logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyœlij kartkę


 Trudna samotność z powodu schizofrenii.
Autor: dominika (35 l.) (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-11-02 01:03

Witam Was Wszystkich.
Pisze tutaj po raz pierwszy, choć forum to czytuję od dłuższego czasu. Mam poważny problem, dotyczacy samotności. Jestem 35 letnią kobietą, poświęciłam praktycznie swoje życie opiece nad schorowaną matką oraz babcią. Obecnie od 3 lat jestem już sama na świecie, ponieważ nie mam bliższej rodziny, a dalekiej rodziny po prostu nie znam nawet z imion i nie wiem, gdzie ich szukać. Moim marzeniem od zawsze było założenie rodziny, ale życie potoczyło się tak, że w wieku 17 lat zachorowałam na schizofrenię. Moja choroba na szczęście ma łagodny przebieg, nie trace kontaktu z rzeczywistością, nie mówię "od rzeczy", gdy mam nawrót choroby, a nawroty zdarzają sie rzadko - raz na kilka lat. Biorę leki, pracuję także jako osoba sprzątająca biura. Mam wyższe wykształcenie, ale miałam problem ze znalezieniem pracy, ponieważ posiadam grupe i przyznając się do swojej choroby, pracodawcy nie chcieli mnie zatrudniać. Obecnie nie marzę już o potomstwie, bo wiem, że ciąża mogłaby nasilić chorobę, choć dzieci uwielbiam i cierpię, gdy widzę dzieci, tęsknię za macierzyństwem. Pragnę jedynie obecnie małżeństwa, męża, który zaakceptowałby mnie z tą chorobą, ale każdy, którego poznawałam, po przyznaniu sie do choroby rezygnował ze znajomości. Bardzo cierpię z powodu samotności, spędzam wigilię z ludźmi biednymi i bezdomnymi, marzę i modlę się o poznanie dobrego męża, który mnie zaakceptuje. Myślę, ze dostałabym z pewnością pozwolenie od biskupa na małżeństwo, bo moja choroba ma bardzo łagodny przebieg. Ciężko mi wyobrazić sobie dalsze życie w samotności. Czasem widuję sie z przyjaciółmi, ale zauważyłam, ze odkąd pozakładali rodziny to widują sie w gronie swoich rodzin, ja czuję sie pomijana. Nie wybrałam samotności, jako drogi życia, nie znoszę, gdy ktoś nazywa mnie singlem, oddałabym wiele, by móc mieć chociaż męża, a nie wracać z pracy do pustego domu, gotować tylko sobie obiad, nie mieć nikogo, z kim można by porozmawiać, jak minął dzień. Dziś odwiedzałam groby i coś we mnie pękło...

 Re: Trudna samotność z powodu schizofrenii.
Autor: bvr (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-11-02 10:38

Zaraz, ale co to znaczy że "coś w tobie pękło"? Bo na tym jakby zakończyłaś (choć postawiłaś wielokropek), a brzmi trochę niepokojąco.

 Re: Trudna samotność z powodu schizofrenii.
Autor: dominika (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-11-02 16:48

Chodziło mi o to, że poczułam się jeszcze gorzej, że ta samotność i brak najbliższej osoby i najbliższych jest przerażająca dla mnie i bardzo bolesna.

 Re: Trudna samotność z powodu schizofrenii.
Autor: Tomasz (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-11-02 17:21

Odpowiem niezupełnie na temat. Nie wiem, jakie dokładnie masz wykształcenie, ale jeśli choroba nie jest przeciwwskazaniem do pracy zgodnej z Twoim wykształceniem to czy na pewno musisz mówić potencjalnym pracodawcom, że masz schizofrenię? U mnie też rozpoznano odmianę tej choroby (schizofrenię prostą), a pracuję jako inżynier, jestem jedną z lepiej zarabiających osób u mnie w firmie (w tej chwili zarabiam około 5000zł na rękę) i to rozpoznanie nikomu nie przeszkadza. U mnie rozpoznano chorobę wiele lat po rozpoczęciu pracy, mówiłem o tym dyrekcji i nie jest to przeszkodą w mojej pracy, a że kierownictwo jest ze mnie zadowolone to nikomu to nie przeszkadza. Dlatego zastanawiam się, czy nie dałoby się doprowadzić do sytuacji, że pójdziesz na rozmowę o pracę bez informowania o swojej chorobie? Może porozmawiaj z lekarzem, czy jest taka możliwość?

