logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Bp Kazimierz Romaniuk
Dobre wychowanie człowieka
Wychowawca


Dobre wychowanie człowieka
 
Dobre wychowanie (albo jego brak) bardzo często decyduje o naszych wzajemnych relacjach: dobre wychowanie zacieśnia nasze więzi z bliźnimi, jego brak niejednokrotnie izoluje ludzi od siebie na zawsze. Rzecz ma się podobnie ze skutkami naszego „bycia” dobrze wychowanym względem Pana Boga. Dlatego nie należy lekceważyć wrażliwości Boga na dobre względem Niego wychowanie człowieka.
 
Spotkania
 
Zacznijmy od sprawy dobrego wychowania w naszych spotkaniach z ludźmi. Oto przykład wzięty z życia. Młodą mamę z pięcioletnim Tomkiem spotyka znajoma, starsza pani. Wita się serdecznie z mamą, podziwia pięknego synka i pyta, jak ma na imię. Tomek nie odpowiada nic. Mama go wyręcza. Na słowa „Witaj Tomeczku, podaj rękę”, chłopiec cofa rękę za siebie i, nic nie mówiąc, chowa głowę w fałdach sukni mamusi, która trochę zmieszana wyjaśnia: „On jest taki nieśmiały!”. Starsza pani, relacjonując swoim domownikom całą przygodę, konkluduje: „On wcale nie jest nieśmiały, tylko źle wychowany”. I nigdy już po tym o Tomku nie wspominała.
 
Nasi prarodzice po raz pierwszy „złe wychowanie” wobec Stwórcy zademonstrowali przez to, że po swoim upadku w ogóle nie chcieli się z Nim spotkać. Zamiast Go nieustannie adorować, zamiast być zawsze w pobliżu, na Jego zawołanie, „skryli się przed Nim wśród drzew” (Rdz. 9,8). Nie oni byli spragnieni widoku Boga, nie oni Boga szukali, ale to Jahwe sam odezwał się do mężczyzny, pytając: „Gdzie jesteś?” (3,8n). Odpowiedzią mężczyzny nie będziemy się już tu zajmowali, bo to, co powiedział, było wyrazem nie tylko braku dobrego wychowania, ale brutalnego kłamstwa i jakże naiwnej chęci oszukania Boga.
 
Nietaktem, niedelikatnością i brakiem dobrego wychowania były narzekania Izraelitów wyprowadzonych cudownie z niewoli egipskiej, ale tęskniących w czasie wędrówki po pustyni za egipską cebulą i czosnkiem. Wołali: „Kto nam da mięso do jedzenia? Jeszcze pamiętamy ryby, które jedliśmy za darmo w Egipcie, ogórki, melony, pory, cebulę i czosnek. A teraz skurczyły się już nam żołądki!” (Lb 11,6). Nie ograniczyli się do dyskretnego ponarzekania, ale kilkakrotnie zwracali się z tym buntem do Mojżesza, wołając: „Daj nam mięsa do jedzenia” (Lb 11,13). Smutne to i żenujące.
 
Podczas wędrówki do Ziemi Obiecanej, gdy dotarli do Góry Synaj, Jahwe, niewyczerpany w swej dobroci i miłosierdziu, przekazał im Dekalog, czyli najlepszy sposób na życie. A w jakiej sytuacji zastał Mojżesz Izraelitów, gdy zstąpił z góry trzymając w rękach tablice Bożych przykazań? „Spojrzałem i zobaczyłem, że zgrzeszyliście przeciwko Jahwe, waszemu Bogu: uczyniliście sobie cielca odlanego z metalu, bardzo rychło zeszliście z drogi, którą wskazał wam Jahwe” (Pwt 9,16). Co działo się wtedy „w sercu Boga”? Smutne okazało się to spotkanie ludzi z Bogiem, pojawiającym się w dziesięciu przykazaniach na ziemi. Zabrakło dobrego wychowania, taktu i delikatności wobec Najwyższego.
 
Dzisiejszym czytelnikom Biblii wydaje się, że czasem nawet wielcy mężowie ze Starego Testamentu byli nie dość delikatni wobec Boga, nadużywali Jego dobroci, prowadząc z nim nazbyt śmiałe dyskusje. Tak na przykład zachowywał się Abraham, prosząc Boga aż pięciokrotnie o miłosierdzie dla Sodomy i Gomory (Rdz 18,16-32).
 
