logo
Wtorek, 16 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bernadety, Julii, Benedykta, Biruty, Erwina – wyœlij kartkę


 Czuję się niegodna zawarcia małżeństwa.
Autor: Anonimowa (---.centertel.pl)
Data:   2020-07-22 21:39

W sierpniu tego roku miałam wziąć ślub. Z narzeczonym jesteśmy ponad 6 lat razem. Nigdy nie uprawialiśmy seksu, chociaż nie byliśmy idealni i upadaliśmy, grzesząc nieczystością. I cóż... Ślub musi zostać odwołany. Nie dam rady psychicznie. Ze stresu muszę brać leki, myślę o tym cały czas. Proces przygotowania do małżeństwa w mojej parafii... No cóż. Ksiądz traktuje sprawę bardzo po łebkach. Uwierzył na słowo, że mieliśmy katechezy przedmałżeńskie (mieliśmy, w duszpasterstwie akademickim, choć nie byłam gdzieś na dwóch czy trzech spotkaniach, a było ich paręnaście). Nie sprawdził świadectwa nauki religii, choć jest w naszej diecezji taki wymóg. Organizuje jednodniowy kurs przedmałżenski, choć w wymaganiach diecezji są trzy dni. Protokół w większości sam sobie odpowiadał na pytania o mnie (to prawda, że dobrze mnie zna, no ale jednak). Nie przeprowadzał rozmowy o naszej wierze. W ogóle po czasie odkryłam, że ponieważ studiowałam w innym mieście przed spisaniem protokołu, to powinien on być spisany gdzie indziej, a nie w parafii pochodzenia. Tego też mi nie powiedział, choć wiedział, że studiowałam w innym mieście. I po prostu na krótko przed ślubem popadłam w obłęd. Zaczęłam czytać Dyrektorium Duszpasterstwa Rodzin, instrukcje Episkopatu, wytyczne diecezji dotyczące przygotowania do małżeństwa... No właśnie. I to wszystko co opisałam wyżej, kompletnie się nie mieści w ramach przygotowania do małżeństwa. I co, mam pouczać księdza, że powinien robić więcej nauk przedślubnych? W ogóle informacje podane w tych źródłach są ze sobą czasami niespójne... np. w Dyrektorium jest mowa, że skrócona katechizacja przedmałżeńska powinna obejmować co najmniej 10 spotkań, a w całej Polsce zaliczają nawet takie po 3 spotkania... I ci ludzie nie mają problemu. Nie myślę o tych, co biorą ślub dla białej sukienki i nie żyją w zgodzie z wiarą katolicką. Myślę o dobrych i pobożnych ludziach, którzy nie kwestionują swojego przygotowania i ważności sakramentu, nawet jeżeli nie było ono co do joty według instrukcji. A ja nie mogę się powstrzymać od myśli, że nie mogę wziąć ślubu, bo nie spełniam tych instrukcji, bo sam ksiądz nie zwraca na nie uwagi. I to nawet już nie tylko ten jeden... Ogólnie traktuje się wszystkie te normy bardzo luźno. A ja się potwornie martwię, że mój ślub będzie nieważny, bo jest jedna nauka przedślubna, a nie 3, jak chce diecezja... W diecezji narzeczonego nawet nie ma informacji na stronie, jak powinno wyglądać przygotowanie do małżeństwa. I w skrócie oddałam się od wiary, czuję, że to niemożliwe by podołać wszystkim tym normom, skoro sami księża mi to uniemożliwiają. Przecież trzeba być posłusznym biskupowi, episkopatowi, a oni tego nie robią. A jakie ja mam prawo pouczać księdza? Czuję się w pułapce. Nie mogę wziąć ślubu, na który tyle czekałam, nie umiem się modlić, moje życie straciło sens. Coś, na co Tyle czekałam, bliskość ukochanej osoby, dzięki której miałam wzrastać w wierze... Nie jest mi dane. A jak wezmę ten ślub mimo wątpliwości i całe życie będę kwestionować, czy ślub był ważnie zawarty? Nie widzę ratunku.

