logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
José María Salaverri
Faustino - przyjaciel z nieba
Wydawnictwo eSPe


ISBN: 83-88683-17-9,
str: 264
cena: 22,60 zł

(C) Wydawnictwo eSPe, 2001


 

Rozdział 4
CZY MŁODZI LUDZIE MOGĄ BYĆ KANONIZOWANI?

Domingo Savio: Pierwszy młody święty niebędący męczennikiem

13 czerwca 1954, papież Pius XII kanonizował czternastoletniego młodzieńca. Papież powiedział o nim:
"Dzieciństwo jest piękne i bogate w energię religijną i moralną. Nie należy wierzyć w to, że młody wiek jest przeszkodą w drodze do świętości. Jest zapewne wielu świętych wśród dzieci, jak stwierdził mój poprzednik - Pius X.
W dzieciństwie odkrywa się z zadziwieniem cudowne drogi łaski, ciągłe i bezgraniczne przywiązanie do tego, co niebiańskie i w co Domingo Savio wierzył z niespotykaną intensywnością".

Chociaż może się to wydawać niewiarygodne, Domingo Savio był pierwszym młodym człowiekiem, nie męczennikiem, którego Kościół kanonizował w całej swojej długiej dziewiętnastowiecznej historii. Dzieci i młodych ludzi, kanonizowanych jako męczennicy, było wielu. Podczas prześladowań w początkowych wiekach chrześcijaństwa wielu poświęciło się za wiarę. Św. Tarsycjusz zginął ukamienowany, kiedy niósł Komunię świętą uwięzionym chrześcijanom. Św. Pontyk, piętnastolatek, został rzucony lwom w Lyonie, w 177 roku. Św. Agnieszka, uwięziona w wieku lat 13 za to, że była chrześcijanką, umiera męczeńsko za wiarę i dziewictwo: był rok 304. W 1597 roku, wśród 26 japońskich męczenników zabitych w Nagasaki, było kilku młodych ludzi między 18 a 19 rokiem życia, jeden piętnastoletni chłopiec, Tomasz Kosaki i jeden dwunastoletni chłopczyk, Luis Ibaraki. Kiedy dotarli na górę, na której postawiono 26 krzyży przeznaczonych dla nich, Luis zapytał: "Który krzyż jest mój?" i pobiegł go uściskać. Większość z dwudziestu dwóch męczenników z Ugandy, których kanonizował Paweł VI, było młodymi ludźmi; najmłodszy, Kizito, miał 15 lat. Spłonął na stosie 3 czerwca 1886. Św. Maria Goretti, męczennica za czystość, umarła w wieku 12 lat w 1902 roku i została kanonizowana w 1950 roku w obecności swojego zabójcy, już nawróconego.

Ale przed 1917 rokiem był tylko jeden młody człowiek, mający poniżej 20 lat, kanonizowany przez Kościół i niebędący męczennikiem: św. Stanisław Kostka, osiemnastolatek. Joanna d'Arc, która umarła w wieku 19 lat, wtedy była tylko błogosławioną. I niewielu więcej posiadało tę godność.

Trzeba było czekać aż do XX wieku, by Kościół zajął się procesami przyszłych świętych dzieci i młodych ludzi niebędących męczennikami. W technicznym języku Kościoła są "wyznawcami". Confesores znaczy święci, którzy wyznawali (=głosili) swoją wiarę żyjąc po chrześcijańsku, w sposób wyróżniający się. Domingo Savio miał szczęście poznać wielkiego świętego, św. Jana Bosco, który był jego przewodnikiem duchowym i który opisał jego życie. To bardzo pomogło w doprowadzeniu do szczęśliwego końca jego procesu kanonizacyjnego. Inne procesy nie miały tego szczęścia, ale począwszy od 1954, na skutek kanonizacji Domingo, w Rzymie przedstawiono wiele spraw dzieci i młodych. Jednak przez lata w Rzymie nie wiedziano, co robić lub raczej, jaką zastosować procedurę...

 

Zakłopotanie w Watykanie

Z jednej strony Sobór Watykański II w swoim dokumencie o Kościele utrzymywał, że wszystko co chrześcijańskie, jest powołane do świętości. Trudno o teksty bardziej oczywiste:
"...wszyscy wierni, jakiegokolwiek stanu czy pozycji, są powołani do pełni życia chrześcijańskiego i do doskonałej miłości..." "Wszyscy wierni chrześcijanie w warunkach, zajęciach i okolicznościach swojego życia i poprzez nie, uświęcają się..."

Wniosek był prosty: "Wszyscy wierni chrześcijanie są więc zaproszeni, a nawet zobowiązani do ciągłego poszukiwania świętości w ramach swojego stanu".