Odnośnie samotności - tu wiele nie podpowiem. Też jestem singlem (chociaż w moim wypadku powód jest raczej inny - jestem mocno otyły), mam już 48 lat i mieszkam z rodzicami - trochę ja się nimi opiekuję, a trochę oni mną i nie bardzo wiem, co będzie, jak zostanę sam. Nie wyobrażam sobie życia na własną rękę, bo niektóre rzeczy mnie przerażają - nie potrafię zająć się domem, nie potrafię zrobić wokół siebie porządku, nie potrafię pilnować opłat za mieszkanie i innych podobnych codziennych rzeczy. No cóż, jak zabraknie rodziców to może będę w stanie wynająć jakąś gospodynię domową, która mi to wszystko ogarnie, tylko nie wiem, gdzie takiej szukać? Ale na razie po prostu żyję i przestaje mnie obchodzić, co się ze mną stanie w przyszłości.

Co do Ciebie - może znajdziesz kogoś, kto zaakceptuje Ciebie z Twoją chorobą. Odnośnie małżeństwa - na pewno nie możesz ukrywać swojej choroby przed potencjalnym małżonkiem, bo to może spowodować unieważnienie małżeństwa. Ale życzę Ci, żebyś znalazła kogoś, kto pokocha Cię taką, jaka jesteś. Pomodlę się w tej intencji.

 Re: Trudna samotność z powodu schizofrenii.
Autor: Asia (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2019-11-02 17:37

Myślę, że pękło w tym sensie, że nie mogła dłużej kryć tego w sobie, że chciała to przed kimś wypowiedzieć i zdecydowała się napisać tutaj o tym. W tym sensie coś w niej pękło. Coś, co w sobie dłuższy czas chowała, skrywała, nosiła w sobie. W takiej jakby kuli. I ta kula, to "coś" w niej, coraz bardziej wypełnione smutkiem, żalem, może też łzami - takimi chowanymi, duszonymi w sobie, których nikt nie widział, które płynęły tam, w środku - wczoraj nagle w niej tak właśnie jakby pękło. Może na widok tych wszystkich osób na cmentarzu, przy grobach. Zwykle, większość z tych osób nie przychodzi tam sama. Przychodzą całymi rodzinami. W większości. A takie pojedyncze, samotne osoby jakby giną w tym tłumie. I mogą się poczuć jeszcze bardziej samotne. I ten nagromadzony w nich smutek, ta jakby kula w nich pęka. Myślę, że dotknięta Jego miłością. Bo On przecież wszystko widzi, wie, jak dany człowiek się czuje. I widząc podchodzi wtedy jeszcze bliżej obejmując go i przytulając do siebie. Może mówiąc - "Nie płacz. Ja jestem z tobą. Nie jesteś sama." I wtedy, pod wpływem tych słów, dotyku Jego dłoni, Jego obecności, miłości w człowieku coś pęka i nie potrafi tego dłużej kryć w sobie. I chce to przed kimś wypowiedzieć. Wyżalić się, wypłakać. Ja myślę, że w takim sensie coś w niej pękło.

 Re: Trudna samotność z powodu schizofrenii.
Autor: Lola (---.pool85-56-98.dynamic.orange.es)
Data:   2019-11-02 20:39

Tomek, Dominika moze sie poznacie? Jestescie w podobnym wieku, macie taka sama chorobe, i pewnie wiele wspolnych wartosci i tematow.... Jak tak czytam Wasze posty to sama chcialabym miec takich znajomych jak Wy - szczerych, wartosciowych, inteligentnych. Nie traccie nadziei.

