logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
José María Salaverri
Faustino - przyjaciel z nieba
Wydawnictwo eSPe


ISBN: 83-88683-17-9,
str: 264
cena: 22,60 zł

(C) Wydawnictwo eSPe, 2001


 

Rozdział 6
FAUSTINO ZAPUKAŁ DO ICH SERC

 

"Jakby Faustino do mnie przemówił..."

Niezwykła jest możliwość przekonania się, że "książka o Faustino" - tak wielu nazywa Może Bóg przemówi do mnie - dociera głęboko w serca czytelników. Życie Faustino okazuje się być "wołaniem": powołuje nas. Budzi w wielu czytelnikach, głównie młodych, podstawowe pytania o istnienie człowieka: kim jestem, skąd przychodzę, dokąd idę, jaki sens ma to życie, dlaczego cierpimy... Pytania nie tylko "religijne", lecz czysto ludzkie: podstawowe pytania filozoficzne! Jeden młody człowiek pisze:

"Czytałem Może Bóg przemówi do mnie. Miałem wrażenie, że odnajduję odpowiedzi na kwestie, które mnie zastanawiały. Jakby Faustino bezpośrednio do mnie przemówił".

Dlaczego? Być może dlatego, że tak spontanicznie dojrzała a jednocześnie naturalna postawa nastolatka wobec życia i śmierci, bardzo nas porusza. Faustino, który ceni życie i cieszy się nim, ma wobec niego postawę bardzo pokorną, a nawet poważną, lecz jednocześnie radosną i ufną. Wydaje się brać "los w swoje ręce", jest świadom, że to coś cudownego, co mu zostało dane, za co czuje się osobiście odpowiedzialny. A śmierci potrafi "stawić czoło", ufając spokojnie, że to nie jest "ostateczność", że życie trwa dalej.

Dziś za bardzo żyjemy chwilą, pragnąc tego, co natychmiastowe. Styl Faustino jest dobrą odskocznią. Oto kilka refleksji ludzi w różnym wieku i różnego stanu.

 

Medytując o trzeciej w nocy

Poniższy list napisała studentka podczas przerwy w nocnej nauce. To zaproszenie do myślenia.

"Jest trzecia w nocy. Jakieś pół godziny temu przestałam się uczyć prawa procesowego. 21 stycznia będę miała egzamin cząstkowy z tego przedmiotu, jednego z najtrudniejszych na studiach... Nie chciałam iść spać nie przeczytawszy czegoś więcej o historii Faustino. Czytałam i czytałam, aż przeczytałam do końca.

Naprawdę jestem zaskoczona i poruszona. Mam 21 lat i moje życie chrześcijańskie ostatnimi laty było dość bierne. Dzięki komuś szczególnemu, kogo poznałam trochę ponad rok temu i kto podarował mi książkę o Faustino, znów obudziło się moje życie duchowe, ale w sposób, którego sobie nie wyobrażałam... Teraz odkryłam ślad, który Faustino pozostawił we mnie. Przeczytanie książki zajęło mi trochę czasu, bo lubię czytać powoli, mogąc się spokojnie zastanowić, z dnia na dzień, nad każdym fragmentem.

Wczoraj postawiłam sobie cel: przestać raz na zawsze mówić źle o innych, skończyć z brzydkim zwyczajem krytykowania ludzi, nigdy więcej nie mówić ze złymi intencjami. Napisałam dokładnie tak: "Przestanę sądzić innych. Muszę wyrzucić belkę z mojego oka".

