logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
José María Salaverri
Faustino - przyjaciel z nieba
Wydawnictwo eSPe


ISBN: 83-88683-17-9,
str: 264
cena: 22,60 zł

(C) Wydawnictwo eSPe, 2001


 

Rozdział 6
FAUSTINO ZAPUKAŁ DO ICH SERC (cz. II)

 

"Faustino nauczył mnie wielu rzeczy"

Pisze dziewczyna z Polski. Faustino nauczył ją przede wszystkim, że życie, chociażby wydawało się nudne, jest cudem:

"Nazywam się Monika K., mam 17 lat i mieszkam w mieście Czaplinek. Chodzę do miejscowej szkoły i jestem wierząca. Co chcę napisać?

Już kiedy miałam 14 lat myślałam o swoim życiu i uważałam, że jest nudne. Zawsze to samo: lekcje, odrabianie zadań, uczenie się, itd. I tak codziennie.

Kiedy po raz pierwszy miałam w ręku twoją książkę, zrozumiałam, że przy takim podejściu do życia nie mogę się nim cieszyć tak, jak Faustino. Faustino nauczył mnie wielu rzeczy. Między innymi wierzyć jeszcze mocniej w Boga. Zawsze ufałam Bogu, ale ten umierający siedemnastoletni chłopak, nauczył mnie mocniej wierzyć. Podziwiam siłę i odwagę Faustino. Jest teraz jedną z osób, którym jestem wdzięczna za ich życie. Za napisanie tej książki, za przedstawienie nam takiej osoby, dziękuję ci, José María".

 

"Jestem sceptykiem... i dalej jestem sceptykiem"

Przyszedł list, bez daty, nadawcy, skromnie podpisany R. Jak wynika z listu, jego autorem jest studiujący Hiszpan, który, w przeciwieństwie do Francuzki z wcześniejszego listu, określa się mianem sceptyka:

"Z zeszłorocznych gazet dowiedziałem się o dążeniach do beatyfikacji młodego chłopca, który zmarł jakiś czas temu. Prosili Państwo by potwierdzić możliwość otrzymania za jego pośrednictwem jakiejś łaski. Chłopiec miał na imię Faustino, ale nie pamiętam jego nazwiska.

Na wstępie chcę zaznaczyć, że uważam się za wierzącego niepraktykującego i dość sceptycznie nastawionego do spraw religijnych. Wierzę, że musi być jakiś Bóg, bez znaczenia jakie imię nadaje mu każda kultura, czy w jaki sposób każdy z nas Go czci.

Po tej dygresji chcę też nadmienić, że jestem studentem. W zeszłym roku, w maju i w czerwcu, a także w miesiącach wcześniejszych, w czasie egzaminów, modliłem się i prosiłem Faustino, żeby mi pomógł je zdać. I rzeczywiście w zeszłym roku zdałem wszystkie egzaminy (co nigdy mi się nie zdarzało), do których podchodziłem. W tym roku podszedłem do paru egzaminów i nie prosiłem o pomoc, bo zapomniałem o całej sprawie. Skutki były opłakane. Nagle przypomniałem sobie o Faustino i przed kolejnym egzaminem pomodliłem się i znowu poszło mi całkiem dobrze, mam nadzieję, że zdałem.

Być może uznają Państwo, że to przypadek lub tylko moje przypuszczenia, ale skoro prosili Państwo o potwierdzenie, przesyłam je. Muszę przyznać, że jestem bardzo wdzięczny Fustino i że będę dalej mu ufał, pomimo, że moja wiara i mój sceptycyzm pozostają bez zmian. Dziękuję".

Drogi R., również i my Ci dziękujemy za dostarczenie nam tego świadectwa. Jak bardzo się cieszymy z tej łaski, której udzielił Ci Faustino! Być może nigdy nie przeczytasz tych słów, ale pragnieniem naszym jest, byś kiedyś mógł podzielać wiarę Faustino.

 

"Zawsze niezadowolona..."

Ten list przyszedł z rolniczej wioski w Belgii. Jest serdeczny, pełen prostoty i błędów ortograficznych, od starszej pani, która nagle odkrywa Faustino i jego uśmiech:

"Widziałam książkę o Faustino na stole w głębi naszego kościoła, wraz z zaproszeniem do przeczytania, skierowanym do młodzieży.

