logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
José María Salaverri
Faustino - przyjaciel z nieba
Wydawnictwo eSPe


ISBN: 83-88683-17-9,
str: 264
cena: 22,60 zł

(C) Wydawnictwo eSPe, 2001


 

Rozdział 13
MOJA DROGA DO CHRYSTUSA Z FAUSTINO
(od judaizmu do prawosławia)

"Wszedłem z ciekawości do księgarni..."
"Piszę, by prosić o poradę. Mam 35 lat, jestem Żydem. Nazywam się Mario..."

Tak zaczynał się list z francuskim stemplem pocztowym, otrzymany w lipcu 1994 roku. Dalej czytamy:
"Kiedy miałem jakieś 15 lat, będąc w kościele na Mszy świętej, między Podniesieniem a modlitwą Ojcze Nasz doznałem ogromnego wzruszenia. Dwa lata później zacząłem postrzegać świat jakby był przesiąknięty obecnością Chrystusa, naprawdę żywego!

Przebłyski racjonalizmu oraz różne okrucieństwa świata materialnego zdławiły to uczucie. Ale nie całkiem.
Zeszłego lata lektura Rosyjskiego pielgrzyma, który opowiada w bardzo przekonujący sposób o modlitwie serca, znów obudziła we mnie duchowe pragnienie...

Pod koniec października zeszłego roku, wszedłem z ciekawości do księgarni; by nie wyjść z pustymi rękami kupiłem najmniejszą książkę: Różaniec z Faustino. Zaczynało się robić zimno, ale ja, pełen emocji, usiadłem na ulicy, by skończyć ją czytać. Myśl, że Faustino przyjął dobrowolnie swoją ofiarę, miażdżyła moją dumę; i te jego wielkie, szlachetne wyznania mistycznej miłości... Znów pojawiła się owa Obecność, po 20 latach ciemności..."
Dalej pisał: "Czasem marzę o tym, by pojechać do Walencji i zostać ochrzczonym 3 marca..." Ale pisał też, że zbyt się boi, bo zbyt wiele mógłby stracić...

 

"Zostałem ochrzczony w katedrze św. Aleksandra Newskiego..."

Jako że mieszkał blisko Paryża, odpowiadając przesłałem adres pewnego księdza, który mógłby mu pomóc. Odpowiedział wyrażając wdzięczność i obiecał, że mimo obaw nawiąże kontakt z tym kapłanem. I dodał:
"Napiszę znowu, kiedy zostanę ochrzczony, bo nie będę mógł powstrzymać się z radości. Muszę poinformować ojca, że to Faustino ocalił mi życie. Faustino, kochany Faustino, nauczył mnie modlić się i kochać Matkę Boską. Wierzę, że ten skarb nie zginie..."

Minęło kilka miesięcy, podczas których napisał mi tylko krótkie życzenia Bożonarodzeniowe, prosił o jakąś książkę o Faustino po hiszpańsku i przysłał ofiarę na proces Faustino. W końcu, w lipcu 1996 roku, dostałem kartkę pocztową z rysunkiem Picasso i tymi słowami:
"Obiecałem napisać, kiedy otrzymam chrzest. Miało to miejsce 9 lipca w krypcie katedry Św. Aleksandra Newskiego w Paryżu.

Nigdy nie zapomnę o tym, że to Faustino oznajmił mi Dobrą Nowinę o Zmartwychwstałym Chrystusie. Napisał: "Będę rybakiem dusz" i jest nim".

Św. Aleksander Newski? Trochę mnie to zaskoczyło. Św. Aleksander Newski jest rosyjskim świętym Kościoła prawosławnego. Pogratulowałem mu i wysłałem jako prezent z okazji chrztu książkę Różaniec z Faustino w wersji hiszpańskiej. Poza tym dałem dyskretnie do zrozumienia, że mam świadomość, że przyjął chrzest prawosławny i że bardzo się cieszę.

Poprosiłem go, by, jeśli to możliwe, napisał mi opowieść o swoim nawróceniu. I zapytałem, czy później będę mógł ją opublikować. Zgodził się, bo może mogłoby to komuś pomóc; ale napisał także, że nie będzie to dla niego łatwe i może zostać uznany za szaleńca. "Dlaczego?" - zapytałem. "Dlatego, że tak często mówię o tym, że Faustino do mnie przemawia". Wyjaśnił mi, że czuł w duszy te słowa, inne niż jego własne myśli. Uspokoiłem go: "To, w języku duchowym, nazywa się "rozmową wewnętrzną" i jest łaską, której doświadczają tylko niektórzy..."