Dzisiaj, przed kilkoma minutami, spotkała mnie niespodzianka. Faustino pyta swoją matkę: "Czemu tak mnie lubią?" A lubili go, bo myślał najpierw o innych, nie o sobie. Lecz również dlatego, że zawsze mówił dobrze o wszystkich. Mówił dobrze o wszystkich! To znaczy, nie krytykował. Naprawdę wspaniale się poczułam. Nieśmiało zobaczyłam swoje odbicie w Faustino. Oczywiście, nie mogę się z nim porównywać. Lecz to nie znaczy, że nie mogę chcieć być do niego podobna, naśladować jego przykład tak, jak chcę naśladować Chrystusa. Jezus jest moim ideałem. Mówiąc dzisiejszym językiem, chcę być "fanką" Jezusa. (Mam nadzieję, że takie określenie nie zostanie potraktowane jako brak szacunku.) Tak więc Faustino wpłynął na mnie w sposób na początku nieświadomy. Ale od teraz moim celem będzie naśladować go we wszystkim. Tak, we wszystkim. Czy o coś go prosiłam? Prosiłam o siłę i wytrwałość, by iść do przodu, by studiować. I wysłuchał mnie. Bo cóż innego mogło sprawić, że kładę się codziennie o trzeciej i wstaję o ósmej? Tym bardziej, że byłam strasznym śpiochem! Zawdzięczam to jemu, on pomaga mi przezwyciężyć lenistwo.

To wszystko. Powinnam podziękować wielu ludziom: temu "komuś szczególnemu" za prowadzenie mnie po ścieżkach, o których zapomniałam (poprzez ofiarowanie mi tej książki); ojcu, za napisanie historii Faustino. I oczywiście Faustino, za to, że żył i za to, że żył w Bogu. DZIĘKUJĘ"

(Bez podpisu, Granada).

 

"Pomaga przeżyć to życie, które jest czasem trudne..."

"Przeczytałam książkę o Faustino bardzo szybko, bardzo szybko... Mówiono mi o niej i miałam ochotę ją przeczytać. Bardzo mnie zainteresowała. Skończyłam ją któregoś ranka siedząc w samochodzie, za ogrodzeniem szkoły, w której uczę. I łzy płynęły mi z oczu. Poznać kogoś takiego jak on, to jakby poznać Matkę Teresę. Czasem, kiedy trochę brakuje mi wiary, mogę pomyśleć o nich obojgu i przekonać się, że jest Bóg, że jest niebo, że jest sprawiedliwość i miłość.

Dobrze ojciec zrobił pisząc tę książkę. Na pewno Bóg tego chciał, bo książka jakby żyła. Na jej stronach Faustino żyje dla ludzi takich jak ja, którzy nie poznali go za życia. A poznanie osób takich jak on pomaga przeżyć to życie, które jest czasem trudne" (J.J., Madryt).

 

"Poszedłem do swojego pokoju i popłakałem się..."

"Tej nocy przeczytałem książkę o Faustino i zrobiła na mnie duże wrażenie. Na wstępie chciałem napisać, że nazywam się F., mam 19 lat, studiuję na politechnice. Jak już napisałem, książka wywarła na mnie duże wrażenie.

Zostałem dobrze wychowany. Rodzice byli dla mnie najlepsi na świecie, a atmosfera rodzinna była doskonała dla chrześcijańskiego wychowania. A teraz o mnie. Będę szczery. Na pozór dla innych jestem normalnym chłopakiem, powiedziałbym nawet, że dobrym i miłym (nie lubię mówić o sobie samym). Uwielbiam sport, na studiach idzie mi dość dobrze. Chodzę do kościoła w niedzielę i tak dalej. Ale zatrzymałem się. I zawładnęła mną nieczystość... Wypożyczałem filmy pornograficzne, kradłem magazyny w sklepach... I tego typu rzeczy. Żałuję, myślę, że szczerze, ale... Dziś, po oddaniu wypożyczonego filmu, przez przypadek trafiła w moje ręce książka o Faustino. Przeczytałem ją za jednym razem, poszedłem do swojego pokoju i... zacząłem płakać jak nigdy dotąd. Zdałem sobie sprawę, że nie mogę robić tak dalej. Chcę się zmienić! Prosiłem Matkę Boską z całych sił, by pomogła mi pokonać moje problemy.

W następstwie lektury tej książki ogarnęła mnie ogromna chęć poprawy i upodobnienia się do Faustino. Na razie pomyślałem, żeby odmawiać codziennie różaniec: może mi pomóc..." (F.A., Sewilla).