Pomyślałam: to nie dla mnie książka; jest dla młodzieży i nigdy by mi nie przyszło do głowy, żeby ją przeczytać. Ale w zeszłym tygodniu pan, który zajmuje się kościołem, wziął książkę, podszedł do mnie i powiedział: "Weź tę książkę, przeczytaj ją; są w niej bardzo dobre fragmenty".

Jeśli ktoś mi coś daje albo mówi, to mówi do mnie Bóg, tak uważam, więc przeczytałam książkę natychmiast i oczarowała mnie.

Mam trudny charakter, jestem wiecznie niezadowolona, ponura, nigdy się nie uśmiecham! Z trudem dostrzegam dobro u innych!

Boże, dziękuję, że podsunąłeś mi tę książkę, bym z Twoją pomocą, mogła uczynić moje serce podobnym do serca Faustino. I dziękuję Faustino za jego święte życie, które będzie dla mnie przykładem miłości" (María R.).

Na końcu prosi o modlitwę. Oczywiście, kochana Mario. Pan pomoże Ci za to, że z taką szczerością przyjęłaś lekcję, jaką dał ci młody chłopiec.

 

"Rosłam jak chwast..."

Inny list, przysłany z Belgii. Patricia nie miała takiego szczęścia jak Faustino, żałuje i trochę mu zazdrości.

"Właśnie skończyłam czytać książkę o Faustino. Od razu muszę wyznać, że kupiłam ją z czystej ciekawości i przez zbieg okoliczności: po pierwsze dlatego, że to pewien brat marianista przed dwoma laty pozwolił mi poznać naprawdę Jezusa, a po drugie dlatego, że urodziłam się 3 marca 1963 roku, dokładnie tego samego dnia, w którym Faustino wrócił do Ojca niebieskiego. (Widzi ojciec, jakie błahostki czasem wpływają na sprzedaż książek...).

Chciałam napisać, że zazdroszczę Faustino wychowawców, których spotkał w odpowiednim czasie na swojej drodze. Ja nigdy nie miałam tego szczęścia, wręcz przeciwnie, i czasem czuję gorycz z tego powodu. W moim wieku, choćby się miało szczęście spotkać Jezusa dzięki niezwykłemu marianiście, człowiek jest już zdeformowany przez życie i jest więźniem innych. Niełatwo znaleźć drogę. Zwróciło moją uwagę to, że Faustino mówił dobrze o wszystkich. Na pewno jest to łatwiejsze jeśli jest się kochanym przez wszystkich, jeśli nie było się obwinianym bez przyczyny... Nie wiem... No ale i tak ten chłopak wydaje mi się sympatyczny, i oby było wielu innych chłopców, którzy spotkają tak dobrych wychowawców. Chciałabym mieć zdjęcie Faustino.

Ja wzrastałam po Soborze, jak chwast, bez wychowawców, prawie bez religii... Całe moje życie było pasmem klęsk. Ciężko mi, trudno uwierzyć w miłość Boga i w Jego przebaczenie. Chcę jednak podkreślić, jak wiele uczynił ten spotkany dwa lata temu marianista dla uzupełnienia luk w mojej edukacji religijnej. Nauczył mnie prawie wszystkiego o Bogu, Maryi, Kościele. Cóż, prawie wszystkiego, co wiem. I często dziękuję Bogu. Niech ojciec nie zapomni o zdjęciu! Dziękuję, książka bardzo mi się podobała".

Kochana Patricio, także ty miałaś dużo "szczęścia". W osobie tego marianisty oczekiwał Cię Jezus a Ty umiałaś powiedzieć Mu "tak".

 

"Być może pojutrze będę mogła wstąpić na tę drogę..."

Bardzo długi list od C., który przedstawiamy we fragmentach. Przeczytanie biografii Faustino zajęło jej mniej niż jeden dzień. Obudziły się niepokoje, które przychodzą z daleka.

"Przed chwilą skończyłam czytać książkę ojca. Właściwie powinnam powiedzieć, że teraz dopiero zaczynam ją czytać. Wydaje mi się, że ta książka należy do bardzo nietypowego gatunku. Po przeczytaniu nie można jej wcisnąć miedzy inne książki na półce w bibliotece; wymaga czegoś więcej. Nie ma innego wyjścia jak zacząć ją czytać od nowa; przynajmniej według mnie, bo trudno mi uchwycić jej przesłanie. Historia Faustino nie ma żadnego końca, nie kończy się wraz z ostatnią linijką, w której pisze ojciec o Maryi. Nie, to tylko wstęp, a może początek? Nie wiem, zadaję sobie mnóstwo pytań, które plączą się bezładnie, nie po kolei, wypełniają i niepokoją moją duszę. Jak doszło do tego, że przeczytałam tę książkę? Przypadek? Ojciec powie pewnie, że nie... W każdym razie, poszukuję, jak wielu innych".