 Re: Trudna samotność z powodu schizofrenii.
Autor: Asia (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2019-11-02 20:49

Dominiko, myślę, że masz dwa wyjścia. Albo nie poddawać się, nie rezygnować z marzeń i szukać dalej tej drugiej połówki. Albo zgodzić się na to, jak jest. Zaakceptować swoją samotność. Zgodzić się i spróbować się w tym odnaleźć. Dostrzec te dobre strony. Spróbować je dostrzec albo szukać ich. W sumie to jest też trzecia droga, trzecie wyjście. Takie trochę połączenie tych dwóch - żeby zgodzić się na to, jak jest i starać się w tym odnaleźć, a jednocześnie nie rezygnować z marzeń, które mogą się kiedyś spełnić, chociaż może niekoniecznie w taki sposób, jak się tego spodziewasz czy jak to sobie wyobrażasz. Jest takie opowiadanie o trzech drzewach. Może je znasz. Jeśli nie, przeczytaj. Jeśli chcesz.

"Dawno temu, w lesie na wysokim wzgórzu rosły trzy piękne drzewa. Pewnego dnia zaczęły zwierzać się sobie z tego, o czym marzą i jakie mają ciche pragnienia. Pierwsze drzewo powiedziało: "Moim marzeniem jest, żeby kiedyś zrobiono ze mnie piękną szkatułkę, rzeźbioną i obijaną złotem. W niej, żeby przechowywane były klejnoty, złoto, srebro i żeby wszyscy ludzie podziwiali moją piękność. Drugie drzewo powiedziało: "Kiedyś stanę się dużym i bardzo mocnym statkiem. Będę przewozić królów i królowe w dalekie miejsca, i wszyscy będą czuli się bezpiecznie, widząc moją odporność." Trzecie drzewo powiedziało: "Ja chcę być najwyższym i najprostszym drzewem w całym lesie. Chcę, by ludzie, gdy mnie zobaczą na wzgórzu, podziwiali moją potęgę, chwalili Boga widząc, jak moje konary sięgają nieba i przez to pamiętali mnie na zawsze."

Upłynęło kilka lat i któregoś dnia przyszło do lasu paru drwali. Jeden z nich podszedł do pierwszego drzewa i powiedział: "To drzewo wygląda szlachetnie, myślę, że uda mi się sprzedać go cieśli". Drzewo było zadowolone, bo wiedziało, że cieśla zrobi z niego piękną szkatułkę. Inny drwal zaczął ścinać drugie drzewo i stwierdził, że jest bardzo mocne, więc będzie się nadawać na statek i uda mu się sprzedać je w porcie. Drzewo było zachwycone, widząc spełniające się marzenia. Gdy drwale podeszli do trzeciego drzewa, ono zadrżało ze strachu. Wiedziało, że jeśli drwale je zetną, to nie spełnią się żadne jego marzenia. Trzeci drwal powiedział, że nie potrzebuje jakiegoś specjalnego drzewa, i to właśnie mu wystarczy.

Cieśla po kupnie pierwszego drzewa zastanawiał się, co z niego zrobić. W końcu zrobił żłobek, który wypełniono sianem i zwierzęta jadały z niego. To nie było wcale tym, o czym drzewo marzyło. Drugie drzewo zostało pocięte na deski i zbudowano z niego mały statek rybacki. Jego marzenia o tym, by przewozić królów i być potężnym statkiem, również szybko się skończyły. Trzecie drzewo zostało pocięte na duże klocki i pozostawione bez użytku przez wiele lat.