 

Odkrywając skarby przodków

"Wszystko zaczęło się kiedy miałem 13 albo 14 lat. Czytałem Biblię jak ktoś, kto przeszukuje strych swoich dziadków i odkrywa skarby przodków, moje dziedzictwo: gniew i miłość proroków, łzy i radość psalmów, wielkie wysławianie, głębię cierpienia... W obliczu świata dorosłych, który odkrywałem równocześnie - świata bałwochwalców, który propaguje miłość do tego, co pozorne, ducha konkurencji, gromadzenie bogactwa jako wymarzony cel i sens życia - otwierał się przede mną inny świat, w którym człowiek poszukuje Boga i pragnie Go z całego serca i z całych sił.

W środku tego świata z Bogiem, zgadywałem jakąś Obecność, dyskretną, skromną i delikatną: "On wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z wyschniętej ziemi". Ogniskowa, w której zbiegały się doświadczenia moich przodków, nadzieje proroków i moje pragnienia, była przeciwieństwem wartości tego świata: "Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by nam się podobał" (Iz 53,2b). Wszystko na swoim miejscu - "Szczęśliwi, którzy teraz płaczecie" - ... i dlatego ja kochałem Jezusa".

 

"Z Jezusem Żyd nie zmienia religii..."

"Zawierzając Chrystusowi, Żyd nie zmienia religii: dalej jest wpisany w długą tradycję biblijną. Zmienia wyznanie - "Wierzę, że Ty jesteś naprawdę Chrystusem, Synem Boga żywego". Wielu Żydów nie może przyjść do Chrystusa za względu na to, co Jan Paweł II nazywa "antyświadectwem chrześcijan" (i całego chrześcijaństwa w swej długiej historii). Gdybyśmy zdali sobie sprawę z tego, jak wielu jest takich chrześcijan, przerazilibyśmy się.

Kiedy miałem 15 lat chodziłem często do kościoła, bo znałem pewnego organistę. W dzień Wniebowstąpienia, zapanowała we mnie głęboka cisza, powietrze jakby przesiąkło szczególnymi perfumami: wiedziałem, że Chrystus zmartwychwstał, bo Jego obecność była dla mnie czymś namacalnym.

Jednak parę lat później, było tak, jakby nic się nie stało: smutny, sfrustrowany, niespokojny, poszukujący tego, co "boskie" w sztucznych i ezoterycznych gnozach, dumny poszukiwałem leku na moje zranione uczucia, zdobywałem... przyjemność. Trwało to przez wiele lat. Powoli zdawałem sobie sprawę, że ta gra pozorów była złudna i że moje prawdziwe jestestwo było gdzieś poza mną, w cieniu, nieznane innym i mnie samemu".

 

"Pewnego razu na dziedzińcu Notre-Dame"

Następnie opisuje pewien epizod, o którym wspominał już w pierwszym liście: wizytę w księgarni wydawnictw religijnych. Nic mu się nie spodobało. Kupuje "tanią broszurkę, którą mógłby później wyrzucić do śmieci bez żalu"...

"Ale przed wyrzuceniem, przeglądnąłem ją. Ten, kto ją napisał, zrobił to w nieprawdopodobnie atrakcyjny sposób. Prostym i zrozumiałym językiem dziecka, nie mówił o niczym innym jak tylko o "nieskończonej miłości", "radości bez granic". W szczęściu i w śmiertelnym cierpieniu było tylko jedno "wielkie pragnienie" Boga. To był Faustino!

Miałem wrażenie, że wszystko, co sobie zbudowałem, moje "ego", mój pusty zamek, waliło się. Mogłem w końcu oddychać świeżym powietrzem, powietrzem przesiąkniętym znowu znajomym zapachem...

