logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
o. Thomas Keating
Głęboka modlitwa
eSPe


O. Thomas Keating, trapista, z pasją świadka, a zarazem z wielką znajomością rzeczy umiejętnie wprowadza czytelnika w przemiany, jakie dokonują się w każdym, kto z wiarą pragnie pogłębiać swoją modlitwę. Rozpoczyna od opisania wybranych zjawisk, które dokonują się w człowieku u początków jego duchowej wędrówki.


 

Wydawca: eSPe
Rok wydania: 2007
ISBN: 978-83-7482-146-9
Format: 135 x 195
Stron: 234
Rodzaj okładki: Miękka

 
Kup tą książkę  
 

 
Eucharystia jako szczyt mistycyzmu


Czytając literaturę epoki romantyzmu można zauważyć, że opisywana w niej miłość kochanków bywa tak intensywna, iż kochankowie ci mieliby ochotę pożreć się nawzajem. Określenie to znakomicie ilustruje namiętne pragnienie dwojga ludzi, by całkowicie się zjednoczyć — w każdy możliwy sposób — tak by stać się tym drugim. Ta moc ludzkiej miłości rzuca światło na najgłębsze znaczenie Eucharystii. Widziana z tej perspektywy Eucharystia jawi się jako szczyt chrześcijańskiego mistycyzmu. Gdy przyjmujemy Eucharystię, zostajemy natychmiast zanurzeni w głębi Trójcy Przenajświętszej. Taka eksplozja Boskiej energii jest przez modlitwę kontemplacyjną stopniowo «rozpakowywana», dzięki czemu po przyjęciu Eucharystii możemy stopniowo, krok po kroku poznawać wspaniałe dary, które w nim otrzymaliśmy wraz z Boskim światłem, życiem i miłością.
 
Kiedy przyjmujemy Eucharystię, miłość Boga rekomenduje samą siebie w swej hojności. Bóg dosłownie dostarcza nam samego siebie i składa się w nasze dłonie, abyśmy Go zjedli. Na tym właśnie polega ostateczna bezbronność Boga, który dosłownie rozdaje siebie ludziom, chociaż większość z nich ma nikłe pojęcie o tym, jak niewiarygodny dar przypadł im w udziale.
 
Kiedy naszym pokarmem są konsekrowane chleb i wino, kiedy przyjmiemy Eucharystię, wtedy — na skutek procesu trawienia — naturalne składniki tego pokarmu przemieniają się w nasze ciało. Ale dzieje się też wtedy rzecz bardziej doniosła: jak pisze św. Augustyn, zostajemy strawieni przez Boską moc i przemienieni w Boga. I znajdujemy się w objęciach nieskończonego Boga. To tak, jakby Duch Święty złożył pocałunek w samym centrum naszego jestestwa, promieniując swą mocą na wszystkie poziomy naszego bytu — ciała, duszy i ducha, zalewając je niewyczerpaną energią Boskiego światła, życia i miłości.
 
Chrystus przychodzi do nas w Eucharystii nie tylko na te kilka chwil, w czasie których spożywamy Chleb i Wino. On przychodzi, aby zostać z nami na zawsze. Dzięki łasce tego sakramentu możemy rozpoznać Chrystusa już teraz obecnego w nas w Jego Boskiej naturze, a On sam staje się nam coraz bliższy za każdym razem, gdy przyjmujemy Komunię świętą.
 