Powoli drzewa zapomniały o swoich marzeniach. Ale któregoś dnia do pomieszczenia dla zwierząt przyszli mężczyzna i kobieta. Ona urodziła dziecko i położyli je w żłobku. Pasterze i królowie zaczęli odwiedzać to dziecko i nagle drzewo zrozumiało, że leżał w nim najdroższy klejnot na świecie.

Minęło znowu trochę lat i grupka mężczyzn wsiadła w mały statek rybacki. Jeden z nich był bardzo zmęczony i zaraz usnął. Odpłynęli trochę od brzegu, a na morzu powstała wielka burza. Drzewo, z którego zrobiono statek bało się, że nie będzie w stanie ochronić tych ludzi przed utonięciem. Mężczyźni byli przerażeni i obudzili tego jednego, który spał. Ten wstał i w jednym momencie uspokoił burzę. Drzewo zrozumiało wtedy, że wiozło kogoś najwspanialszego, wiozło Króla Królów.

Na koniec ktoś zobaczył drzewo, leżące bez użytku. Zabrano je, pocięto i niesiono przez miasto. Ludzie śmiali się i ubliżali człowiekowi, który je niósł. Gdy się zatrzymali, człowieka tego przybito do drzewa i wzniesiono na wzgórzu, by umarł. Ziemia się zatrzęsła, ciemno się zrobiło w ciągu dnia i drzewo zrozumiało nagle, że stało wysoko na wzgórzu, że było mocne, i że znalazło się najbliżej nieba i Boga, bo Zbawiciel właśnie umarł na nim.

Jaki jest morał tej legendy? Gdy w życiu coś ci się nie darzy, plany ci się krzyżują, wiedz że Pan Bóg ma plan, przeznaczony specjalnie dla ciebie. Jeśli mu zaufasz, to otrzymasz więcej błogosławieństw, niż kiedykolwiek mógłbyś sobie wyobrazić. Każde z drzew otrzymało to, czego pragnęło, tylko nie w taki sposób, w jaki się spodziewało."

 Re: Trudna samotność z powodu schizofrenii.
Autor: dominika (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-11-02 22:32

Tylko, ze musze sie przyznawać do choroby, ponieważ posiadam grupę niepełnosprawności i pracodawca zawsze chce dokumentację, na co jest ta grupa. Także cierpię na schizofrenię prostą. W moim przypadku nauczyłam się prowadzenia domu już bardzo wcześnie, bo jako 15 latka, moja mama lata chorowała, później doszła choroba babci, wiec byłam jedyną opiekunka ich oraz osoba, która musi dom prowadzić. W zawodzie nie pracuję, ponieważ to ogromny stres, a mnie sie pod wpływem stresu własnie stan zdrowia pogarsza - z zawodu jestem nauczycielem nauczania początkowego. Asia idealnie zobrazowała w swojej wypowiedzi to, co kryły moje słowa że "coś we mnie pękło". Widziałam na cmentarzu rodziny, praktycznie niewielki odsetek ludzi przychodzi na cmentarz samotnie. Pomyślałam sobie, że gdy odejdę kiedyś z tego świata, to nawet nie będzie mnie miał kto pochować, bo nie mam żadnej rodziny, ani naprawdę bliskich przyjaciół. Poza tym, samotność bardzo negatywnie wpływa na samopoczucie psychiczne, ciężej się wychodzi z choroby. Gdybym teraz trafiła do szpitala psychiatrycznego, to nikt by mnie nie odwiedził nawet. Od swoich przyjaciół zawsze dostaję życzenia świąteczne, oni spędzają święta w swoim rodzinnym gronie, ale nikt nigdy nie zapyta, czy może nie chciałabym przyjść na Wigilię lub Wielkanoc. Poza tym czuję się źle w sytuacji swojej samotności, gdyż jestem bardzo wierzącą osobą, wiem, że istotną sprawą w życiu katolickim jest właśnie założenie rodziny. Nie jestem osobą duchowną, bym mogła czuć się zwolniona z tego. Często księża w mojej parafii przy okazji kazań podkreślają, ze obecnie wielu ludzi boi sie zakładać rodzinę, że wolą żyć jak single, że nie widzą perspektywy samotnej starości. Czuję sie winna, w jakiś sposób niepasująca do życia chrześcijanina-katolika. Jeżdżę często na pielgrzymki z naszej parafii, tam też przeważnie rodziny lub osoby starsze - owdowiałe. Czuję się niedopasowana, w jakiś sposób wybrakowana jako kobieta.