Przez dziewięć miesięcy wszystko to drążyło mnie od środka, ale nie zmieniło znacząco mojego życia. Któregoś dnia, szukając cielesnej przyjemności, zatrzymałem się na dziedzińcu katedry Matki Boskiej w Paryżu. Wzniosłem oczy w stronę miejsca, w którym był Faustino na swoim słynnym zdjęciu; obok mnie wygłupiały się hiszpańskie dzieci ze szkolnej wycieczki... jak w lipcu 1962 roku! Wtedy poczułem pewność, że marnuję swoje życie i równocześnie fizycznie poczułem się jak rozkładające się zwłoki!
Tamtej właśnie nocy napisałem do ojca..."

 

"Młodzieńczy głos pełen dobroci..."

Napisał wtedy do kapłana, którego mu poleciłem. Bał się niemal otwierając list, który dostał w odpowiedzi...

"W pobliżu miałem książkę Może Bóg przemówi do mnie i powiedziałem do siebie patrząc na zdjęcie Faustino z okładki: "Uff! W jakie problemy ja się pakuję!" Ze zdziwieniem poczułem w duszy młodzieńczy głos pełen dobroci i trochę zawadiacki: "No, co ty, nie martw się!" Najbardziej zadziwiające było wrażenie dobroci i spokoju, które mu towarzyszyło, oraz coś, co nazwałbym pewnego rodzaju mocą, niemożliwą do zlekceważenia.

Pewnej nocy, po przeczytaniu kilku książek mówiących o Maryi jako o istocie niemalże Boskiej, swego rodzaju bogini, popatrzyłem na zdjęcie Faustino i usłyszałem ten sam głos, który mówił: "Ważne jest to, że jest całkiem ludzka".

Przez rok towarzyszył mi ojciec A. Miałem okazję przekonać się o jego dobroci, życzliwości, delikatności, wspaniałej duszy i sercu... Ale bardziej niż mądrego doradcy, potrzebowałem Kościoła Chrystusowego".

Kiedy ojciec A. został oddelegowany poza Paryż, skontaktował Mario z katechumenatem jakiejś parafii. To był ogromny zawód: atmosfera antysemityzmu, słaba znajomość Pisma... Ale "może, jak to się mówi, nie byliśmy stworzeni dla siebie".

 

"Wiem, ile zawdzięczam Faustino"

"Pewnego dnia, kiedy czułem szczególny smutek, zacząłem robić wyrzuty Faustino: "Po co skierowałeś mnie na tę drogę?" i usłyszałem odpowiedź: "Byś należał do Jezusa i do Kościoła".

Tak, brakowało mi cudownej pomocy z nieba, by należeć w końcu do Jezusa i do Kościoła, pomimo tylu przeciwności zewnętrznych i wewnętrznych. Ile już razy wycofałbym się i zniechęcił bez twojej pomocy, Faustino, bez twojego wsparcia, bez twojej pocieszającej i dodającej otuchy obecności! Faustino był dla mnie jak starszy brat. Pewnego razu, kiedy bliski byłem zniechęcenia, przyśnił mi się: szedł do mnie z prezentem. Następnego dnia dostałem książkę, którą ojciec José María wysłał mi bez uprzedzenia. Bardzo pomógł mi ten drobiazg od Faustino!

Teraz te objawienia już się skończyły; widać nie potrzebuję tak dużej pomocy. Nie przeszkadza mi to: wiem, ile zawdzięczam Faustino ("Więcej niż wszystkie dobra tego świata razem wzięte"), i moja miłość do niego jest bez skazy.

Kiedy przestałem chodzić do katechumenatu, powiedziałem do Faustino: "Przykro mi, to byłaby hipokryzja z mojej strony, gdybym tam dalej chodził", i usłyszałem: "Zaczniemy na poważnie".

Równocześnie moje życie modlitewne rozwijało się. Najpierw miałem w zwyczaju odmawiać różaniec chodząc po ulicy. Potem odczułem potrzebę modlitwy w samotności, przed ikoną Matki Boskiej. To zupełnie inne doświadczenie. Modlisz się na oczach Maryi i czasem dzieje się tak, że czujesz przez chwilę Jej obecność, Jej przezroczystość, Jej nieskończone współczucie dla ludzi".