Poprzez Eucharystię zostajemy wbudowani jako żywe komórki w Mistyczne Ciało Chrystusa. Jesteśmy tym, co filozof i pisarz Arthur Koestler (1905–1983) nazywał: holon. Terminem tym określał on pojęcie, o którym pisałem w rozdziale pierwszym i drugim. Termin holon pochodzi od greckiego słowa «całość» i odnosi się do samowystarczalnego organizmu lub struktury składających się z wielu zależnych od siebie nawzajem elementów. Przez dar Eucharystii stajemy się holonami stanowiącymi większy holon, jakim jest Mistyczne Ciało Chrystusa. To oznacza, że każdy z nas jest nośnikiem całego programu Boskiej transformacji. Duch Boga, niczym dusza w ciele, wypełnia całe nasze ciało, nie wyłączając żadnego organu ani żadnej komórki.
Duch zamieszkujący w każdej komórce Mistycznego Ciała pozostawia do naszej dyspozycji wszelkie swe dary, potrzebne nam do tego, byśmy mogli zostać przemienieni w ciało i serce Chrystusa i byśmy mogli w pełni uczestniczyć w królestwie Boga. Królestwo Boga nie jest — jak już wiemy — strukturą polityczną i nie znajduje się na określonym terytorium. Jest ono stanem świadomości, który posiadał Jezus, gdy Słowo stało się Ciałem. Jest ono doświadczeniem, które miał Chrystus jako człowiek, Odwiecznego Ojca jako Abba.
 
Słowo Abba, którego Jezus używa w odniesieniu do Ojca, sugeruje, że Ojciec jest zawsze blisko nas, że pochyla się nad nami, że chroni nas od zewnątrz i kieruje nami od wewnątrz, prowadząc nas krok po kroku do stanu, w którym w pełni rozwinie się w nas łaska chrztu świętego, umacniana kolejnymi przyjmowanymi przez nas sakramentami.
 
Moc duchowa, którą otrzymaliśmy w sakramencie chrztu świętego, wynika przede wszystkim z Boskiego zamieszkiwania w nas, co znaczy, że jest w nas nieustannie życie Trójcy, będące radykalnym źródłem naszej relacji z Bogiem. Boskiemu zamieszkiwaniu w nas towarzyszy dar zawierający wszystko, czego nam potrzeba, aby stać się jednym ciałem i jednym duchem z Chrystusem i aby osiągnąć tym samym stan, który chrześcijańska tradycja kontemplacyjna nazywa zaślubinami duchowymi. Chrzest to zaręczyny z Chrystusem, a dar ten to niejako wiano zapowiadające przemieniające nas zjednoczenie z Nim.
 
Dar od Boga zamieszkującego w nas, składa się z trzech cnót teologalnych (wiary, nadziei i miłości); czterech cnót kardynalnych wlanych (roztropności, sprawiedliwości, umiarkowania, męstwa); z owoców Ducha Świętego, które św. Paweł wymienia w Liście do Galatów (5,22–23: miłości, radości, pokoju, cierpliwości, uprzejmości, dobroci, wierności, łagodności, opanowania); siedmiu darów Ducha Świętego (mądrości, rozumu, rady, umiejętności, męstwa, pobożności, bojaźni Bożej), które wylicza Iz (11,2) i które prowadzą do Błogosławieństw. Korzystanie z tych drogocennych skarbów i manifestowanie ich w życiu codziennym świadczy o tym, że Chrystus prawdziwie w nas zmartwychwstał i objawia chwałę Zmartwychwstania we wszystkim, co robimy, nawet w najbardziej błahych czynnościach. Owe skarby to znaki łaski, którą otrzymaliśmy w sakramencie chrztu świętego, i która rozwija w nas całą gamę konkretnych działań. Dary te uzdalniają nas do tego, by przyswoić sobie umysł i serce Chrystusa i by to serce i umysł nas wchłonęły.
 
Równocześnie rośnie w nas nieustannie nadprzyrodzony organizm i wszystkie jego części. Wzrost dokonujący się w którejkolwiek z nich to zarazem wzrost ich wszystkich. Miłość jest jądrem i siłą napędową każdej autentycznej cnoty, owoców Ducha i Błogosławieństw. Jest ona tym darem Boga, który przemienia nas najbardziej. Odnawia w nas obraz Boga, przez co daje nam moc do tego, by objawiać piękno, dobro i miłość Ojca we wszystkich naszych myślach, słowach i czynach.
 
Tym, co powstrzymuje nas przed obudzeniem w sobie darów Ducha Świętego, jest nasze fałszywe „Ja”. To ono hamuje rozwój naszego ducha, zacierając w nas to podstawowe doświadczenie, iż jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga.

 



Pełna wersja katolik.pl