 Re: Trudna samotność z powodu schizofrenii.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2019-11-02 23:33

Jednego jestem absolutnie pewna - nie można dać się zgnieść zdaniom mówiącym coś w stylu, że "powinnością katolika" jest założenie rodziny. To, co pobrzmiewa w Twojej wypowiedzi, to echo zdania bardzo krzywdzącego. Nie przejmuj się takimi opiniami.
Swoją drogą, jest faktem, że księża czasem nie czują tego, jak obciążające wygłaszają opinie i jak dziwnie adresują niektóre formy pobożności, dzieląc parafian na takie "stany", które pomijają osoby samotne (bez względu na motywację). Mam tu konkretne obserwacje...
Nie każdy jest powołany do założenia rodziny, nie każdemu dane spotkać odpowiednią osobę. Kościół nie jest podzielony na stany dobre: małżeństwo i kapłaństwo // konsekracja - oraz reszta "zła", niewystarczająco katolicka. Nie, samotność NIE jest powodem do tego, by czuć się wybrakowanym katolikiem albo wybrakowaną kobietą! Nie pozwól sobie wmówić, że jesteś gorsza!
I nie wycofuj się przypadkiem z życia w środowisku, np. z pielgrzymek. Masz takie same prawa i taką samą godność, jak wspomniana wdowa czy żona!

 Re: Trudna samotność z powodu schizofrenii.
Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data:   2019-11-02 23:34

Dominiko,
tak bardzo szybko i bardzo krótko - w życiu chrześcijanina istotne jest dążenie do świętości. Zakładanie rodziny nie jest obowiązkowe, a czasem nawet - nie jest możliwe (trudno zakładać rodzinę, jak się nie ma z kim). Nie czuj się więc ani winna, ani wybrakowana.

Spróbuj poszukać Mszy dla singli, czy w ogóle duszpasterstwa dla singli. Miałam sewgo czasu do czynienia tylko z jednym, ale dobrze pamiętam ten moment - i ulgę, kiedy odkryłam, że wreszcie znalazłam miejsce dla siebie.
To może być dobre miejsce, żeby spojrzeć na pewne sprawy z innej perspektywy, poznać ludzi o podobnych wartościach i mających podobne problemy.
Oraz - może się również tak zdarzyć - raz na zawsze rozwiązać problem samotności.

 Re: Trudna samotność z powodu schizofrenii.
Autor: Wierna (78.8.105.---)
Data:   2019-11-03 01:25

Dominiko, pamiętaj, że sensem naszego życia jest Jezus Chrystus.
A to, co napisałaś w kwestii wybrakowania jest często powielanym błędem, który nieraz doprowadza wielu samotnych ludzi do rozpaczy. Ten problem wcale nie wiąże się z Twoją chorobą, natomiast prawdopodobnie z niewystarczającą opieką duszpasterską dla osób stanu wolnego. Niestety to kwestia często lekceważona w Kościele, sądzę, że wypada nieraz o tym przypominać.
"Pragnę jedynie obecnie małżeństwa,","oddałabym wiele, by móc mieć chociaż męża" - szczerze? średnie te motywacje, zrobienie sobie bożka z takich pragnień może tylko zaszkodzić. Drugi człowiek jest dopełnieniem Bożej Miłości, nie celem samym w sobie.
Dużo dobra i opieki Matki Bożej.

