logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
O. Rufus
Filary życia duchowego
Franciszkański Świat


Zanurzenie w Bogu i trwanie w Kościele

Wymienione filary stanowią mocną podstawę i uzasadnienie naszego zanurzania się w Bogu oraz liczenia się z Bogiem w całym życiu, we wszystkich jego sferach. To odpowiedź na pytanie (a czasem na zarzut), dlaczego trwamy przy Bogu i w Bogu, a konsekwentnie – dlaczego jesteśmy w Kościele i z Kościołem.

Aby to zanurzenie w Bogu i trwanie w Kościele było integralne (pełne), owe filary muszą być utrzymane w dobrym stanie. Niektóre zaś mogą być mocne, a inne słabsze; niektóre na zewnątrz mogą wyglądać pięknie i trwale, zaś w środku być puste (a bywa też odwrotnie). Czasem jednych nie można naprawić – wtedy koniecznym jest wzmacnianie pozostałych. Filary, aby mogły spełniać swoje zadanie, potrzebują konserwacji a czasem gruntownego remontu. Choć rzadko grozi im radykalne zniszczenie (które plastycznie można by przyrównać np. do zniszczenia dokonywanego przez detonację ładunków wybuchowych), to jednak wciąż narażone są one na działanie różnych – czasem trudno dostrzegalnych, szkodników.
Kościół jest budowlą zbudowaną z żywych kamieni, a tymi kamieniami my jesteśmy, stanowiąc jednocześnie niejako filary, na których wspiera się budowla Kościoła. Warto popatrzeć na budowlę swojego życia, czy jest taka, jakiej wzór widzimy w Ewangelii...?

Jeśli jest inaczej, warto przyjrzeć się poszczególnym filarom naszego życia duchowego i poprawić te, które są być może już w opłakanym stanie. Aby potem móc o sobie powiedzieć: "Człowiek rozumu i wiary, Bóg jest dla mnie Kimś znanym i ważnym, staram się żyć święcie i staję odważnie w obronie Boga, Kościoła. Nie zaś głupi czy grzesznik, religijny schizofrenik postępujący w myśl zasady: Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek."

Kiedy w głowie się nie mieści

Niekiedy człowiek, który zdobył trochę władzy lub wiedzy, potrafi palnąć bezmyślnie, że "istnienie Boga już w głowie mi się nie mieści". Takie "odkrycie" zdarza się niektórym ludziom, gdy obejmą jakieś stanowisko, osiągną wyższą pozycję w społeczności, zobaczą większe miasto niż to, w który żyli dotychczas, zwiedzą trochę świata lub nabędą więcej o nim wiedzy (np. w szkole czy podczas studiów).
Już w samym określeniu dostrzegamy, że osoby te nie podważają faktu istnienia Boga, ale zdradzają osobistą trudność, pewne ograniczenie – w głowie mi się nie mieści.

Trudno powiedzieć, czy to rzeczywiście jest umysłowe ograniczenie – na wzór pamięci operacyjnej komputera – i mają zbyt mało intelektualnych możliwości (żeby nie tylko posiadać, ale móc wgrać program użytkowy i z niego korzystać), czy rzeczywiście ich możliwości umysłu są tak małe, że po przyjęciu pewnej ilości wiedzy i doświadczeń, aby móc normalnie funkcjonować – muszą pozbyć się tego, co wcześniej posiadali z poznania i wiedzy o Bogu.
Podobną jest sytuacja, w której człowiek zatrzymuje się na poziomie teoretycznego przyjmowania Boga (niesławne: "wierzący niepraktykujący"), bez uwzględniania Boga w życiu. To znowu przypomina komputer, który dobrze funkcjonuje tylko wtedy, gdy obciążony jest jedynie programami operacyjnymi. Natomiast w chwili, gdy usiłujemy skorzystać z programów użytkowych, natychmiast się zawiesza. Bezsensowne jest samo posiadanie komputera, z którego nie można korzystać.

Trudno orzec z całą pewnością, ale jakieś ograniczenia osób wyżej wymienionych pewnie w tych stwierdzeniach i postawach się ujawniają.

o. Rufus, franciszkanin

     
 
poprzednia  1 2 3 4
 



Pełna wersja katolik.pl