana, bowiem chrzest był niczym żołnierska przysięga wierności - tak Afrykańczycy tłumaczyli słowo sacramentum. Akt chrztu odbywał się na Wielkanoc - w nocy z Wielkiej Soboty na Niedzielę Zmartwychwstania. Poprzedzające ją dni katechumen spędzał na poście i modlitwie. Sakramentu udzielano w specjalnie do tego przygotowanym budynku, noszącym nazwę baptysterium. Tam katechumen otrzymywał chrzest poprzez potrójne zanurzenie w basenie, połączone z potrójnym wyznaniem wiary. Obrzęd wyznania wiary nosił nazwę reditio symboli - oddanie symbolu. Kiedy katechumen rozpoczynał nauki, katechista zaznajamiał go z prawdami wiary - „dawał" mu wyznanie wiary (Credo). A w momencie chrztu kandydat je „oddawał" - wyznawał wobec całej wspólnoty to, czego się nauczył, w co uwierzył i czym pragnie żyć. Następnie przechodził do kościoła, gdzie zostawał namaszczony świętymi olejami. Wyrazem przyjęcia do wspólnoty był pocałunek pokoju, jakim wierni obdarzali neofitę. Po raz pierwszy też brał on udział w całej liturgii Mszy świętej i przyjmował Komunię świętą. Otrzymywał też białą szatę jako symbol nowego człowieka. Katechumeni dostawali też do wypicia napój mieszkańców Ziemi Obiecanej - mleko wymieszane z miodem. Przez cały tydzień po chrzcie chodzili w białych szatach, a w niektórych rejonach praktykowano również noszenie obuwia, by nie dotykać stopami grzesznej ziemi. Kobiety otrzymujące chrzest, podczas celebracji musiały mieć rozpuszczone włosy i nie mogły zakładać na siebie żadnych ozdób.
 

Eucharystia
 
Na wspólną niedzielną modlitwę chrześcijanie spotykali się w prywatnych domach (ecclesia domestica), w którym była duża sala mogąca pomieścić gromadzących się licznie wiernych. Stopniowo niektórzy właściciele oddawali swe domy wyłącznie na potrzeby kultu. W Dura Europos zachował się najstarszy dom prywatny w całości przystosowany do celów liturgicznych wspólnoty. Składał się z sali, w której celebrowana była liturgia eucharystyczna, z baptysterium oraz pomieszczeń, gdzie urządzano agapę.
 
Eucharystia składała się z dwóch zasadniczych części: liturgii słowa i liturgii eucharystycznej. Celebrację rozpoczynało wezwanie kapłana: „Pokój z wami, bracia". Nie było wtedy spowiedzi powszechnej, pojawiła się ona dopiero w IV w. Wstępna część liturgii to modlitwa błagalna - za katechumenów, za wiernych, chorych, więźniów, za oczekujących na śmierć, ale i za prześladowców. Wezwania przeplatano odpowiedziami zgromadzenia: Kyrie eleison, a następnie wszystkie intencje zbierane były w jednej modlitwie. Czytania (w języku greckim) brano nie tylko z Pisma świętego, ale także z pism Ojców - Ignacego, Klemensa, Hermasa, czytano listy papieskie i dzieje męczenników, a wszystko przeplatano śpiewem psalmów. Homilia to moment, w którym biskup lub osoba przez niego wyznaczona, komentował odczytane fragmenty, wyjaśniał je, pouczał wiernych i dodawał im otuchy.
 
W tej części liturgii mogli uczestniczyć wszyscy zgromadzeni. Po niej katechumeni, odprawiający pokutę i obserwujący poganie musieli wyjść. Rozpoczynała się liturgia eucharystyczna - od wezwania do pocałunku pokoju. Podczas ofiarowania wierni przynosili nie tylko chleb i wino do poświęcenia, ale także dary dla ubogich, wdów i sierot. Ten gest najpełniej wyrażał ideę miłości braterskiej, jaka panowała w gminie chrześcijańskiej. Gdy w czasie liturgii Chrystus ofiarowywał siebie za ludzi, oni także pragnęli ofiarować coś z miłości do bliźnich.
 
Modlitwa eucharystyczna rozpoczynała się jak dziś: „W górę serca! Wznosimy je do Pana!". Z dłońmi wyciągniętymi nad darami kapłan wypowiadał słowa Jezusa z Ostatniej Wieczerzy: „To jest Ciało Moje, to jest Krew Moja". Komunia - zjednoczenie - kończyła eucharystyczną celebrację. Była przyjmowana pod dwiema postaciami - kielich przekazywano sobie z rąk do rąk, a Ciało Chrystusa kapłan kładł wiernym na prawą dłoń. Po Komunii świętej następowała modlitwa dziękczynna - Chrystus był wśród nich obecny, umacniał ich na kolejne niełatwe dni, aby mogli dawać świadectwo wiary i miłości. Z głębi rozradowanych serc płynęły słowa: „Dziękujemy, Ci, Ojcze nasz, za święty, winny szczep Dawida, który nam poznać dałeś przez Jezusa, Syna Twego. Tobie chwała na wieki. Pomnij, Panie, na Twój Kościół i wybaw go od wszelkiego złego i doprowadź go w miłości swojej do Królestwa Twego. Niechaj przyjdzie Twa łaska i niech przeminie ten świat. Kto święty, niech przystąpi, kto nim nie jest, niech czyni pokutę. Przyjdź, Panie Jezu. Amen".
 