 Re: Czuję się niegodna zawarcia małżeństwa.
Autor: Mateusz (84.38.87.---)
Data:   2020-07-23 15:05

Pomyliłaś przeszkody (np. wiek, ważnie zawarte, trwające małżeństwo, przyjęte święcenia, pokrewieństwo) do zawarcia sakramentu małżeństwa z wymogami formalnymi, do których zalicza się między innymi odbycie kursu przedmałżeńskiego, poświadczenie uczęszczania na zajęcia katechetyczne i tak dalej.
Tak to jest, że skoro dwoje ludzi zawiera sakrament małżeństwa, to ma się to odbyć według kościelnych zasad, co jest wbrew przekonaniu niektórych, iż obecny na ślubie kapłan i w ogóle cały Kościół hierarchiczny jest tylko świadkiem udzielenia sobie sakramentu przez narzeczonych. Widać nie do końca, skoro ma on prawo powiedzieć "pas" w razie niespełnienia określonych warunków.
Jeśli chodzi o poradę, to sugerowałbym zdobyć jakieś poświadczenie odbycia tamtego kursu przedślubnego (np. data, miejsce i temat konkretnego spotkania), a potem przedstawienie go proboszczowi swojej parafii. Być może (nie jestem akurat tego pewien) w drodze porozumienia z innym proboszczem mogłabyś uzupełnić kurs, gdyby w nieodległej przyszłości był gdzieś organizowany.

 Re: Czuję się niegodna zawarcia małżeństwa.
Autor: Anonimowa (---.centertel.pl)
Data:   2020-07-24 09:44

Dziękuję Ci, Mateusz. Chodzi mi o coś troszkę innego: wiem, że to jest przygotowanie, a czym innym są przeszkody. Mój lęk skupia się na tym, że ksiądz ignoruje właśnie to przygotowanie: sam sobie uzupełnia protokół, robi jednodniowy kurs, nie chciał zobaczyć świadectwa religii, które jest wymagane itd. I tak się zastanawiam, jak na ważność ślubu wpływa taka postawa księdza :( A kursu przedmałżenskiego raczej nie mogę odbyć gdzie indziej.

 Re: Czuję się niegodna zawarcia małżeństwa.
Autor: Margaret (---.wieszowanet.pl)
Data:   2020-07-24 12:45

Anonimowa, czy jesteś skrupulantką? Ważniejsze od ślubu z ukochanym jest dla Ciebie drobiazgowe przestrzeganie przepisów (co zresztą wcale nie powoduje nieważności sakramentu)? Czy bez tych dodatkowych katechez jesteś niezdolna do podjęcia obowiązków małżeńskich?
Obiektywnie to na pewno nie jest sytuacja tego typu, żeby nie widzieć ratunku. Czy jest gdzieś napisane, że bez tego kursu przedmałżeńskiego ślub jest nieważny?

 Re: Czuję się niegodna zawarcia małżeństwa.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2020-07-24 12:46

Wiesz, jedną sprawą są pewne nieprawidłowości, które dostrzegasz, a drugą Twoja kondycja psychiczna i duchowa.

1) Skoro - i słusznie - zależałoby Ci np. na odbytym na świeżo wspólnie z narzeczonym porządnym kursie przedmałżeńskim, na całej serii, to formalnie nie ma przeszkód, abyś odbyła go gdzie indziej, kursy bywają np. weekendowe, wyjazdowe itp. Na to nie potrzeba z góry zgody własnego proboszcza. To, czy chcecie i potraficie sobie to zorganizować, to inna rzecz.
Jeśli ksiądz Cię naprawdę zna, to nie nalegałabym na siłę na to, żeby spojrzał na świadectwo, ale przyniosłabym je po prostu. Tu zrobi, co zechce, fakt.

2) Większym problemem wydaje mi się Twoja kondycja psychiczna, przekładająca się na kwestie religijne. Stres, potrzeba przełożenia ślubu, tak intensywne lęki, obawy o nieważność - to wszystko jest rozchwiane i może też przerysowane. To w sumie ciekawe, że aż tak bardzo boisz się potencjalnej nieważności z powodu ewentualnych niedociągnięć formalnych.

"A jak wezmę ten ślub mimo wątpliwości i całe życie będę kwestionować, czy ślub był ważnie zawarty?" - No niedobrze. Warto uporządkować swoją psychikę. Znaleźć mądrego terapeutę oraz zaufanego księdza, pozbierać siebie. Rozchwianie nie sprzyja spokojnemu podejmowaniu życiowych decyzji, tak poważnych, jak ślub - a jeśli decyzja zapadła, to podejmowaniu zobowiązań. Z tego obłędu, jak to nazywasz, warto byłoby wyjść. Samodzielnie - pewnie nie. Szukaj pomocy w realu.