 Re: Trudna samotność z powodu schizofrenii.
Autor: Tomasz (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-11-03 13:08

Dominiko, nie wiem, jak w Twoim przypadku, ale w moim jakieś zajęcie, w które się zaangażuję daje mi wyrwanie z wszechogarniającego zobojętnienia i zniechęcenia. Jeśli w pracy dostanę temat, który mnie "pochłonie" to z jednej strony pracodawca jest zadowolony, bo praca mi wtedy dobrze idzie, a z drugiej ja się czuję lepiej. Jednak jeśli z wykształcenia jesteś nauczycielem nauczania początkowego to może wyglądać inaczej. Piszesz, że lubisz dzieci, ale z drugiej strony piszesz, że praca w zawodzie wywoła u Ciebie stres, co spowoduje pogorszenie Twojego stanu. To rzeczywiście jest problem, pewnie na mnie stres też by źle wpływał. Z tym, że moja praca jest raczej bezstresowa. Może ma to związek z moją obojętnością na to, co mnie otacza, ale już dawno nie doświadczyłem stresu.
Wydaje mi się, że gdybyś była w stanie znaleźć sobie jakieś zajęcie, w które się całą sobą zaangażujesz to może dobrze to by na Ciebie dobrze wpłynęło? Przypuszczam, że obecna praca (sprzątanie biur) nie daje Ci okazji do wielkiego zaangażowania, ale piszesz też, że spędzasz wigilie z biednymi i bezdomnymi. Może potrafiłabyś się odnaleźć w pracy na rzecz takich ludzi? Nie wiem, nie znam tych realiów, ale może porozmawiaj ze swoim lekarzem na ten temat, co on o tym myśli?

 Re: Trudna samotność z powodu schizofrenii.
Autor: dominika (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-11-03 18:40

Tak, wiem, że sensem życia jest Jezus Chrystus i nigdy o tym nie zapominam. Jednak własnie pragnienie, które towarzyszy mi od wieku nastoletniego - żeby mieć rodzinę, dziecko, męża zawsze było takim nadziemnym ziemskim pragnieniem. W dodatku z wiekiem własnie przerodziło się w poczucie niższości, gdy już w pewnym wieku mój stan cywilny nie zmieniał się, a zewsząd słyszałam słowa, które mi nie pomagały, a dobijały. Stereotypowe słowa, ale dla kobiety, która pragnęła rodziny nawet najdrobniejsze uwagi na ten temat są bolesne. Mam pasję- pisze wiersze, maluję, pomagałam także w przykościelnej świetlicy środowiskowej, ale popadałam w przygnębienie patrzac na dzieci, przebywając z nimi, wtedy własnie odzywały się we mnie pragnienia bycia matką ze zdwojoną siłą. Gdybym chociaz mogła zostać matką chrzestną to dałoby mi wiele, ale nie mam rodziny, a znajomi chrzestnych wybierali wśród członków swych rodzin. Moja obecna praca nie jest praca wymagającą, nie spełniam się w niej, ale nie stresuję także - co jest wielkim plusem, ponieważ właśnie pod wpływem stresu mój stan się pogarsza i mam później problem z bezsennością, migrenami koszmarnymi, ogromnymi lękami, więc jej nie zmieniam. Miałam epizod pracy biurowej, no ale dwie koleżanki z biura wciąż się czepiały mnie, wciąż były niemiłe z powodu mojej powolności w pracy, podsmiewały się, wytrzymałam miesiąc, stan psychiczny mi się pogorszył, wpadłam w lęki i zrezygnowałam.