 

Łaski Faustino

"Pewnej nocy zadzwonił do mnie dwudziestoletni chłopak, który od jakiegoś czasu miał wysoką gorączkę. Według niego, przyczyną był jakiś wirus, którym zaraził się podczas przelotnej znajomości. Modliłem się za niego, nawet rozmawiałem z Faustino i usłyszałem: "Fizycznie nic mu nie jest, ale jego życie jest zupełnym chaosem; musi się zmienić..." Gorączka utrzymywała się ponad miesiąc; zacząłem w końcu wierzyć, że jest rzeczywiście chory, a głos, który słyszałem, był tylko owocem mojej wyobraźni. Na kilka dni przed tym jak miał odebrać wyniki analizy krwi, gorączka ustała. Był zdrowy.

Kiedyś w biurze, w którym pracuję, zostawiłem książkę o Faustino na biurku. Pewna młoda kobieta, która cierpiała na nerwicę, objawiającą się nawet bólem fizycznym, przyszła się ze mną zobaczyć. Zwróciła uwagę na książkę. Podarowałem jej ją. Parę miesięcy później znów się spotkaliśmy; była promienna i wyglądała o dziesięć lat młodziej. Powiedziałem jej to i zapytałem, co się stało: "To ten hiszpański chłopiec: sposób, w jaki przyjmował cierpienie, podziałał na mnie jak najlepsze lekarstwo". Trochę później jej matka poszła do szpitala na operację nowotworu. Przed operacją zrobili jej ostatnie prześwietlenie; ponieważ nie było śladu guza, lekarze uznali, że się pomylili i nie zoperowali jej. I jeszcze coś: córka tej kobiety poszła kiedyś z koleżanką do kościoła; tak jej się spodobało, że od tamtej pory uczestniczy w rekolekcjach i chodzi na pielgrzymki z rówieśnikami".

 

"Zostaw to mnie"

Wyjazd ojca A. był bardzo trudny dla Mario. Nowe rozczarowania w parafiach. Zwrócił się do Faustino i usłyszał te proste słowa: "Zostaw to mnie".

"Bardzo trudno było mi odzyskać spokój duszy. Pierwszy raz ziarno padło na moje serce ale usychało nie trafiając na głęboki i żyzny grunt, w którym mogłoby zapuścić korzenie. Rolą Kościoła jest być ziemią dla ziaren Ducha Świętego. Odczuwałem potrzebę wstąpienia do Kościoła, który Chrystus sam zbudował, a spotykały mnie tylko przykrości. "Szczęśliwi, którzy płaczą", ale ja nie widziałem mojego szczęścia. Nie widziałem, że w tej ciemności kiełkowała we mnie radość. "Którzy we łzach sieją, żąć będą w radości" (Ps 126,5).

Autorzy religijni, którzy najbardziej mnie ubogacali, z którymi moja wrażliwość i duchowość wydawały się być w największej harmonii, to autorzy rosyjscy: wspaniały ojciec Spirydon (autor Misji na Syberii), Rosyjski pielgrzym, św. Jan z Kronsztadt, święci mnisi Serafin i Siluane... Moje ulubione lektury zawsze prowadziły mnie ku prawosławiu, a w szczególności ku rosyjskiej duchowości. Wszystko to skłoniło mnie do refleksji: Kościół prawosławny jest spadkobiercą Apostołów, nauka i tradycja Ojców Kościoła są w nim żywo obecne, był wierny przez wieki pomimo nieustających prześladowań, kult Matki Boskiej jest ogromny i wiara pozostaje niezmienna".

 

Ku Kościołowi prawosławnemu

"Znów narodziło się we mnie pragnienie bycia ochrzczonym i wstąpienia do Kościoła Chrystusowego. Poszedłem spotkać się z ojcem Borysem. Byłem bardzo speszony, bo był dla mnie przede wszystkim znanym teologiem, dziekanem Instytutu Teologii Prawosławnej, ważną osobistością... Szybko zrozumiałem, że był kimś zupełnie nieprzypominającym "osobistości": człowiek o niezwykłej skromności, duszpasterz pełen ojcowskiego ciepła, człowiek Kościoła o zachwycającej duszy. Od naszego pierwszego spotkania zacząłem się z nim modlić (czego nie robiłem z żadnym kapłanem katolickim); to było niezapomniane doświadczenie.