Msza święta kończyła się błogosławieństwem przyjmowanym na klęczkach. Kończyła się noc modlitwy, wierni powoli rozchodzili się do domów. Nastawał kolejny dzień, który mógł być ostatnim w ziemskim życiu każdego z nich. Ale dzięki wierze, dzięki Eucharystii i modlitwie mogli stawić czoło prześladowcom i żyć według nakazów Ewangelii lub odważnie oddać życie za Chrystusa.
Każdy dzień zaczynali od modlitwy i modlili się o zachodzi słońca. W postawie stojącej, z rozłożonymi rękami i otwartymi dłońmi lub z rękami skrzyżowanymi na piersiach. Dopiero wiele wieków później zaczęto składać ręce podczas modlitwy. Był to gest epoki feudalizmu średniowiecznego, kiedy wasal składał hołd lenny suwerenowi i wkładał swoje złożone dłonie w jego ręce.
 

Małżeństwo
 
Ślub to kolejny ważny moment w życiu chrześcijanina. W sprawach małżeństwa często zasięgano rady biskupa, zwłaszcza wtedy, gdy przyszli małżonkowie nie byli równego stanu lub byli niewolnikami. Piśmiennictwo chrześcijańskie zachęcało, by to rodzice decydowali o wyborze małżonka dla dzieci. Winno się to opierać na woli Bożej, a nie namiętności. Na ceremonię zawarcia małżeństwa składały się dwa elementy - przyrzeczenie małżeńskie i uczta weselna. Chrześcijaństwo zapoczątkowało zmiany w pojmowaniu istoty małżeństwa, przy czym jednak zewnętrzny ryt zaślubin, wywodzący się z tradycji pogańskiej, pozostał nie zmieniony. Usunięto z niego jedynie to, co sprzeciwiało się wierze, jak np. składanie ofiar dla bogów. W Rzymie istotnym elementem zawarcia małżeństwa była osobista zgoda kobiety. Ceremonię rzymską rozpoczynało odczytanie małżeńskiego kontraktu i podpisanie go przez 10 świadków. Wyrażenie zgody (wraz z uświęconą tradycyjną formułą: Ubi Kajus, ibi Kaja), oddanie kobiety mężowi i połączenie dłoni małżonków dopełniało pierwszej części uroczystości, po której następowała uczta.
 

Pokuta
 
Choć wierni wspólnot chrześcijańskich starali się bardzo żyć zgodnie z wyznawaną wiarą, to jednak czasem górę brała ludzka słabość i zdarzały się upadki. We wczesnym chrześcijaństwie pokuta za popełnione grzechy śmiertelne miała formę publicznej spowiedzi przed całym zgromadzeniem oraz publicznej pokuty nakładanej na grzesznika. Podobnie jak kandydat do chrztu musiał wykazać się godnym życiem, tak i pokutnik swoim zachowaniem musiał zasłużyć na publiczne przyjęcie do Kościoła. Dokonywał tego biskup przez nałożenie rąk i poprzez ten gest wprowadzał pokutnika na powrót do wspólnoty wierzących. Ponieważ chrześcijanie mieli dążyć do świętości, zatem ich obowiązkiem było wystrzegać się grzechu. Dlatego po chrzcie tylko raz można było przystąpić do sakramentu pokuty. Tym tłumaczy się fakt, że wielu odwlekało moment swego chrztu, niektórzy przyjmowali go dopiero na łożu śmierci.
 
***
 
Pierwsi chrześcijanie nie mogliby gromadzić wokół siebie takiej liczby nawróconych, gdyby nie byli autentyczni w swojej wierze. Ewangelizowano życiem, a nie tylko słowami. Ta żarliwość pierwotnego Kościoła miała moc przyciągania pogan do wiary w Chrystusa. „Co uderza poganina, to spotkanie z ludźmi, którzy się kochają i żyją zjednoczeni, pomagają sobie wzajemnie i dzielą się tym, co posiadają; to zetknięcie się ze społecznością, w której dobra są równo rozłożone między bogatych a ubogich w autentycznym braterstwie". Patrząc dziś na życie pierwszych chrześcijan, można postawić pytanie: czy mieli łatwiej czy trudniej od nas, żyjących dwadzieścia wieków później? Z jednej strony prześladowania, śmierć, niezrozumienie ze strony innych, konieczność wyrzeczeń, a z drugiej świadectwo naocznych świadków życia Jezusa, żywość wiary tamtych ludzi, ich konsekwencja, dosłowne przyjmowanie Ewangelii, życie nią na co dzień. Nas dziś nikt nie prześladuje za wiarę, śmiało możemy głosić to, w co wierzymy. Jaka zatem jest nasza wiara?

 



Pełna wersja katolik.pl