"Jak wielu innych": dokładnie tak! Dzisiaj jest tak wielu młodych ludzi - C. jest młodym pracownikiem społecznym - którzy poszukują. Faustino niespodziewanie pojawił się w jej życiu. List od niej jest długi. Nie można przytoczyć go w całości. Jeszcze chociaż kilka fragmentów:

"Nie mogę powiedzieć, że jestem chrześcijanką, ponieważ nie jestem tego godna. Staram się jedynie zrozumieć trochę lepiej to, co dotyczy naszego życia, przeznaczenia, tajemnicy wszechświata. Ogólnie niepokoję się o siebie, o swoje lęki, swoje własne uczucia, co prowadzi do tego, że zapominam o innych, o sąsiedzie, bracie, przyjacielu... Nie będę pisać dalej, bo zmieni się to w spowiedź".

 

Znalazła tę książkę - jak wielu innych - przez przypadek.

"Książkę tę kupiłam wczoraj po południu. Nie chciało mi się ani pracować, ani być samą, więc wyszłam z domu i miałam tylko jeden cel - włóczyć się wśród anonimowego tłumu i bez pośpiechu porozglądać się po mieście. Weszłam do księgarni i po raz pierwszy zatrzymałam się na dłuższą chwilę w dziale z książkami religijnymi, starannie poukładanymi w najciemniejszym i najodleglejszym kącie. Żaden tytuł czy autor z niczym mi się nie kojarzył, nie przywoływał żadnych obrazów; były to tylko słowa na mniej lub bardziej atrakcyjnych okładkach. Nagle zauważyłam Faustino i przypomniałam sobie, że jedna koleżanka mówiła mi..."

Wcześniej, kiedy koleżanka, osoba wierząca, opowiedziała jej o książce, nie zainteresowała się nią, ale tamtego dnia kupiła:

"Dopiero dziś ją przeczytałam, trochę wbrew sobie. Tak, wbrew sobie pochłonęłam te strony, być może z zamiarem pogłębienia wiary, ale nie tej wiary, którą mam, to byłoby bardzo proste, lecz wiary abstrakcyjnej i odległej. Po przeczytaniu tej książki powróciły obrazy z dzieciństwa..."

Wspomina swoje dzieciństwo, swoje protestanckie wychowanie, poznanych ludzi. Jest pełna goryczy: "Byłam skazana na wiarę". Wspomina spotkanie z głęboko wierzącą koleżanką, która z nią pracuje; pracę z ludźmi z marginesu, która jest jak wyzwanie; i w końcu Faustino:

"Dziś Faustino uczy mnie prostoty; może osiągnę ją "jutro". A dopiero pojutrze może będę mogła wstąpić na tę drogę, którą Faustino mi nakreślił i na którą mnie zaprasza. Być może wtedy, gdy ja sama będę choć trochę odbiciem tej prostoty, zrozumiem lepiej niezwykłe życie Faustino. Dziękuję za przeczytanie mojego listu do końca".

To ja ci dziękuję, C., za podzielenie się z nami swoimi obawami. Mam nadzieję, że już nadeszło dla ciebie to świetliste "pojutrze" pełne prostoty.
"Jeden stopień ku duchowości"

 

Z Marín (Pontevedra) pisze Alfonso G. (84 lata):

"Lektura biografii Faustino nie była dla mnie odkryciem, ale ważnym punktem zaczepienia, pomocą, kolejnym stopniem schodów, które prowadzą do duchowości, wiary i do Boga.
Zetknąłem się z tą książką przez przypadek (?) szukając innej. Coś natchnęło (?) mnie, by ją kupić. Muszę tylko podziękować losowi lub jakiemuś doradcy, który doprowadził mnie do niej, do jej lektury i emocji, których mi dostarczyła".
A kończy słowami, pod którymi mogłaby się podpisać znakomita większość spośród tych, którzy poznali Faustino:
"Chcę dołączyć do tych, którzy są wdzięczni za dostarczenie nam tego skarbu i być kolejną osobą, która podziwia Faustino, modli się za niego i do niego".


 



Pełna wersja katolik.pl