Potem odkryłem liturgię, tak bardzo głęboko uduchowioną i bogatą w doktrynę teologiczną, liturgię, której piękno jest odbiciem piękna liturgii niebiańskiej, którą cherubini wyśpiewują przed obliczem Najwyższego. Od pierwszego momentu poczułem, że jestem "w domu".

Kiedy ojciec Borys mnie ochrzcił, tego samego popołudnia poczułem, że moje życie, dotąd nieokreślone, nabrało znaczenia. Powoli zaczynam uświadamiać sobie ogromne znaczenie Eucharystii. Chrystus jest w niej realny i fizycznie obecny: dzięki Eucharystii staje się nam bliski, w pełni fizycznej bliskości, wcielonej, zmartwychwstałej. I łączy nas we wzajemnej miłości.

Pisałeś Faustino: "Wspaniale byłoby ratować dusze... Będę rybakiem dusz". Nie ma smutniejszej rzeczy niż śmierć dziecka. A wraz z nią śmierć ideałów, planów. Ale zobacz, w jaki sposób została pokonana śmierć. To ty złowiłeś moją duszę i doprowadziłeś ją do Chrystusa. Dobry i wierny sługo! Niech będzie pochwalony Nieśmiertelny, nasz Bóg! Chrystus naprawdę zmartwychwstał!"

 

"Dziękuję ci, Faustino!"

Historia Mario może się wydawać trochę dziwna: Faustino zaprowadził kogoś do Kościoła prawosławnego! Zdziwiło mnie to, owszem, ale dobrze go rozumiałem. Napisałem mu o tym. Oto co odpisał:

"Nie wie ojciec nawet jak bardzo jestem mu wdzięczny za tak miły list. Prawdę powiedziawszy trochę się bałem, że nie zrozumie ojciec, dlaczego przeszedłem na prawosławie. Ojca list bardzo mnie ucieszył".

Żyd Mario, jak sam twierdzi, "dalej trwał w długiej tradycji biblijnej". Ze względu na psychikę i upodobania, wspaniała liturgia wschodnia wypełnia jego duszę. Ma świadomość tego, że trudno uczynić ją popularną dla dzisiejszej młodzieży. Ale prawosławny Mario kocha także Kościół rzymsko-katolicki, Papieża, świętych... Tak jak napisałem mu na wiadomość o jego chrzcie, czyż Faustino nie zaprowadził go tam, by stał się apostołem ekumenizmu, mistrzem jedności? W Le crypte, biuletynie jego prawosławnej parafii paryskiej, opublikował artykuł o Faustino i drugi, o męczenniku Santiago Grappie, ofierze nazizmu, beatyfikowanym przez Jana Pawła II.

W cudownym liście spisał swoje "dziękczynienie" dla Faustino, podkreślając każde "dziękuję" cytatem z książki:
"Dziękuję za prowadzenie mnie za rękę, jakbym był twoim młodszym bratem. Dziękuję za twoją dobroć, twoje poczucie humoru, wierność ("Kochać bliźniego z miłości do Boga, bo bliźni są naszymi braćmi, godnymi miłości").

Dziękuję za twoją zachwycającą miłość do Boga, która nas oświeca i zaraża ("Obym nie zachowywał tylko dla siebie całej mojej miłości do Ciebie, obym dawał ją też moim kolegom").
Dziękuję za to, że byłeś odważny wobec cierpienia i pokus ("Prędzej umrzeć niż wyrzucić Chrystusa z serca").
Dziękuję za przemienienie - moje i wszystkich tych, którzy wiedzą, że żyjesz - nadziei na Zmartwychwstanie w pewność ("tworząc niebo tu, na ziemi")".

W innym miejscu pisał: "Im więcej mija czasu, tym bardziej się przekonuję, że nie jestem jedynym, który ma kontakt z Faustino rzeczywistym i żywym. To ogromna łaska i Pan zapewne udziela jej często. To normalne, bo Faustino jest rybakiem dusz".
Mario przyjechał do Walencji, by podziękować Faustino za swoje spotkanie z Chrystusem. Ojciec Borys, prawosławny kapłan, który go ochrzcił, napisał mu wtedy te słowa:
"Jak to dobrze, że poszedł pan za śladami Faustino! Wierzę, że z góry czuwa nad panem razem z Aniołem Stróżem".


 



Pełna wersja katolik.pl