Izraelici zademonstrowali brak wychowania w swoich spotkaniach z Bogiem, gdy zaczęli się domagać posiadania ziemskiego króla, chociaż na mocy przymierza synajskiego Jahwe miał być ich jedynym na zawsze królem. Autor Księgi Sędziów zauważa: „I zapomnieli synowie Izraela o Jahwe, swym Bogu, który ich wybawił z rąk otaczających ich nieprzyjaciół” (Sdz 8, 34). Brak dobrego wychowania jest tu postacią ludzkiej niewdzięczności. Co najmniej nie do końca dobrze wychowanym okazał się w Nowym Testamencie Natanael, który na wiadomość przekazaną mu przez Filipa o spotkaniu Jezusa z Nazaretu, odpowiedział: „Czy może być coś dobrego z Nazaretu?” (J 1,46). Kojarzy się to z relacją apostoła Tomasza, który, gdy się dowiedział, że spotkano zmartwychwstałego Jezusa, buńczucznie oświadczył: „Jeśli nie ujrzę itd. ...” (J 20, 25). Apostoł Paweł tak oto ubolewa nad poganami: „Choć poznali Boga, to jednak nie oddali Mu chwały jako Bogu i nie złożyli Mu dziękczynienia, lecz w swych pomysłach utracili wszelkie rozeznanie...” (Rz 1,4). „Poznali Boga” to znaczy spotkali się z Bogiem, ale nie zainteresowali się Nim bliżej. Oddali się swoim małym „ludzkim pomysłom”.
 
W Biblii jest też mnóstwo przykładów dobrego wychowania i delikatności względem Boga. Takie na przykład siostry Łazarza, z których jedna tylko zasłużyła sobie na wyraźną pochwałę Jezusa, ale obie były zatroskane o to, żeby Zbawiciela jak najgodniej przyjąć (Łk 10,38-42). A poganin setnik – ileż delikatności i taktu w jego słowach: „Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł do mego domu” (Mt 8,8). Równie taktowny jest wobec Zbawiciela Paweł, kiedy nas wzywa, żebyśmy z bojaźnią i drżeniem zabiegali o nasze zbawienie (Flp 2,12). Chodzi ostatecznie o lęk, żeby nic z Bożego chcenia nie uszło naszej uwagi. Na tym polega prawdziwa bojaźń Boża.
 
W modlitewnych tekstach Pawła zawsze na pierwszym miejscu znajduje się dziękczynienie, zazwyczaj łączone z wielbieniem Boga. Dopiero potem pojawiają się prośby. Tak nakazują zasady dobrego wychowania względem Boga.
 
Przypadki braku wychowania wobec Boga zdarzają się, rzecz jasna, po dzień dzisiejszy: źle o nas świadczy niepojawianie się nikogo całymi godzinami przed Najświętszym Sakramentem w naszych kościołach i kaplicach; jesteśmy co najmniej niedelikatni, źle wychowani wobec Chrystusa Eucharystycznego, gdy przyjmujemy Go codziennie w Komunii świętej, nie spowiadając się przez miesiące a może i lata. To tak jakbyśmy dostojnego gościa przyjmowali w brudnym, nieposprzątanym mieszkaniu. Jeszcze większym brakiem dobrego wychowania wobec Boga jest obywanie się bez Niego, zimna, cyniczna obojętność na sprawy wiary. Przecież On chce być z nami i w nas tylko po to, żeby nam dobrze czynić.
 
Kiedy brak dobrego wychowania w spotkaniu człowieka z Bogiem „przebiera przysłowiową miarkę”, Bóg reaguje gniewem jak w przypadku powołania Mojżesza albo wobec Zachariasza za jego niewiarę w urzeczywistnienie zapowiedzi narodzin Jana Chrzciciela (Łk 1,26-38). Kiedy brak dobrego wychowania przeradza się w szyderstwo, reakcja Boga może być jeszcze surowsza. Apostoł Paweł ostrzega: „Nie łudźcie się; Bóg nie pozwala, by z Niego szydzono. Co człowiek sobie zasieje, to i żąć będzie” (Ga 6,7).
 
Brak wdzięczności za dobro
 
W niejednej rodzinie dokłada się starań, żeby przynajmniej jeden niedzielno-świąteczny posiłek był spożywany razem, przy wspólnym stole. Ale nawet w takich rodzinach rzadko zachował się zwyczaj, żeby po obiedzie wszyscy, od taty rozpoczynając, serdecznym pocałunkiem podziękowali mamie za dobry obiad. Na tym polega wychowanie do wdzięczności.
 