 Re: Trudna samotność z powodu schizofrenii.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2019-11-05 03:52

Panie, prosiłem Cię o siłę, aby mi się dobrze wiodło,
a Ty pozwoliłeś mi stać się słabym, abym nauczył się posłuszeństwa.
Prosiłem o zdrowie, abym mógł dokonywać wielkich rzeczy,
a otrzymałem chorobę, by czynić, co lepsze.
Prosiłem o bogactwa, aby być szczęśliwym, a stałem się biednym, by być nędzarzem.
Prosiłem o władzę, aby ludzie mnie podziwiali, a jestem bezsilny, aby zatęsknić za Tobą.
Prosiłem o przyjaźń, abym nie musiał żyć samotnie,
a Ty dałeś mi serce, abym kochał wszystkich moich braci.
Nie otrzymałem nic z tego, czego się spodziewałem.
Nie otrzymałem nic z tego, o co Cię prosiłem.
Prawie że wbrew mojej woli zostały wysłuchane moje niewypowiedziane modlitwy,
i jestem obdarowany najbardziej ze wszystkich.
Dzięki Ci, Panie.

(Modlitwa chorego z jednego z nowojorskich szpitali wyryta na tablicy z brązu i umieszczona przy wejściu do szpitala).

Czy zetknęłaś się z tą modlitwą, Dominiko? Jeśli tak, czy próbowałaś znaleźć w niej wskazówki dla siebie?

 Re: Trudna samotność z powodu schizofrenii.
Autor: dominika (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-11-05 23:41

Nie, pierwszy raz tę modlitwę czytam. Dziękuję za nią oraz wczesniejsze opowiadanie o trzech drzewach, ponieważ wywołało to w moim sercu spokój oraz nadzieje na pogodzenie się z obecną sytuacją :-)

 Re: Trudna samotność z powodu schizofrenii.
Autor: Tomasz (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-11-07 20:57

Mam wrażenie Dominiko, że mimo wszystko jakoś Ci się w życiu układa. Może mogłoby być inaczej, ale chyba nie jest najgorzej. Natomiast zastanawia mnie coś innego. Otóż w moim wypadku: mam tendencję do zobojętnienia na wszystko, trudno mi nawiązać kontakt z druga osobą, jakoś zamykam się w sobie, a odnośnie założenia rodziny czy posiadania dzieci - taka perspektywa mnie po prostu odpycha, bo wiem, że nie sprostałbym roli męża i ojca. Nie potrafię autentycznie zająć się podstawowymi domowymi obowiązkami, w przypadku kontaktu z dziećmi raczej siedzę na uboczu i patrzę, jak inni się nimi zajmują, a sam nie chcę ani nie potrafię się w to zaangażować. Wydawało mi się, że te rzeczy są w jakiś sposób powiązane z tą chorobą. Ty natomiast najwyraźniej odczuwasz te potrzeby, które dla mnie są obce. Przy schizofrenii prostej ponoć pogłębia się niezdolność do samodzielnego życia społecznego, a mam wrażenie, że u Ciebie to nie występuje. U Ciebie chorobę rozpoznano już bardzo dawno, a to choroba bardzo rzadko występująca i podobno można ją pomylić z innymi. Nie chcę "robić za specjalistę" w tym temacie, ale po prostu mam wątpliwości, czy na pewno Twoja diagnoza jest prawidłowa? (Możliwe też, że u mnie rozpoznanie jest błędne - u mnie chorobę kilka lat temu rozpoznała starsza lekarka, która już nie pracuje, a kolejni lekarze, u których się leczę po prostu wciąż przepisują mi zapisane przez nią leki bez ponownego przeanalizowania tematu). Chętnie porozmawiałbym z Tobą na temat objawów choroby, bo mam duże wątpliwości co do rozpoznania (zarówno u Ciebie jak i u siebie), ale rozumiem, że możesz nie chcieć o tym pisać, zwłaszcza na forum publicznym.

