logo
Wtorek, 16 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bernadety, Julii, Benedykta, Biruty, Erwina – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Monika Guzewicz
Gdzie kończy się wolność, a zaczyna zniewolenie
Obecni


W tym miejscu pragnę uczynić mały przerywnik. W tym tekście nie zamierzam wymieniać spraw, rzeczy, zachowań, które zniewalają człowieka. Jeśli jednak ktoś bardzo pragnie przykładu, proszę przypomnieć sobie siedem grzechów głównych. A najlepiej przypomnieć sobie w ciszy coś, z czym zmaga się w swoim życiu, co sprawia, że unika się rozmów na ten temat, coś, co już wiele razy wyznawano w Sakramencie Pokuty i Pojednania, coś co odebrało wolność. To oczywiście nie musi być wprost kojarzone z grzechem. Często ma to wymiar pośredni, bardziej zamaskowany, to te sytuacje, gdy pojawia się „ale…”.
Co zatem powoduje, że nie jesteśmy wolni?
 
Ciekawość
 
Wymieniam ją jako pierwszą, bo sprawy najprostsze są najczęściej bagatelizowane lub zapominane. Niejednego ciekawość uczyniła dobrodziejem ludzkości, sprawiła, że żyje się nam dziś wygodnie, nowocześnie. Dzięki poznaniu i dążeniu do odkrycia ratuje się ludzkie życie za sprawą aspiryny oraz dzięki przeszczepom organów. Nie byłoby tego, gdyby nie ciekawość. By jednak przynosiła ona dobre owoce, powinna z góry zakładać dobrą intencję. W sytuacji, gdy intencja była szczytna, a efekt niestety nie przyniósł nic dobrego, nie można mówić o zamierzonym wyrządzeniu zła. Osoby, które docierają do takiego momentu, często decydują się na zniszczenie złego efektu. 
 
Ciekawość, która prowadzi do zniewolenia, może mieć często współwinowajcę. Osoby uzależnione od alkoholu często wspominają, że pierwsze piwo wypili z ciekawości, bo chcieli być równi w swojej paczce. Pili, choć im nie smakowało. Ale podjęli tę decyzję SAMI. Nigdy nie wolno zrzucać odpowiedzialności na innych, mimo że stali ramię w ramię i zachęcali do zła, to jednak my odpowiadamy za swój wybór.
 
Nuda
 
Człowiek jest z natury osobą dążącą do czegoś. Potrzebuje poruszenia umysłowego, fizycznego, emocjonalnego. Pragnie iść naprzód. Wystarczy przypomnieć sobie, jak w dzieciństwie latem w czasie deszczu snuliśmy się z nudów po domu lub jak w czasie grypy musieliśmy leżeć w łóżku. Marzyliśmy, by wreszcie móc coś robić! Człowiek nie istnieje bez celu. Z nudy bardzo szybko pojawia się smutek, a z niego niejednokrotnie stany depresyjne. Człowiek nudząc się, szuka impulsu, zdolny jest zatem, by spróbować czegoś, co go pobudzi, sięga wtedy nie tylko po rzeczy dobre. Sięga po wszystko, co pozornie, czasem choć na chwilę, sprawi, że poczuje się w sobie „lepsze życie”.
 
Brak miłości i poczucia własnej wartości
 
Człowiek, który nie czuje się kochanym, który w życiu był częściej krytykowany niż przytulony, nie wierzy, że jest komuś potrzebny, że jest wartościowy. Każdy człowiek potrzebuje kogoś lub czegoś, co sprawi, że będzie czuł się niezbędny. Ale nie wystarczy, by obok po prostu ktoś był. Ważne, by relacje te były poukładane, zdrowe, i szanowały obie strony. Inaczej wciąż będzie czegoś brakowało, a wyniku będzie się przemycać ukojenie dla serca w rzeczach zastępczych.

Nieumiarkowanie
 
Okazuje się, że sprawy z natury dobre, ale wykorzystywane w złej proporcji czasowej, szybko mogą nas zniewolić. Za dużo pracy. Za mało jedzenia. Za duża prędkość. Wszystko w życiu dąży do równowagi. Nieumiarkowaniem więc będą te zachowania, które wykraczają poza normalny porządek. Wszędzie tam, gdzie wkrada się brawura, pragnienie doznania, chęć zaimponowania, podejście, że wszystkiego w życiu należy spróbować, wszędzie tam człowiek natyka się na granicę, gdzie musi zrobić więcej, by było inaczej niż dotychczas. Okazuje się, że często te sytuacje nie sprawiają, że robimy w życiu krok do przodu, za to robimy krok, w którym możemy odebrać sobie wolność. Nie można wychodzić z założenia, że „to tylko jeden raz, na próbę”. Skoro robi się ten jeden raz, to nigdy nie ma się pewności, że to nie przyniesie kolejnej próby.
 
Zniewolenia
 
Choć to może sprzeczne, jednak okazuje się, że zniewolenie pociąga często za sobą kolejne. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ, jak już wcześniej wspomniałam, organizm i życie ludzkie dążą do homeostazy, do naturalnej równowagi. Mocny bodziec za każdym razem przyzwyczaja nas do siebie, więc musi być coraz mocniejszy i mocniejszy. Aż przychodzi moment, w którym dana rzecz już nie pobudza. I trzeba poszukać jakiegoś nowego doznania. Na tyle silnego, by przebiło poprzednie. 
Co zatem robić, by nie ulec niczemu, co pozbawiłoby nas wolności? Przede wszystkim należy być czujnym. Nie ma człowieka, który byłby odporny na doznania. Nie należy ich bagatelizować. Zawsze lepiej podwyższyć sobie poprzeczkę rozwagi niż subtelnie ją obniżyć, wystawiając się na większą pokusę. Należy nauczyć się określać, co jest dobre, a co złe, lub idąc dalej – co przynosi korzyść dla mojego rozwoju? 
 
Co jeśli jednak już się uległo? Trzeba walczyć. Myślę, że warto rozpocząć od znalezienia sobie przyjemnego zajęcia (sport i spotkania towarzyskie naprawdę czynią cuda), nauczyć się planować swój czas, by nie było w nim miejsca na nudę, ale też by nie oddawać się jednej czynności przez cały dzień. Kolejne zadanie – bardzo trudne dla większości z nas – odkryć swoją wartość, znaleźć rzeczy, w których jest się dobrym, zacząć zauważać pozytywy, a nie tylko wciąż się oskarżać. A potem wziąć to nasze zniewolenie jak byka za rogi i zmierzyć się z nim – czyli odkryć dlaczego akurat ta czynność, ta rzecz, jest dla mnie tak ważna? Co ona mi zastępuje? Przed czym do niej uciekam? Wbrew pozorom warto robić to w towarzystwie osoby, która będzie nas wspierać. Kogoś kto będzie prostował nasze myślenie i nie pozwoli nam fałszywie się usprawiedliwiać. Może to być ksiądz, spowiednik, psycholog, przyjaciel. Ważne by była to na tyle obiektywna i zaufana osoba, by pomóc nam przejść przez trudny czas wyzwalania się i powrotu do wolności.
 
Monika Guzewicz
Obecni 1/2014  
 
 



Pełna wersja katolik.pl