A Bóg jest bardzo wrażliwy na wdzięczność człowieczą. W sposób szczególny „ubolewa Pan Bóg” nad ludzką niewdzięcznością w wielkopostnej pieśni „Ludu, mój ludu”. Ta pieśń to swoista parafraza „Lamentacji” Jeremiasza proroka. Prócz wymienionych w tej pieśni Bożych dobrodziejstw, skwitowanych czarną niewdzięcznością człowieka, ewangelie wspominają w jednym przypadku wyraźnego ubolewania Jezusa nad ludzką niewdzięcznością. Chodzi o zachowanie się dziewięciu spośród dziesięciu cudownie oczyszczonych z trądu. Jezus wówczas powiedział: „Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest jeszcze dziewięciu? Nie znalazł się, kto by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec?” (Łk 17, 17 n). Cudzoziemcem był, jak wiadomo, Samarytanin, co kojarzyło się jak najgorzej każdemu Izraelicie.
 
Św. Paweł tak pisał do Koryntian: „Wszystko to przydarzyło się im jako zapowiedź rzeczy przyszłych, spisane zaś zostało ku naszemu pouczeniu...” (1 Kor 10,11).Ogromnie ważne stwierdzenie. Pokazuje nam, dlaczego i w jakim celu przemawia do nas Bóg natchnionymi słowami Pisma świętego. Księgi Pisma świętego to jedno wielkie pouczenie, przekazane nam przez Boga dla naszego zbawienia. Apostoł mówi: „Stało się to wszystko, by mogło posłużyć za przykład dla nas, abyśmy nie byli skłonni do złego...” (1 Kor 10,6).
 
Postawmy pytanie: jak my traktujemy to dobrodziejstwo, jak na Jego przesłanie reagujemy? Trzeba przyznać, że nie najlepiej. Ze znajomością tych pouczeń Bożych, czyli Pisma świętego różnie bywa. Odnosi się to szczególnie do katolików polskich, chociaż protestanci, uważający Pismo święte za jedyne źródło objawienia, zaniedbania pod tym względem też uczciwie sobie wyrzucają. To przecież w ich środowisku pojawiło się ubolewanie, że Biblia to ciągle „wydawniczy bestseller, ale pozbawiony czytelników”, co oznacza, że większość chrześcijan Biblię posiada, ale niewielu ją czyta. Nie wsłuchujemy się w to, co mówi do nas Pan Bóg. To przykry brak dobrego wychowania, a postępując tak, działamy na naszą własną szkodę. Zostaliśmy przecież ostrzeżeni, żeby – posługując się słowami Pawła – nie spotkało nas nic złego. A poza tym to nasz nietakt wobec Boga. Jak można nie słuchać przemawiającego do nas Boga?
 
Wrażliwość na słowa drugiego człowieka, szacunek dla kogoś, kto do nas mówi itp., to wcale niebłahy problem wychowawczy. Ośmioletni Jarek udał się wieczorem do mamy przygotowującej w kuchni kolację, żeby mu pomogła rozwiązać trudne zadanie matematyczne. Mama zirytowana krzyknęła: „Nie przeszkadzaj, daj mi spokój! Nie widzisz, co robię? Idź do ojca!”. Tymczasem ojciec usadowiony wygodnie w fotelu, popijając piwko, oglądał mecz piłki nożnej. Jarek zbliżywszy się do ojca, objął go za szyję i wyrecytował swoją prośbę. Ojciec nawet nie spojrzał w jego stronę, poprawił się tylko w fotelu, żeby nadal wszystko widzieć. Ponieważ Jarek nalegał, a w końcu ręką zasłonił ojcu oczy, ten odepchnął syna i wrzasnął: „Idź, szczeniaku! Przez ciebie nie zobaczyłem tego gola”. Jarek odszedł, ale w drzwiach do swojego pokoju, odwróciwszy się w stronę ojca, prawie z płaczem zawołał: „Tata jest źle wychowany!” Miałoby się ochotę powiedzieć, że to i tak zbyt łagodny osąd. Taka postawa obojga rodziców wobec słów ich dziecka, nie nauczy szacunku dla dorosłych.
 
Skutki braku dobrego wychowania
 
Psychologowie twierdzą, że nikt nie lubi być pouczanym. To stwierdzenie weryfikuje się przede wszystkim w odniesieniu do ludzi odznaczających się brakiem dobrego wychowania. Tak trudno im otworzyć się nawet na pełne życzliwości uwagi. Uważają, że są tylko inni, ale wcale nie gorsi. Nie życzą sobie, by ich pouczano, zwłaszcza gdy są już ludźmi dorosłymi, samodzielnymi i dobrze wychowanymi, wśród których też zdarzają się źle wychowani. Odnosi się to nie tylko do stosunków międzyludzkich, lecz także do postaw ludzi względem Boga.
 