 

Ingrid spotkała Faustino

Ingrid ma pierwsze nazwisko niemieckie, ale drugie jest czysto kastylijskie. Ale nie jest ani Niemką, ani Hiszpanką; jest Chilijką. Oddaję jej głos:

"Mam na imię Ingrid, mam 14 lat i chodzę do parafialnej Szkoły Św. Michała. Dostałam do przeczytania dwie książki o Faustino. Na początku myślałam: "Ale nuda, życiorys jakiegoś chłopca!" Ale kiedy ją zaczęłam czytać, zrozumiałam, że to nie jest życiorys zwykłego chłopca, tylko Faustino. Zrobił na mnie wrażenie... Postawiłam sobie Faustino za wzór życia i służy mi lepiej niż dobrze. Dawniej byłam dziewczyną apatyczną, która nikomu nie wyświadczała żadnych przysług, ale odkąd przeczytałam tę książkę zmieniłam sposób bycia... Poza tym rozmawiam z Jezusem. Wiele osób mówiło mi, że to jakby rozmawiać z samą sobą, ale ja czuję, że jest Ktoś, kto mnie słucha..."

Ingrid postanowiła przystąpić do I Komunii świętej, do której dotąd nie przywiązywała wagi. Jej koledzy z katechezy są dużo młodsi:

" Już jestem troszkę stara; inni mają 9 lub 10 lat. Dawniej nie miałam motywacji. Byłam w normalnej szkole, nie mieliśmy lekcji religii i nie miałam o niej bladego pojęcia".

 

Zagubiony chłopiec...

"Jestem szesnastoletnim chłopcem z X. Przypuszczam, że ojciec był już w tym ładnym mieście. Sześć dni temu podarowano mi książkę Może Bóg przemówi do mnie. Przeczytałem ją w dwa dni i dała mi dużo do myślenia. Czytałem z takim zacięciem, że prawie się popłakałem, kiedy Faustino umiera. Zadawałem sobie pytanie, jak to możliwe, żeby szesnastoletni chłopiec miał tak dobre serce i był tak miły. Sądzę, że dziś na świecie, zdominowanym przez nienawiść i przemoc, jest niewielu takich chłopców, jak Faustino. Naprawdę szkoda, bo mogłoby ich być dużo więcej. Ja sam mógłbym stać się jednym z nich.

W mojej rodzinie niektórzy są bardzo katoliccy, inni nie tak bardzo. Z czterech moich ciotek trzy są zakonnicami a inni dalsi krewni są misjonarzami; jeden wujek był czterdzieści lat misjonarzem w Boliwii. A z drugiej strony mój ojciec woli religię buddyjską od katolickiej. Moja matka chodzi do kościoła od czasu do czasu, ale nas wysyła na Mszę świętą, chociaż protestujemy. Prawdę powiedziawszy nie widzę większego sensu we Mszy świętej. (...) Jest pytanie, na które nikt nie potrafił mi konkretnie odpowiedzieć, bo jest dość trudne: Dlaczego Bóg, który pragnie pokoju i miłości, pozwala, by istniało zło, głód, terroryzm, wojny i wielkie katastrofy, które niepokoją dzisiejszy świat? Nie ma wystarczającej mocy, by zapobiec złym wydarzeniom? Czy robi to po to, by człowiek się uczył? (...)

Ale prawdziwie religijna jest rodzina mojego wujka Andresa i cioci Asun; mają pięcioro dzieci; bardzo się też troszczą o mnie. O wszystko, co związane z chrześcijaństwem pytam ciocię Asun i to jej opowiadam zazwyczaj o moich problemach, a nie rodzicom. Bardzo ją kocham, bo jest fajna i sympatyczna... To oni podarowali mi książkę o Faustino..." (P.H.).

 

"Z natury nie jestem pobożna..."

Ten list, od lekarki z miasta w północnej Hiszpanii, częściowo porusza tę samą tematykę, co poprzedni. Czy są rzeczy, które nie zależą od nas?

