Autor: Zdemotywowanyclowek (78.8.106.---)
Data: 2023-11-25 23:53
No właśnie nie wierze, ze jest dobry. Było tyle przemocy w moim życiu, że jak komuś opowiadam, to lapie się za głowę. W rodzinie nie znam osoby, która by mnie nie nawyzywala lub nie stłukła. Za co? Bo byłam najmłodsza i rodzice mną gardzili. To i cała reszta, łącznie z ludźmi w szkole i partnerami. Wyszłam z terapii, żeby przestać ich nienawidzić. Podziałało. Ale nie ufam nikomu. Spotkało mnie też tyle złych sytuacji w ciągu 2 lat, że bałam się wyjść z domu. Oszustwa w pracy, odmówienia, w drugiej pracy wykorzystywali jak w fabryce pracowników, miałam wypadek, odszkodowania nie mogę dostać, przyczepił się do mnie bolesny facet, inny zaatakował na ulicy... Rodzice nie chcą, odwróciłam się od osób, które mnie krzywdzą, to cała rodzina się odsunęła... Przez całe życie słyszałam, że jestem g i do niczego, szpetna i tuman. Gdy poprawiła się moja głowa, to niestety zachorowałam. Nie stać mnie na życie, mam zakaz pracy na etat. Staram się, dwoje i troje, ale nie daje rady. 5 lat walczyłam o siebie i nie widzę Boga. Nawet socjalu nie dostanę... za dobrze mi, bo sprzątałam dorywczo i przekroczyłam limit min. Zarobku. W dodatku chora jestem i po długich ciężkich przebytych chorobach. Nie rozumiem dlaczego Bóg stwarza takie beznadziejne osoby jak ja. Modliłam się i od 2 lat nie pomogło. Po wypadku I uszkodzeniu trwałym stwoerdzilam, że Bóg nienawidzi mnie. Chwilę wcześniej kłóciłam się z myślami, zle o Nim mówiłam z bezradności. I ukarał mnie wypadkiem. Czy Bóg nie rozumie, że człowiek ma swoje granice? Praca osamotnila mnie dodatkowo, przez swój charakter. Nie poznaje ludzi od 4 lat. Właśnie się zwolniłam, ale jestem wrakiem czekajacym chyba na śmierć. Kilka dni temu jakaś chemia w pracy popaliła mi rece. A sąsiedzi od lat wyzywaja (przysięgam że bez powodu)
|
|