 Re: Czuję się niegodna zawarcia małżeństwa.
Autor: antonima (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2020-07-24 14:23

Skoro, jak piszesz, ksiądz Cię dobrze zna, to może po prostu ma do Ciebie zaufanie i dlatego nie sprawdza wszystkiego jak biurokrata? Czytając takie posty mam wrażenie, że stało się coś bardzo złego, że w kwestiach związanych z wiarą i religią tak bardzo przywykliśmy do ciągłego sprawdzania, kontrolowania, podpisów, papierków, karteczek itd. Gdzie tu miejsce na zaufanie i miłośc? Rozumiem, że niektórzy mają pokusę oszukiwać i kręcić, ale w takim przypadku grzech jest ich, więc czemu nie pozwolic wziąć im za to odpowiedzialności? Kto chce oszukać, i tak oszuka, a cała reszta cierpi.

 Re: Czuję się niegodna zawarcia małżeństwa.
Autor: Anonimowa (---.centertel.pl)
Data:   2020-07-24 20:04

Bardzo wam wszystkim dziękuję, naprawdę. Słusznie zauważyliście - tak, jestem skrupulantką. Na szczęście nietypową - mam stwierdzoną depresję i miewam tylko takie "rzuty", które w moim przypadku właśnie skupiają się na życiu religijnym. Myślałam niestety, że to już za mną, bo ostatni taki mocny rzut miałam aż 5 lat temu, ale przed ślubem niestety wróciło. Leczenie już wdrozylam, terapeutę też mam, ale będę zmieniać, bo niestety od paru miesięcy nie za bardzo był mi w stanie pomóc (niezorganizowana forma, luźne pogawędki zamiast konkretnej terapii), a ślub właśnie bardziej ze względu na stan psychiczny weźmiemy później. Prawdopodobnie jednak w parafii narzeczonego - gdy ksiądz nie będzie nas dobrze znał, myślę, że wyjdzie to na dobre, bo nie będę miała poczucia taryfy ulgowej i takiego zbyt lajtowego podejścia. Hanna - przeraża mnie, że to na całe życie, a przecież nie będę po ślubie biegać po księżach i pytać "Czy ślub był ważny, jeśli mieliśmy o jedną naukę za mało?". A niestety, podczas rzutu choroby, mam takie tendencje jak każdy typowy skrupulat. Pokazuje to też niestety moją zbyt dużą zależność od narzeczonego. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. W dużej mierze bycie jego żoną stanowiło mój życiowy cel. Wiem, że to wszystko całkowicie nie tak. Ale Boga od czasu zachorowania po raz pierwszy zaczęłam się bać, bałam się, że się za mało staram, chciałam być idealna. Kiedyś nie miałam takiego problemu, niestety, obecnie wygląda to inaczej. Tym bardziej niestety muszę się uspokoić i ułożyć swoje życie choć trochę przed ślubem. Dziękuję wam za każde dobre słowo.

 Re: Czuję się niegodna zawarcia małżeństwa.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2020-07-24 20:45

No właśnie: "muszę się uspokoić i ułożyć swoje życie choć trochę przed ślubem". Wielka rzecz, że zdajesz sobie z tego sprawę. Gorzej byłoby, gdybyś to ukrywała czy zaprzeczała. Sporo dostrzegasz i to budzi nadzieję.

To dobrze, że widzisz i ten problem:
"Pokazuje to też niestety moją zbyt dużą zależność od narzeczonego. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. W dużej mierze bycie jego żoną stanowiło mój życiowy cel."
Wymaga on - problem - przepracowania. Bo przecież ślub i zostanie żoną to nie jest cel, ale początek pewnej nieprostej drogi. Podobnie jak święcenia kapłańskie czy profesja rad ewangelicznych (złożenie ślubów Panu Bogu) nie są celem.

A idealni za życia nigdy nie będziemy. Grunt to zaakceptować ten fakt.
Uszy do góry!

 Re: Czuję się niegodna zawarcia małżeństwa.
Autor: Anonimowa (---.centertel.pl)
Data:   2020-07-24 21:40

Dziękuję Ci, Hanna. Bardzo chcę pracować nad sobą i mam nadzieję, że z Bożą pomocą (i terapeuty i leków), uda mi się ogarnięcie i w przyszłym roku będę mogła wziąć ślub, w spokoju ducha. I że będę z wiarą i ufnością podążać tą nieprostą, ale piękną drogą. Dziękuję jeszcze raz.