Pan Bóg może się czasem „upomnieć o swoje” jakimś nieszczęściem życiowym, bolesnym upokorzeniem w pracy, długotrwałym brakiem sukcesów zawodowych itp. Tylko czy człowiek dostrzeże w tym „dopominanie się Boga o swoje”? Jedno jest pewne: jeśli nie nastąpi jakieś otrzeźwienie, życie z takim człowiekiem pod wspólnym dachem staje się coraz większą udręką. Bogu też z nim „niełatwo”. Taki bowiem, mimo iż w niedzielę słyszy głos dzwonu zapraszającego na spotkanie z Bogiem, bez chwili wahania, ze spokojnym sumieniem spieszy na zakupy do supermarketu albo już od poprzedniego dnia przebywa na działce i wcale nie zamierza stroju kąpielowego zamieniać na świąteczne ubranie. Niewrażliwy na nadprzyrodzoność, głuchy na głos Boga, zatwardziały – jakby powiedziała Biblia – w swoim wnętrzu.
 
Odpowiedzialność
 
Kto jest odpowiedzialny za taki stan rzeczy? Nie ulega wątpliwości, że w pierwszym rzędzie rodzice owego „innego”. To sprawa tak nagminnego dziś braku czasu dla dzieci, ale to także podobny brak dobrego wychowania u samych rodziców. Czegoż można się bowiem spodziewać po rodzicach, którzy – i to często oboje – prawie każdego dnia są ledwie przytomni z powodu upojenia alkoholowego. Niewiele też wnoszą do dobrego wychowania swoich dzieci rodzice, nie pijący wprawdzie, ale tak zapracowani, że dla dzieci wcale już nie mają czasu. W takiej sytuacji brak dobrego wychowania zarówno wobec Boga jak i wobec ludzi jest jakby dziedziczny.
 
Niemało tej odpowiedzialności spada na szkołę, w której zbyt często zapomina się o tym, że młodego człowieka należy nie tylko uczyć, lecz także wychowywać, pamiętając przy tym, że składa się on nie tylko z ciała, ale i duszy. Szkoła prawidłowo wypełniająca swoje posłannictwo ma nie tylko przygotować ludzi do wykonywania określonego zawodu, poświęcając niemało czasu na kształcenie ich sprawności sportowych, lecz ma także pokazać, jak trzeba zachować się przy stole, jak znaleźć się w środowisku ludzi starszych, jak reagować na dobro doznane od innych, jak panować nad siłą swojego głosu, zwłaszcza w miejscach publicznych, jak poprawnie wyrażać swoją radość, jak się ubrać itp. Szkoła ma też do czynienia z różnymi subkulturami młodzieżowymi. Propagatorzy tych subkultur przeważnie nie grzeszą nadmiarem dobrego wychowania, szkoła zaś utrzymuje dość często, że wszelkie subkultury młodzieżowe to sprawa mody, która stosunkowo szybko przemija. Jednak prawie zawsze pozostawia po sobie długo zabliźniające się rany. Wniosek: władze szkole i wychowawcy klasowi powinni energiczniej reagować na subkultury szkolne, a wyraźny udział w tym niech biorą również wszyscy nauczający religii.
Nie bez winy jest, rzecz jasna, sam źle wychowany, zwłaszcza, gdy ma za sobą już kilka lat życia dojrzałego, które zobowiązuje każdego człowieka do pracy nad sobą.
 
* * *
 
Pismo święte często mówi o wychowaniu i wychowawcy. Czytamy w Pwt 8,5: „Jahwe, twój Bóg, wychowuje cię tak, jak ojciec wychowuje swojego syna”. O Lizjaszu, ojcu Antiocha, mówi autor 1 Mch, że „o wychowanie swego syna troszczył się przez wszystkie lata jego młodości”, (1 Mch 6,17). Psalmista oznajmia: „Szczęśliwy mąż, którego Ty, o Panie, wychowujesz i pouczasz Twoimi prawami” (Ps 94,12). Mędrzec Pański stwierdza: „Kto się boi Pana, słucha Jego pouczeń, którzy Pana szukają, znajdują Jego łaskę” (Syr 32,14). Starszy Tobiasz tak upomina swojego syna: „Uważaj na siebie, synu mój..., a całym swoim postępowaniem dawaj dowody dobrego wychowania” (4,14). Powtarza się ciągle jedna myśl: własnymi, ludzkimi siłami trudno wychować człowieka na wrażliwego wobec Boga i ludzi. Musi to być dzieło wspólne; rola człowieka sprowadza się do współdziałania z Bogiem. Za wszelkie pedagogiczne porażki odpowiada człowiek.
 
Bp Kazimierz Romaniuk
 
 



Pełna wersja katolik.pl