"Z radością przeczytałam książkę o Faustino. Jest przyjemna i łatwo się ją czyta, czego nie można powiedzieć o realizowaniu jej przesłania w praktyce. Podziwiam takich ludzi, a jeśli do tego dotyka ich choroba, uważam, że są jeszcze bardziej godni podziwu; ja zawsze myślałam, że narzekanie jest czymś naturalnym. W przypadkach takich jak ten, zawsze zadaję sobie pytanie: jakie warunki muszą być spełnione, by pojawiły się tak wartościowe owoce?; to nie przypadek, że tacy ludzie istnieją. Bóg ich stwarza, ale to my jesteśmy odpowiedzialni za zapewnienie im odpowiednich warunków rozwoju. Siostra Faustino mówi, że w ich domu "nigdy nie było nerwowości ani tragedii". Być może w tym tkwi część tajemnicy: ufne oczekiwanie jest odpowiednią wartością, która pozwala dalej żyć, bez nerwów, tragedii...

Z natury nie jestem pobożna, a moja wiara jest jeszcze w stadium rozwojowym, ale "czekam ufnie"".

 

"Dobra lekcja od Faustino!"

Młoda sekretarka z dyrekcji dużej firmy. Lektura biografii Faustino obudziła głęboki niepokój w jej sercu:

"Dziękuję za książkę o Faustino. Przeczytałam ją za jednym razem (może nie całkiem, bo zaczęłam wczoraj, a skończyłam dziś, ale to dla tego, że musiałam się przespać!). To takie prawdziwe... Życie! Tak to warto żyć. Ja wielokrotnie zadawałam sobie pytanie, jakie jest moje miejsce, moja rola w życiu, jakbym zawsze oczekiwała czegoś naprawdę ważnego, czegoś naprawdę znaczącego... Faustino dał mi dobrą lekcję! Tak, naprawdę ważne i znaczące jest przeżywanie z radością tego, co Bóg daje nam w każdym momencie. Uczę się tego (co nie jest łatwe, bo mam "swoje własne jasne poglądy") i kiedy mi się udaje, czuję niewypowiedzianą wewnętrzną radość. Nie wie ojciec, jak bardzo jestem wdzięczna Bogu za to, że pozwolił mi napisać te słowa, doświadczyć Swojej obecności..." (G.M., Madryt).

 

"Teraz już wiem, gdzie jest nowa siła..."

Sophie jest Francuzką, z Bordeaux. Studentka, pisze po hiszpańsku i to całkiem dobrze. Przeczytała biografię Faustino, i ta utwierdziła ją w wierze. Oto jej świadectwo. Oddajemy wiernie jej styl i słowa:

"Jedna rzecz różni mnie od Faustino: jego wiara; wiara silniejsza niż wszystko, nawet śmierć. Bardzo ważne dla nas, młodych, jest mieć solidną podstawę, kiedy wszystko wydaje się walić. Ja zaczęłam doradzać moim koleżankom, by przeczytały biografię Faustino. Jestem pewna, że pomoże także im. Dawniej zapominałam o modlitwie i moje życie duchowe ograniczało się do niedzielnej Mszy świętej. Teraz mam ochotę się modlić, spotykać z innymi i rozmawiać z nimi o religii. Ale najbardziej chciałabym dostąpić radości Faustino, używając jego metod. Wszystko wydaje się tak proste, jest cudowne.

To cud, cud Faustino: sprawia, że młodzi, i mniej młodzi, rozumieją, że nie jest trudno zmienić swoje życie, gdy się tego rzeczywiście chce. Ja sądzę, że będę potrzebowała pomocy Faustino w tym roku, bo dotąd wszystko było proste... Sądzę, że potrzebowałam nowej siły i znalazłam ją w książce o Faustino. Teraz wiem, gdzie jest odpowiedź na wszystkie moje pytania: w modlitwie. To tak proste i trudne jednocześnie. Chcę, by ten rok był pierwszym rokiem nowego życia poważniejszego i równocześnie bardziej radosnego".


 



Pełna wersja katolik.pl