logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Beata Polak, Weronika Gurdek
Droga
Ruah


Jak się odnajdujesz w pieśniach neokatechumenalnych? Chodzi mi o muzykę i sposób śpiewania.
 
Na początku, kiedy przychodziłam na liturgię, to miałam wrażenie, że te śpiewy są od siebie całkowicie różne. Nie mogłam znaleźć wspólnego mianownika, wszystko było z innej bajki. Jako muzyk ukształtowany według pewnych zasad muzycznych, nie mogłam się w tym zupełnie odnaleźć. Zdumiewał mnie też sposób grania – wydawał się taki banalny... A jednocześnie na to nakładały się trudne skalowo śpiewy. I bardzo łatwo jest wejść w swoje interpretacje. A żeby dobrze „kantorować”, potrzeba bardzo dużo pokory, bo człowiek zawsze chce po swojemu. A śpiewnik mówi wyraźnie, że kantor ma służyć i dokładnie odtwarzać pierwowzór pieśni.
 
Droga uczy pokory, to prawda. Jaka jest, Twoim zdaniem, rola kobiety w rodzinie?
 
Z tym to ja mam największy problem. Rola kobiety niby jest prosta: żona i matka. Kobieta powinna być też łącznikiem między mężczyzną a Bogiem. I w teorii ja to wszystko znam, ale w praktyce, to mi się często nie udaje. Trzeba mieć postawę Maryi, a ja niestety wielokrotnie jej nie mam. Niemniej nieudolnie, bo nieudolnie, ale tę rolę pełnię. Jestem żoną, matką, gotuję, sprzątam, zajmuję się dziećmi...
 
I równocześnie spełniasz się artystycznie i zawodowo... Po pierwsze to chyba bardzo trudne organizacyjnie. A po drugie – idziesz trochę pod prąd poglądom, które często słyszy się wśród chrześcijan, że kobieta powinna jednak poświęcić się rodzinie, dzieciom.
 
Dla mnie oczywistym jest, że jak dzieci są małe, to są non stop przy mnie. Wymaga tego chociażby karmienie piersią, więc jestem z nimi. Ale wiem też, że za jakiś czas, powoli, mogę wracać do swoich zajęć, do pracy, do grania. Wiele spraw można wcześniej poukładać tak, by pogodzić ze sobą bycie z dziećmi i próbę czy koncert. Na jednej trasie koncertowej Tymoteusza, obie z Angeliką jechałyśmy z naszymi kilkumiesięcznymi synami. Był ze mną też mój mąż do pomocy. Lica dał nam swoje auto, na zapakowanie wózków i innych potrzebnych rzeczy. Da się. Dzisiaj bardzo trudno byłoby mi przyjąć rolę kobiety, która tylko wychowuje dzieci i zajmuje się wyłącznie pracą domową. Nie wiem jak będzie za parę lat... Są kobiety, które mogą być bardzo szczęśliwe w tej roli, to są moje koleżanki, i wiem, że tak często mówi się na Drodze, ale ja jeszcze nie mam tej dojrzałości, by tak myśleć. Na samo moje kształcenie w szkołach muzycznych poświeciłam dziewiętnaście lat. Muzyka to moja pasja, hobby i zawód, i wciąż nie chcę z tego rezygnować. Miałam na początku swojej kariery takie niewypały artystyczne, które wprowadzały mnie w ogromną frustrację. Modliłam się wtedy do Boga, a raczej wyrzucałam Mu, że nie chce mi dać tego, na co tak ciężko pracuję, ćwicząc godzinami na instrumencie. I gdy byłam już u kresu wytrzymałości, powiedziałam Bogu, że skoro naprawdę nie mam grać, to oddaję Mu to moje granie, tylko błagam, by uzdolnił mnie do życia bez muzyki. I wtedy Pan Bóg przyszedł z „prezentami” i dał mi wiele różnych możliwości, o których wcześniej już mówiłam. Podobną sytuację miałam też na etapie II scrutinium na Drodze, kiedy postanowiłam zrezygnować z grania, a wtedy mój mąż poszedł do katechistów mówiąc im, że jego zdaniem nie powinnam z tego rezygnować. Miło było zobaczyć uśmiechy na twarzach katechistów i usłyszeć stwierdzenie, że nikt do niczego nas nie zmusza, to kwestia patrzenia na daną sytuację i rozeznawania. Pamiętam, jak robiłam płytę „Labirynt” po nocach, nieraz do czwartej nad ranem, wiedząc, że za trzy godziny obudzą mnie dzieci i nie będzie już snu... Byłam potwornie zmęczona, ale bardzo zadowolona. Granie i praca nad muzyką to moja pasja, część mnie.
 
Jesteś szczęśliwa w swoim powołaniu – żony, matki i muzyka?
 
Mówi się, że jak człowiek pełni wolę Bożą to jest szczęśliwy, bez względu na to, co go spotyka... Myślę, że wolą Bożą dla mnie przede wszystkim jest moja rodzina. Chciałabym, żeby granie też było wolą Bożą, i często tak czuję, bo mimo, że rodzę dzieci i wypadam na jakiś czas z rynku, to wciąż mam pracę w muzyce, i mogę pogodzić ją z obowiązkami rodzinnymi. Czuję, że jestem szczęśliwa w roli żony (mimo wielu trudów małżeńskich, zresztą nieuniknionych...), matki i muzyka. Wszystko to udaje mi się połączyć bez (tak mi się przynajmniej wydaje) szkody dla kogokolwiek.
 
Z Beatą Polak rozmawiała Weronika Gurdek
     
 
poprzednia  1 2 3 4
 



Pełna wersja katolik.pl