 Re: Trudna samotność z powodu schizofrenii.
Autor: Iris (82.177.5.---)
Data:   2019-11-08 07:37

"Ty natomiast najwyraźniej odczuwasz te potrzeby, które dla mnie są obce"
Tomaszu, i zdrowi ludzie nie odczuwają nieraz tych potrzeb. Nie twierdzę, że choroba nie wpływa na Wasze życie, być może właśnie jest tak, że analizujecie wszystko tak dogłębnie z jej powodu? Jednak wydaje mi się, że zarówno Ty jak i Dominika doszukujecie się źródeł Waszych problemów w złym zakresie. Zauważcie, że zdrowe osoby borykają się dokładnie z tym samym - wtedy jeszcze trudniej o wytłumaczenie sobie takiego stanu rzeczy.

 Re: Trudna samotność z powodu schizofrenii.
Autor: dominika (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-11-09 05:48

Ja również mam problemy z kontaktami społecznymi, mam tendencję do zamykania się w swoim świecie, w swoich myslach, ale zwalczam to, bo własnie pragnę w głębi duszy kontaktu z ludzmi, mimo, ze często odczuwam właśnie potrzebe izolacji- to takie sprzeczne. A funkcjonuje dobrze, ponieważ nie mam innego wyjścia, jestem sama zupełnie, gdybym się poddała to poszłabym chyba pod most, bo nie miałby mi kto ugotować obiadu, opłacić mieszkania, załatwić spraw. Było ciężko na początku , ale w chwili, gdy moi bliscy musieli polegać na mnie, to jakby odezwała się jakaś wewnętrzna siła i wola walki. Nie jestem obojętna mimo choroby, bo zależy mi na tym, by żyć, gdy jest źle, gdy przychodza jakieś lęki, obawy, to staram się je zwalczać, bo jeśli nie zawalczę o siebie, to nikt o mnie nie zawalczy. A potrzebe macierzyństwa i małżeństwa mam niemal od dziecka, pojawiło się to jeszcze przed chorobą i choroba tego nie zmieniła, myślę, że jest to zależne od tego, ze jestem kobietą, posiadam instynkt macierzyński po prostu.

 Re: Trudna samotność z powodu schizofrenii.
Autor: Tomasz (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-11-10 18:27

"własnie pragnę w głębi duszy kontaktu z ludzmi, mimo, ze często odczuwam właśnie potrzebe izolacji - to takie sprzeczne"
Myślę, że tu Cię rozumiem.

"A funkcjonuje dobrze, ponieważ nie mam innego wyjścia, jestem sama zupełnie, gdybym się poddała to poszłabym chyba pod most, bo nie miałby mi kto ugotować obiadu, opłacić mieszkania, załatwić spraw."
Właśnie tego się kiedyś obawiałem w moim przypadku. Że jak zostanę sam to nie poradzę sobie z najprostszymi codziennymi sprawami. Kiedyś to nawet doprowadziło mnie do panicznego lęku o swoją przyszłość. Ale teraz zobojętniałem i na to. Nie wiem, co będzie, może wyląduję "pod mostem", ale teraz już mnie to nie porusza. Natomiast czytając Twoją wypowiedź myślę, że może i ja sobie jakoś poradzę, jak mnie do tego zmusi życie?

Chyba w pewnym zakresie rozumiem też Twoją potrzebę małżeństwa i macierzyństwa. Rzeczywiście, jak pomyślę to u mnie też są pewne instynktowne potrzeby w podobnym kierunku, ale chyba świadomość tego, że ja się do tego nie nadaję spycha je na dalszy plan i po prostu to ignoruję.

Natomiast, jak pisałem, interesują mnie występujące u Ciebie objawy choroby. Chciałbym szczerze porozmawiać o tym z kimś drugim, kto to przeżywa, a nie znam innej takiej osoby w moim otoczeniu. Jeśli nie sprawia Ci to problemu to napisz o tym tutaj. Jeśli nie chcesz o tym pisać - napisz że nie chcesz i OK, zrozumiem to i nie będę nalegać. Jeśli jednak zgodzisz się ze mną porozmawiać, a nie chcesz o tym pisać tutaj to możemy poszukać innego sposobu kontaktu, np. mailowego.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: