logo
Sobota, 07 grudnia 2024 r.
imieniny:
Ambrożego, Marcina, Sobiesława – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
ks. Łukasz Piotrowski
Filary tożsamości
Idziemy
fot. Serhat Beyazkaya | Unsplash (cc)


W niepewnym świecie tożsamość zyskuje na znaczeniu. Kto potrafi odpowiedzieć na pytanie „Kim jestem?”, zyskuje przewagę nad tymi, którzy się wahają.

 

Tożsamość, czyli świadomość siebie oraz świadomość przynależenia do grupy (najważniejsza jest tożsamość narodowa), budujemy przez nabywanie doświadczeń. Następnym etapem jest refleksja nad tym, co one niosą. W wyniku doświadczeń i refleksji rodzi się identyfikacja – człowiek potrafi określić siebie.

 

Najważniejsze pytanie

 

Kim jestem? Od odpowiedzi na to pytanie zależy bardzo wiele, począwszy od fundamentalnej kwestii samego istnienia: jestem człowiekiem, przychodzę na świat w konkretnej rodzinie, w określonej przestrzeni geograficznej. Potrafię określić się pod kątem biologiczno-psychicznym: jaka jest moja płeć, jaki mam temperament, jakie cechy osobowości we mnie dominują. Identyfikuję się jako część większej społeczności: jakie miejsce zajmuję w społeczeństwie, jakie mam zadania, jaka jest moja przynależność narodowa. Wreszcie: wierzę w Boga czy nie? A jeśli tak, to jakiego Boga wyznaję?

 

Wychowanie w rodzinie, szkole, społeczeństwie i wspólnotach religijnych powinno dawać każdemu szansę na zdobycie odpowiedzi na pytanie „Kim jestem?”. Im bardziej świat staje się niestabilny, tym bardziej potrzeba jasnych i mądrych treści identyfikacyjnych, które pozwolą człowiekowi odnaleźć siebie w przestrzeni zmiany, podejrzliwości i chaosu. A tak coraz częściej postrzegamy współczesność.

 

Kryzysy współczesności

 

Być może warto przyzwyczaić się do myśli, że najbliższe lata, może nawet dekady, będą czasem kryzysu. Także w dziedzinie tożsamości. Dziś podaje się w wątpliwość najbardziej, zdawałoby się, oczywiste przestrzenie identyfikacji. Za chwilę pytanie o tożsamość płciową będziemy mogli nazwać klasycznym dylematem Zachodu pierwszej połowy XXI w. W przestrzeni publicznej pojawiła się nowa definicja płci. Teoria gender wyznacza trendy. Tradycyjna wizja człowieka jako mężczyzny i kobiety, zakładająca określone z góry role męża i ojca, żony i matki, jest wypierana przez narrację, zgodnie z którą płeć i role społeczne z nią związane można modelować, przechodząc między tożsamościami. W tym ujęciu tożsamość płciowa jest płynna. Płynne są też inne przestrzenie identyfikacji. Mężczyźni stają się coraz bardziej kobiecy, a kobiety przejmują role męskie. Małżeństwo staje się związkiem partnerskim, ojcostwo i macierzyństwo – rodzicielstwem. Za zmianą pojęć następuje zmiana punktów odniesienia, wartości i sposobu życia.

 

Obserwujemy też kryzys w dziedzinie kultury. W XX w. świat zachodni zderzył się z tragicznymi skutkami komunizmu i faszyzmu. Oba totalitaryzmy snuły wizje nie tylko polityczne, ale też kulturowe. Komunizm oferował zbawienie w postaci dominacji klasy robotniczej, faszyzm – w postaci dominacji narodu. W obu wypadkach ideologia wykrawała z przestrzeni publicznej wszystko, co nie pasowało do jej wąskiego gorsetu. Refleksja nad złem komunizmu i faszyzmu doprowadziła filozofów, ludzi sztuki i nauki do zmiany wektorów. W połowie XX w. kultura Zachodu skręciła w stronę „małych narracji”.

 

Kultura „małych narracji” nie ma ambicji budowania spójnych systemów polityczno-społecznych. Nie chce korzystać z dorobku „wielkich narracji”, do których zalicza się religię i obyczaj. W świecie „małych narracji” nie można nikomu niczego narzucać, ponieważ to już staje się powodem postawienia w stan oskarżenia. Człowiek i organizacje powinni odnaleźć swoją tożsamość przez ciągłe wyrabianie stanowiska w dyskusji oraz konsensus. Niezgoda jednego powinna być przyjęta przez wszystkich.

 

Kultura współczesna podejrzliwie patrzy na wszelkie kodeksy etyczne i normy, które daje ktoś z zewnątrz, nawet jeśli jest to Bóg. Tryumfuje subiektywizm. Ważne jest to, co ja myślę i czuję. Każdy przekaz z zewnątrz może być uznany za opresyjny. Wartości, które kiedyś miały swoje źródło i swoją hierarchię, dziś funkcjonują na równych prawach.

 

Kultura pozbyła się też w dużej mierze ograniczeń, jakie kiedyś narzucała forma. Na tym polega przenikliwość Witolda Gombrowicza, który w powieści „Ferdydurke” zostawił krytykę formy, pokazując, że XX wiek chciał się od niej ostatecznie uwolnić. W tej kwestii króluje luz i nieokreśloność.

 

Skutki odejścia od tradycyjnego spojrzenia na człowieka i kulturę widzimy wszędzie. Kontrast między starymi a nowymi czasami można wydobyć, patrząc na zdjęcia z epoki. Na nich mężczyźni, kobiety i dzieci zachowywali kanony ubioru, zachowania, wyglądu. Dużo osób nosiło mundury. Dzięki temu można było zidentyfikować człowieka i przypisać go do określonej grupy. Czy należy tęsknić za starymi zdjęciami? Nie o to przecież chodzi, żeby wracać do przeszłości albo ją idealizować.

 

Rzecz idzie o spójność naszego człowieczeństwa i naszej tożsamości. Nie możemy rozpłynąć się w nieokreśloności, ponieważ rzeczywistość, czy tego chcemy, czy nie, ma swoje określone ramy. Jak więc odpowiedzieć na coraz bardziej nieostrą sytuację człowieka i świata?

 

W drodze ku dojrzałości

 

W kształtowaniu tożsamości istotną rolę odgrywa moralność. Każdy człowiek odnosi się do dobra lub zła. Charles Taylor, kanadyjski filozof i krytyk współczesności, zauważa, że odniesienie do dobra i zła powinno dać człowiekowi szansę na odpowiedź, czym jest życie w pełni. Jaki model życia wybrać, jakie powołanie zrealizować, aby moje życie było najlepszym z możliwych? Taylor uważa, że nie można odpowiedzieć sobie na to pytanie tylko na podstawie własnych odczuć, jednostkowych przeczuć. To za mało, bo i my jesteśmy zbyt zmienni. Raz chcemy tego, raz czego innego. W związku z tym potrzebujemy tego, co filozof nazywa „czynnikami sensotwórczymi”. Odnosi się tu do religii.

 

Bez odniesienia do źródeł umiejscowionych w religii nie jesteśmy w stanie zbudować tożsamości indywidualnej i zbiorowej, która nie będzie się rozmywać. A tylko jasno określona tożsamość będzie w stanie kształtować nas moralnie, dając szansę na rozwój. Ostatecznie „struktury sensotwórcze” to wzorce, które kiedyś przychodziły do nas wraz z wykształceniem religijnym zdobywanym w rodzinie, szkole i Kościele.

 

Kolejnym pomysłem kanadyjskiego filozofa na zyskanie dojrzałej tożsamości jest umiejętność wejścia w dialog z drugim człowiekiem, którego nazywa „znaczącym Innym”. Osiągnięciem współczesności, z którym nie chce się rozstać, jest dialogiczność. Człowiek potrzebuje dialogu z drugim człowiekiem. Zgadzamy się z tym, kiedy spojrzymy na historię biblijną. Adam, stworzony na obraz i podobieństwo Boga, nie znajduje nikogo, kto mógłby wzbudzić w nim podziw i zapełnić pustkę samotności, do czasu, aż pojawia się taka sama co do istoty osoba – Ewa. Taylor uważa, że rozwijamy się jako podmiot i nabywamy właściwą sobie tożsamość dopiero wtedy, kiedy znajdziemy tego drugiego człowieka. Jak zatem nie wrócić do autorytetów? Jeśli wychowanie będzie ich pozbawione, to nie da młodemu człowiekowi szans na rozwój.

 

Taylor proponuje również powrót do narracji. Człowiek nie zrozumie siebie, jeśli nie będzie umiał nadać przeszłości, teraźniejszości i przyszłości spójnego sensu. Pytania „skąd przychodzę”, „gdzie się znajduję” i „dokąd zmierzam” pomagają zrozumieć siebie, osadzić swoje życie w życiu większej grupy. Narracje umożliwiają człowiekowi wpisanie się w szerszy kontekst, we wspólnotę. Tutaj, podobnie jak w kwestiach moralności, możemy podkreślić znaczenie Biblii, tradycji narodowych czy rodzinnych. W narracjach, w których opisują nam świat, niosą treść, która nas ukształtowała i ma zdolność robić to dalej.

 

„Małe narracje”, którymi karmi się współczesność, możemy i powinniśmy czerpać ze źródeł, które ciągle pozostają wielkie – w tym z religii i Biblii. Lęk przed dominacją „wielkiej narracji” warto zastąpić ufnością w mądrość wieków. Dialog i autorytet nie wykluczają się ani w Biblii, ani w Kościele. Potrzeba tylko otwartości, żeby to zrozumieć.

 

ks. Łukasz Piotrowski
Idziemy nr 46/2024

 
 



Pełna wersja katolik.pl