To prawda, że w dokumencie nie mówi się bezpośrednio o wieku, ale czy to nie zawiera się w "jakimkolwiek stanie czy pozycji"? Jednak wątpliwości narastały: czy dzieci i młodzież mają wystarczającą dojrzałość psychiczną i duchową, by można było mówić o prawdziwej świętości? Można zastosować do tych młodych ludzi takie same kryteria jak przy kanonizacji dorosłych? Bo dziecko czy nastolatek to nie dorosły w miniaturze... Można mówić o "heroiczności cnót" w wieku ośmiu, dziesięciu czy piętnastu lat? Kościół zawsze przedstawiał te wielkie postacie jako przykład do naśladowania dla wiernych; mogą dzieci i młodzież być wzorami dla chrześcijan?

Przy tylu wątpliwościach procesy te pozostawiano na boku. W 1963, przy okazji procesu "małych męczenników z Luçon", znowu zaczęto zastanawiać się nad możliwością kanonizacji niepełnoletnich. W 1972 watykańska Kongregacja do Spraw Świętych na skutek nowych trudności przerywa prace nad tymi sprawami. W 1976 roku postanowiono oficjalnie przestudiować to zagadnienie. W 1981, po poważnych rozważaniach, Jan Paweł II dał zielone światło wszystkim procesom. W 1986 roku nadeszła kolej Faustino...

 

"Jest zapewne wielu świętych wśród dzieci..."

Jak wiemy już Pius XII nawiązał do proroctwa swojego poprzednika. Rzeczywiście. W sierpniu 1910 roku papież Pius X publikuje dekret, który dopuszcza Pierwszą Komunię świętą dzieci od momentu, gdy rozpoczynają posługiwać się rozumem, czyli od około siedmiu lat. W praktyce wymagano tylko, by dziecko umiało rozróżnić między zwykłym chlebem i Chlebem Eucharystycznym, Ciałem Chrystusa. Pięć lat wcześniej ten sam Papież nalegał na częstą Komunię świętą, nawet codzienną. Aby przekonać tych, którzy nie patrzyli przychylnie na przyspieszenie I Komunii świętej dzieci, Pius X powiedział następujące słowa: "jest zapewne wielu świętych wśród dzieci".

26 marca 1917 roku korzystając z dekretu Piusa X pewna francuska dziewczynka przystępowała do I Komunii świętej w Cannes. Miała niecałe sześć lat i nazywała się Ana de Guigné. I wojna światowa osiągnęła swój punkt krytyczny, a dwa lata wcześniej jej ojciec, oficer, zginął na froncie w Alzacji. Ana miała wtedy cztery lata i śmierć ojca zmieniła jej życie. "Jeśli chcesz mnie pocieszyć, musisz być grzeczna" - powiedziała jej matka. W wieku czterech lat Ana nawróciła się. Tak, to było prawdziwe nawrócenie, bo do tej pory była trudna, niegrzeczna i kapryśna. Jezus zaistniał w jej życiu i pojawia się niezwykła dojrzałość duchowa. W wieku pięciu lat przygotowuje się do I Komunii świętej. Biskup Nicei, który miał przewodniczyć uroczystości, zdziwił się widząc na liście przygotowanej przez Zgromadzenie Sióstr Wspomożycielek i przedstawionej mu parę dni wcześniej, tak małą dziewczynkę. Polecił pewnemu jezuicie, by ją sprawdził. Ana mówi mu: "Tak, mam sześć lat bez trzech miesięcy". I odpowiada na wszystkie pytania z głęboką prostotą, która wprawia wszystkich w zachwyt. Umiera 14 stycznia 1922 roku z opinią świętej. Jej biografia zachwyciła czytelników. W 1932 biskup z Annecy rozpoczyna proces diecezjalny, zmierzający do beatyfikacji. Lecz kiedy w listopadzie 1934 roku cała dokumentacja dotarła do Rzymu, podniesiono słynną wątpliwość: czy jest możliwe, żeby dziecko mogło osiągnąć heroiczność cnót? I proces Any został zahamowany.

Patrząc z perspektywy na te lata zastoju można powiedzieć, że były opatrznościowe. W 1935 roku, przy okazji procesu Any, najlepsi ówcześni teolodzy zaczęli debatować nad tą kwestią i wyjaśniać ją. Dziś uznaje się, że dziecko może osiągnąć heroiczność cnót, które ewidentnie nie są takie jak u dorosłego. Dziecko ma być dzieckiem; nastolatek nastolatkiem; nigdy nie mogą być dorosłymi w zmniejszonej formie. Dzieci lub młodzież z upodobaniami, zainteresowaniami, problemami i zajęciami typowymi dla swojego wieku. Więc czego się od nich wymaga? Niczego innego jak tylko heroiczności cnót.

 

Heroiczność cnót

Tu pojawia się według mnie problem nazewnictwa. "Heroiczność cnót", "cnoty heroiczne" to "dorosłe słowa": robią wrażenie. A w sumie czego wymaga się od kandydata na świętego? Po prostu, żeby jego cnoty były "celujące". Być może to słowo, celujące, będzie odpowiedniejsze w naszym przypadku. To znaczy, żeby kandydat lub kandydatka "zasłużyli" na ocenę celującą z wiary, nadziei i miłości, a także z zalet moralnych. Żeby je stosowali w sposób absolutny, z wytrwałością i nieprzerwanie, przez miłość do Chrystusa, bezinteresownie; i swobodnie, a nawet z łatwością, "jakby od niechcenia"; w normalnych a także trudnych warunkach. I z radością, która jest zazwyczaj znakiem obecności Ducha Świętego... Lecz od kiedy i jak długo?

Thierry Levičre jest kapłanem, który zgłębił tę kwestię. Oto co odpowiedział dziennikarce, która zadała mu to samo pytanie:

- W jakim wieku można zacząć praktykować cnoty heroiczne? Minimalnym wiekiem wymaganym przez Kościół jest ten, w którym zaczynamy posługiwać się rozumem. Około siedmiu lat. Nie posługując się rozumem - który w pewnym sensie pojawia się wcześniej - być może dokona się jakiegoś heroicznego aktu, ale nie można mieć potrzebnej stałości. Dla dzieci najodpowiedniejszy wiek wypada między ośmioma, dziewięcioma laty a dwunastoma czy trzynastoma. Pod warunkiem, że nie zawiedzie wychowanie. Taka jest konkluzja moich badań psychologicznych. Świadomość moralna rozwija się od momentu posługiwania się rozumem. Dawniej myślano, że minimum to piętnaście lat.

Wcześniej wymagano przynajmniej dziesięciu lat w heroiczności cnót. W przypadku dzieci i nastolatków wymóg ten uniemożliwiał ich kanonizację: dziesięć lat od momentu posługiwania się rozumem daje nam siedemnaście.

- Więc Kościół stał się mniej wymagający?
- Absolutnie nie. Wymaga się więcej w zakresie świadectw, prawdy historycznej. Jeśli wykazano się większą elastycznością co do czasu, to dlatego, że można znaleźć inne porównywalne kryteria.
- Czego się oczekuje od młodego człowieka, by mógł zostać świętym?
- Nie wystarcza, że był dobry, musi kochać w stopniu najwyższym. Świętość, jakiej się wymaga od dzieci, nie jest miłością "z przeceny". Muszą być wierni woli Boga i wypełniać wytrwale swoje obowiązki, z radością, pod wpływem Ducha Świętego. Ogólnie, wszyscy ci młodzi ludzie kanonizowani, beatyfikowani lub mający swój proces, wiele wycierpieli i ofiarowali to cierpienie Panu.

 

Święty: człowiek bardzo "normalny"

Kiedy pisałem to wszystko, zastanawiałem się, jaka byłaby reakcja Faustino, gdyby mu powiedzieć, że kiedyś będzie się studiować jego życie, by sprawdzić czy praktykował cnoty heroiczne. Zapewne by się roześmiał i może uczynił gest mówiący: "Ci muszą mieć źle w głowie". Nie, Faustino nigdy nie sądził, że był bohaterem.

I stąd właśnie bierze się nieporozumienie. Kiedy słyszymy o bohaterach, od razu myślimy o ludziach, którzy dokonywali bohaterskich i widowiskowych czynów: uratowali czyjeś życie wbiegając do płonącego domu; na wojnie obronili pozycję w walce z silniejszym nieprzyjacielem; lub, po prostu, zwyciężyli jeden etap wyścigu kolarskiego dookoła Francji czy maraton, wkładając w to nadludzki... lub prawie nadludzki, wysiłek. Oczywiście są święci, którzy dokonali rzeczy tego typu, na przykład męczennicy. Maksymilian Kolbe, który w hitlerowskim obozie koncentracyjnym oddaje swoje życie za innego człowieka, ojca rodziny, dokonuje czynu heroicznego. Damian de Veuster, który zamyka się na wyspie Molokai z opuszczonymi trędowatymi, jak najbardziej jest bohaterem. Ale nawet w tych przypadkach istota nie tkwiła w tych "szczegółach", lecz w ich codziennym życiu, całkowicie oddanym Bogu i bliźniemu. Reszta jest konsekwencją tego świętego życia.
W bohaterze przeważa ludzki wysiłek w jednym lub kilku widowiskowych wyczynach, oczywiście jak najbardziej wartych docenienia. U świętego dominuje działanie Boga w człowieku, w każdej chwili, w każdym jego czynie, nawet tym najbardziej normalnym i nieistotnym. O tym mówił św. Paweł: "Czy jecie, czy pijecie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie". To zupełnie co innego. Dlatego Faustino taką radość sprawia piłka nożna i nawet rozmawia z Chrystusem o remisie Saragossa - Walencja; dlatego czuje się szczęśliwy, gdy po raz pierwszy lata awionetką... i wszystko, co widzi, wydaje mu się cudem Bożym; dlatego tak dobrze się bawi na obozie i nie sprawia mu trudności bycie uczynnym, aby inni byli szczęśliwi; i również dlatego, kiedy cierpi, przypomina sobie spontanicznie o tych, którzy cierpią bardziej od niego, po prostu dlatego, że łączy się z Chrystusem ukrzyżowanym i w chwilach tych odczuwa wewnętrzną przyjemność... Święci są bardziej zaskakujący niż bohaterowie i zarazem bardziej nam bliżsi.

Święci nigdy nie sądzą, że robią wielkie rzeczy i mają rację: to Jezus prowadzi ich za rękę, od wewnątrz. Kiedy się kocha i jest się kochanym, wszystko jest łatwiejsze. Święty jest zakochany w Bogu, w Chrystusie, w Matce Boskiej. Kiedy zapytano Piera Giorgio Frassatti - młodzieńca dwudziestoczteroletniego, beatyfikowanego przez Jana Pawła II - dlaczego tak często chodził odwiedzać biednych, odpowiedział: "Jezus odwiedza mnie każdego dnia w Eucharystii; ja rewanżuję się biednym". To logika świętości. W tym sensie "łatwiej" jest być świętym niż bohaterem. Bo żeby być świętym, chrześcijanin otrzymuje taką pomoc! I dlatego Sobór stwierdził, że wszyscy możemy być świętymi, każdy na swoją miarę, na swój sposób...

 

Faustino na egzaminie

W rzeczywistości najważniejsze jest, by każdy chrześcijanin stał się "świętym z 1 listopada", świętym anonimowym. Jednym słowem, by poszedł do nieba. Chociażby to miało być "za pięć dwunasta", w ostatniej chwili. Po prostu nasze życie, rozpoczęte tutaj na dole, ma swój dalszy ciąg w następnym życiu.

Jednak Kościół wskazuje niektórych chrześcijan, którzy mają być przykładami do naśladowania, pośrednikami: to święci kanonizowani. Zanim zaproponuje oddawać im cześć, poddaje ich długiemu egzaminowi, procesowi, w którym na ławie sadza się nie potencjalnych złoczyńców, lecz potencjalnych świętych.

Faustino jest teraz egzaminowany, tu na ziemi. Po przeniesieniu jego szczątków do kaplicy w Szkole del Pilar, rozpoczęto proces diecezjalny, 17 października 1986 roku. Ksiądz arcybiskup Miguel Roca, arcybiskup Walencji, wyznaczył trybunał. Około czterdziestu świadków przysięgło mówić prawdę i tylko prawdę o wszystkim, co wiedzieli i słyszeli o Faustino. Wśród nich była jego matka i siostry (ojciec już nie żył), inni krewni, nauczyciele, koledzy, lekarze i pielęgniarki, przyjaciele rodziny. Zebrano wszystko, co napisał. Dwóch biegłych przestudiowało duchowość "Sługi Bożego", jak nazywa się tych, których proces został rozpoczęty. Cztery lata później sąd ogłosił koniec swoich prac. 14 grudnia 1990 roku ksiądz arcybiskup Roca zamknął diecezjalną fazę procesu i wysłał całą dokumentację do Watykanu, do Kongregacji do Spraw Świętych.

W Rzymie już przestudiowano cały materiał i gotowe jest, tak zwane, "Positio", ciężki tom składający się z około 750 stron, które mają dowodzić heroiczności cnót, o których mówiliśmy. Wszystko gotowe. Ośmiu wytypowanym teologom, którzy mają na piśmie przekazać swoją opinię, zostały dostarczone wszystkie niezbędne materiały. Jako że jest, dzięki Bogu, wielu kandydatów do świętości, Faustino czeka "w kolejce". Gdyby stał się jakiś cud, sprawa potoczyłaby się szybciej.

Faustino czeka, ale nie bezczynnie. Jego promieniowanie przeniknęło mury szkoły, do której chodził. Jak zobaczymy, pomnaża swoje chleby i ryby...


 



Pełna wersja katolik.pl