 Re: Czuję się niegodna zawarcia małżeństwa.
Autor: Marta (---.16-1.cable.virginm.ne)
Data:   2020-07-25 00:17

A nie lepiej byłoby wziąć ślub teraz i "mieć z głowy"? Bo skąd wiesz, że za rok przed ślubem znowu Cię nie dopadną jakieś psychiczne problemy? Oraz, że obydwoje będziecie zdrowi fizycznie, że nikt w rodzinie nie umrze i tak dalej. Pierwszy raz przekładasz ten ślub? Sześć lat związku i jeszcze bez ślubu, to raczej nie jest najlepiej.

 Re: Czuję się niegodna zawarcia małżeństwa.
Autor: Anonimowa (---.centertel.pl)
Data:   2020-07-25 11:44

Ufam opinii znajomego księdza, który powiedział, że nie powinniśmy brać teraz ślubu, kiedy jestem w takim stanie. A on nas dosyć dobrze zna, to nasz duszpasterz akademicki. Też tak myślałam, Marta, że sześć lat bycia razem i w ogóle. Ale jesteśmy młodzi, parą zostaliśmy jeszcze w czasach liceum. Chcieliśmy wziąć ślub szybciej, ale rodzice narzeczonego chcieli później, więc uszanowaliśmy to, choć z trudem. W obecnej sytuacji koronawirusowej, i tak planujemy wziąć mały ślub bez wesela, więc możliwe, że będzie sam ślub, a wesele później. Oczywiście, że nie mam gwarancji, że wszystko będzie dobrze po paru miesiącach... Ale musi być choć trochę lepiej, niż jest teraz.

 Re: Czuję się niegodna zawarcia małżeństwa.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2020-07-25 13:47

Bardzo dobrze, Anonimowa, że ufasz takiemu zdaniu księdza. Ślub "na siłę", żeby "mieć za sobą", niczego nie ułatwia i nie załatwia. Spraw nie porządkuje.
Niezałatwione, nękające Cię problemy, skrupuły, leki i obsesje wniosłabyś do małżeństwa, co nie jest dobrym pomysłem. Pewnie by jeszcze wzrosły. Lepiej spróbować przynajmniej po części wyprostować sytuację teraz, zmniejszyć niepokoje i ryzyka, nie dokładać sobie dodatkowych a niebagatelnych obaw o ważność zobowiązania podejmowanego w kiepskiej kondycji psychicznej.

 Re: Czuję się niegodna zawarcia małżeństwa.
Autor: Anonimowa (---.centertel.pl)
Data:   2020-07-25 14:16

Dziękuję Hanna, za zrozumienie, naprawdę mi miło, że ktoś zechciał tu ze mną o tym porozmawiać. Nawiasem mówiąc, miałam jednego znajomego księdza, niesamowitego człowieka, który jest żywym dowodem na to, że Bóg istnieje, nie będę więcej pisać, ale naprawdę, to niesamowity człowiek. Mieszka w innej części Polski, ale zawsze mogłam do niego zadzwonic. Niestety, w czasie kiedy moja kondycja psychiczna zaczęła podupadać, również i on zachorował (fizycznie, nie duchowo). Rozmowa z nim niejednokrotnie potrafiła mi bardzo pomóc. Mam ogromną nadzieję, że wyzdrowieje, bo on wielu potrafił poprowadzić do Boga. Mam nadzieję, że będę miała jeszcze okazję z nim porozmawiać - bo niestety, psychoterapeuta pomaga, rodzice, narzeczony wspierają, ale takie dylematy dotyczące wiary, spowiedzi (bo tego też się obecnie bardzo boję), bardzo dobrze jest przedyskutować właśnie z zaufanym księdzem. A niestety, żniwo wielkie, a robotników mało. Pochodzę ze wsi, niełatwo tu znaleźć kogoś zaufanego w pobliżu. Na razie jeszcze daję sobie czas, bo tak jak zauważyłaś Hanna, niedopełnienie wymaganej ilości nauk czy niepokazanie świadectwa to jednak coś zupełnie innego niż ślub w kiepskim stanie psychicznym, co faktycznie może mieć wpływ na dalsze życie i być w sumie najpoważniejszą podstawą do obaw o ważność.

 Re: Czuję się niegodna zawarcia małżeństwa.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2020-07-25 19:12

"Prawdopodobnie jednak w parafii narzeczonego - gdy ksiądz nie będzie nas dobrze znał, myślę, że wyjdzie to na dobre, bo nie będę miała poczucia taryfy ulgowej i takiego zbyt lajtowego podejścia".

Czy Ty usiłujesz zdać jakiś egzamin dopuszczający do małżeństwa (ksiądz ma być egzaminatorem)? Jeśli tak, to po co? Czy może wydaje Ci się, że im wyższy jego poziom, tym mniejszy trud po ślubie? To tak nie działa. Przygotowanie do małżeństwa (kursy) to zapoznanie się z teorią, niejako weryfikacja błędnych wyobrażeń o nim (np. że to samo szczęście). A dopiero małżeństwo to pełna praktyka. W małżeńskim życiu codziennie będziesz podchodzić do egzaminu z miłości.

Czy ktoś Ci zasugerował, że Twoje psychiczne niedomagania czynią Cię osobą niezdolną do małżeństwa? Czy sama to wymyśliłaś? Odnoszę wrażenie, że tego właśnie się obawiasz, choć inaczej to nazywasz (niegodność). Czy wiesz, że Kościół uznaje małżeństwo za ważne, dopóki nie zostanie wydane przez sądy kościelne orzeczenie o jego nieważności? Jeśli więc zawrzecie małżeństwo, nie będziesz się musiała niepokoić o jego ważność.

Ślub to decyzja na całe życie. Bardzo poważna decyzja. Powinna być starannie rozważona, a nie podjęta pod wpływem nagłego impulsu. Ty wiesz, jak było u Ciebie. Zły stan psychiczny tuż przed zaplanowanym ślubem niekoniecznie musi dowodzić, że decyzja o nim była pochopna. Może mieć jednak negatywny wpływ na ceremonię czy wręcz początek małżeństwa. A byłoby dobrze, gdybyś umiała czerpać z tego wszystkiego radość, zamiast pogrążać się w smutku i lękach. Więc choćby z tego powodu warto stanąć trochę mocniej na nogach.

 Re: Czuję się niegodna zawarcia małżeństwa.
Autor: Anonimowa (---.centertel.pl)
Data:   2020-07-25 20:17

Dziękuję Ci za opinię, J. Jestem osobą, która w momencie rzutu choroby na typowe cechy skrupulata - na spowiedzi więc chcę powiedzieć wszystko idealnie, i tak samo ze ślubem - chciałabym, żeby przygotowanie było idealne, według instrukcji diecezjalnej, episkopatu, ilosc spotkań, sposób spisywania protokołu dokładnie taki jak opisany itd. Ale (na szczęście, bo to znaczy, że uznaję chorobę i chcę z nią walczyć) zdaję sobie sprawę, że nie wynika to z troski o bycie dobrą żoną, tylko ze strachu, że nie robię wszystkiego idealnie, według instrukcji, więc jestem zła, za mało się staram i w ogóle to pewnie pójdę do piekła. Nikt mi nie sugerował, że nie jestem zdolna do małżeństwa - znajomy ksiądz powiedział tylko, że nie powinnam brać ślubu w takim stanie psychicznym, w jakim jestem obecnie. I to akurat prawda. Decyzja o ślubie nie była pochopna, bo jesteśmy długo razem, w sumie ponad dwa lata jesteśmy zaręczeni, chodziliśmy rok temu na cykl parunastu katechez przedmałżeńskich. Przepracowaliśmy wiele tematów, dzieci, choroby itd. Jestem pewna, że chcę, aby to mój narzeczony był moim mężem. Ale tak jak mówisz, muszę mocniej stanąć na nogi. Myślałam, że dobrze by było, gdybym przed ślubem odstawiła leki, które biorę - od długiego czasu już brałam małą ilość, tzw. dawkę podtrzymującą, czułam się dobrze, ale i tak się obawiałam, że jeśli zajde w ciążę, może to jakoś zaszkodzić dziecku. Więc parę miesięcy temu je odstawiłam. No i cóż, okazało się, że w sytuacji zwiększonego stresu (stracenie pracy, kończenie studiów, zbliżający się ślub) , nie dałam rady. Mam nauczkę na przyszłość. Postanowiłam, że jak będę czuła się lepiej, odmówię Nowennę Pompejańską. O dobry fundament dla naszej miłości. A gdzie weźmiemy ślub, podejmiemy decyzję później. Gdy sytuacja się ustabilizuje.

I jeszcze jedna rzecz - bardzo dziękuję wam wszystkim, że poświęciliście mi trochę Waszego czasu. Naprawdę miło przeczytać wasze rady i sugestie.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: