logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyœlij kartkę


 Nie mam ochoty na relacje z ludźmi.
Autor: Lidka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2020-05-31 19:26

Szczęść Boże,
Pewnie niektórzy powiedzą, że mój problem jest banalny, ale mnie on męczy. Mianowicie od pewnego czasu nie mam ochoty rozmawiać z rodzicami, wdawać się w dyskusję, przyjmować gości, a nawet obchodzić własnych urodzin czy imienin. Najchętniej całe dnie modliłabym się lub siedziała w kościele. Było to jeszcze "do wytrzymania" do poniedziałku. Ale w poniedziałek wszystko się zmieniło. Podczas modlitwy o uwolnienie i uzdrowienie z nałożeniem rąk kapłana upadłam. Poczułam jakby przedsmak nieba. Teraz doświadczyłam wielkiego pokoju i radości. Zerwałam z grzechem zwątpienia i zniechęcenia. Ale przerasta mnie to, że nie mogę w spokoju pomilczeć i modlić się. Co robić?

 Re: Nie mam ochoty na relacje z ludźmi.
Autor: Magdalena (---.centertel.pl)
Data:   2020-06-03 16:33

Lidko,

Część Twojego maila do "poniedziałku jest jasna. Ludzie często tak mają.
Ale od "poniedziałku" wszystko się zmieniło podczas modlitwy o uwolnienie i uzdrowienie z grzechu zwątpienia i zniechęcenia, ponieważ - jak piszesz - doświadczyłaś wielkiego pokoju i radości. To dobrze, ze doświadczyłaś radości i pokoju, tak zwykle bywa, to ważne przeżycie.

Pytasz co robić, bo to wszystko Cię teraz przerasta i nie możesz w spokoju pomilczeć i pomodlić się. Na razie zostaw swoje myśli w spokoju. Idź na spacer, porozmawiaj z bliskimi, obejrzyj dobry film, przeczytaj książę etc. Uspokój swoje wszystkie emocje, jakich doznałaś w trakcie modlitwy z nałożeniem rąk kapłana - niech one sobie po prostu "odpoczną".

Pozdrawiam

 Re: Nie mam ochoty na relacje z ludźmi.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2020-06-03 19:09

Weź pod uwagę, że w Niebie będą też ludzie, a nie tylko Bóg i Ty :) Jeśli więc teraz totalnie Cię od nich odrzuca, to coś jest nie tak... I trzeba się z tym jakoś zmierzyć. Może właśnie na modlitwie, która teraz przychodzi Ci z łatwością.

Dziękuj też Bogu za duchowe uzdrowienie. I zapisz je w swojej pamięci. Bo te mocne wrażenia prędzej czy później Ci miną. Niech wraz z nimi nie umknie Ci Boży dar. A do tych wrażeń staraj się nie przywiązywać ani ich specjalnie nie szukać. Prawdziwe Niebo przyjdzie w swoim czasie. Jego przedsmak to tylko cukierek na niełatwą drogę, taka zachęta (na samych cukierkach daleko się nie zajdzie).

 Re: Nie mam ochoty na relacje z ludźmi.
Autor: Dąbrowianka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2020-06-03 19:39

Tak, trzeba dać sobie trochę czasu na ochłonięcie. Jednak w dłuższej perspektywie nie chodzi o to, by robić tylko to, na co mamy ochotę. Oczywiście okazywać Bogu miłość na modlitwie należy i jest to piękne. Równie ważne jest jednak dawać ludziom miłość, na wzór naszego Pana służyć innym. On z miłości do nas zrobił to, na co wcale nie miał po ludzku ochoty. Najtrudniej jest dać siebie, swój czas, okazać zainteresowanie komuś nawet wtedy, gdy nam się nie chce. To wielkie wyzwanie na zwykłe dni.

 Re: Nie mam ochoty na relacje z ludźmi.
Autor: Ola (---.static.chello.pl)
Data:   2020-06-05 16:51

Maryi w momencie zwiastowania też wszystko się zmieniło. A mimo to nie zaszyła się w samotności, żeby się modlić, ale poszła pomóc Elżbiecie.

Módl się po wstaniu z łóżka i przed położeniem się spać, a w ciągu dnia módl się aktami strzelistymi, a poza tym spełniaj swoje obowiązki i dobre uczynki względem tych, których masz wokół siebie. To się na pewno spodoba Panu Jezusowi. Spędzanie z kimś czasu i rozmowa, to często też jest dobry uczynek.

 Re: Nie mam ochoty na relacje z ludźmi.
Autor: Margaret (---.wieszowanet.pl)
Data:   2020-06-08 21:18

Benedykt XVI, Deus caritas est 18

"Dzięki temu staje się możliwa miłość bliźniego w sensie wskazanym przez Biblię, przez Jezusa. Miłość bliźniego polega właśnie na tym, że kocham w Bogu i z Bogiem również innego człowieka, którego w danym momencie może nawet nie znam lub do którego nie czuję sympatii. Taka miłość może być urzeczywistniona jedynie wtedy, kiedy jej punktem wyjścia jest intymne spotkanie z Bogiem, spotkanie, które stało się zjednoczeniem woli, a które pobudza także uczucia. Właśnie wtedy uczę się patrzeć na inną osobę nie tylko jedynie moimi oczyma i poprzez moje uczucia, ale również z perspektywy Jezusa Chrystusa. Jego przyjaciel jest moim przyjacielem. Przenikając to, co zewnętrzne w drugim człowieku, dostrzegam jego głębokie wewnętrzne oczekiwanie na gest miłości, na poświęcenie uwagi, czego nie mogę mu dać jedynie za pośrednictwem przeznaczonych do tego organizacji, akceptując to, być może, jedynie jako konieczność polityczną. Patrzę oczyma Chrystusa i mogę dać drugiemu o wiele więcej niż to, czego konieczność widać na zewnątrz: spojrzenie miłości, którego potrzebuje. W tym właśnie przejawia się niezbędne współdziałanie między miłością Boga i miłością bliźniego, o którym mówi z takim naciskiem Pierwszy list świętego Jana. Jeżeli w moim życiu brak zupełnie kontaktu z Bogiem, mogę widzieć w innym człowieku zawsze jedynie innego i nie potrafię rozpoznać w nim obrazu Boga. Jeżeli jednak w moim życiu nie zwracam zupełnie uwagi na drugiego człowieka, starając się być jedynie „pobożnym” i wypełniać swoje „religijne obowiązki”, oziębia się także moja relacja z Bogiem. Jest ona wówczas tylko „poprawna”, ale pozbawiona miłości. Jedynie moja gotowość do wyjścia naprzeciw bliźniemu, do okazania mu miłości, czyni mnie wrażliwym również na Boga. Jedynie służba bliźniemu otwiera mi oczy na to, co Bóg czyni dla mnie i na to, jak mnie kocha."

Z powyższego, na co chciałam zwrócić uwagę (ale kontekst też ważny):

"Jeżeli jednak w moim życiu nie zwracam zupełnie uwagi na drugiego człowieka, starając się być jedynie „pobożnym” i wypełniać swoje „religijne obowiązki”, oziębia się także moja relacja z Bogiem. Jest ona wówczas tylko „poprawna”, ale pozbawiona miłości.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: