Autor: Kasia (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data: 2024-11-04 22:25
Po części się zgadzam z Wami, bo rzeczywiście emocje nie mogą być priorytetem bo one zawsze mogą zawieść, ale też rozumiem Ciebie Maćku.
Tutaj może nie chodzić o emocje, ja mogę o swojej sytuacji napisać.
Też jestem po nawróceniu/powrocie do Boga.
I na początku, po spowiedzi generalnej akurat nie czułam "potrzeby" częstej spowiedzi. Dopiero jak zaczęłam robić pierwsze piątki miesiąca i czytać o tym, jak często ranimy Boga bzdurami nawet, to zaczęłam patrzeć na swoje życie inaczej.
I nagle ta potrzeba spowiedzi się zaczęła. Do tego stopnia, że jak nie byłam dwa tygodnie, to już czułam się brudna. To nie był skrupulatnyzm absolutnie.
Dosłownie to takie odczucie, że już chcę iść i pracować nad sobą, pójść po pojednanie i zrzucić z siebie ten brud.
A później, w tym roku, na początku sierpnia mialam spowiedź i następnie czułam się taka jakby zniechęcona żeby pójść następny raz i dopiero byłam pod sam koniec września. Wtedy był to czas kiedy miałam nawroty pychy i egoizmu. Przestałam też chwilowo czytać co dzień Pismo Święte.
To ewidentnie miało wpływ, jak tylko schodzę do typowo ziemskich spraw, przechyla się ta szala na stronę materialną, rozmyślanie o życiu, zamartwianie, skupienie na sobie itd. to gubię Boga z oczu. Co idzie za tym, odwlekam spowiedź, bo narasta na mnie jakaś warstwa, przez którą nie zauważam w sobie nic, co chcę zmyć.
Dlatego możesz się zastanowić czy coś nie zaczęło Ci przysłaniać Boga, jaką masz relacje z Nim ostatnio.
Być może masz podobnie do mnie w tej kwestii.
Po tej dłuższej przerwie od spowiedzi, jak przed 1 listopada poszłam wreszcie, to razu się poczułam lepiej. Prosiłam dzień wcześniej o dobrego spowiednika, no i dostałam ;)
I już nie chcę ponownie takiej przerwy.
|
|