Autor: Adrian (---.002.204.pools.vodafone-ip.de)
Data: 2019-11-03 19:57
Witajcie.
Piszę tutaj bo już nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem. Zacznę od tego, że kiedyś bardzo głęboko wierzyłem i ufałem Bogu, z czasem się to zmieniło. Zacząłem pić, palić i starałem przypodobać się ludziom, żeby patrzyli na mnie jak na kogoś fajnego. To było dawno temu... od tamtej pory nie potrafiłem uwierzyć, starałem się ale czułem pustkę i głos z tyłu głowy, że to nie możliwe, żeby Bóg istniał, nauka nie jest w stanie tego potwierdzić, jest nielogiczny, chce skazać mnie na piekło bo chcę być po prostu szczęśliwy i szukam do tego środka.
W pewnym momencie już nie miałem niczego do stracenia, wiadomo "Jak trwoga to do Boga" uklęknąłem i się modliłem najlepiej jak umiem, na chwilę przyniosło mi to o dziwo ulgę więc modliłem się szczerzej i "mądrzej", ale z czasem, zaczęło się sypać więcej i więcej. Obecnie moja psychika to sieczka, mam myśli samobójcze i nie widzę sensu dalszej egzystencji. Mam dużo znajomych, jestem dobrym pracownikiem z rokowaniem na przyszłość a czuję się pusty jak skorupa. Dlaczego Bóg mnie na to skazał? dlaczego taki scenariusz mu odpowiada? dlaczego choć trochę nie pomoże mi w tym, żebym mu zaufał. Przecież Bóg podobno kocha każdego? nawet jeśli zbłądziłem, dlaczego nie chce mi pomóc wyjść z tego szamba w którym się znalazłem?
Wybaczcie za wylany żal, ale wszystko chyba mnie trochę przerasta.
|
|