logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Anselm Grün
Dlaczego mnie to spotkało?
Wydawnictwo Święty Wojciech


Po co cierpienie? Jak Bóg może na nie pozwalać? Czy bezsens cierpienia nie jest dowodem na to, że Bóg nie istnieje? "Czym sobie na to zasłużyłem?" – to pytanie zadaje sobie wiele osób przeżywających chorobę, śmierć, katastrofy. Także codzienne cierpienie, jak rozpad związku czy strata miejsca pracy przynosi wiele wątpliwości. Nie znajdujemy odpowiedzi na to, dlaczego miłosierny Bóg do tego dopuszcza. 

 

Wydawca: Wydawnictwo św. Wojciecha
Rok wydania: 2008
ISBN: 978-83-7516-110-6
Format: 140x205
Rodzaj okładki: Miękka
Ilość stron: 170 s

 
Kup tą książkę
 
   

 
Co mówi nam Biblia?
 
 
Jeśli, drogi Czytelniku, pogrążony jesteś w cierpieniu i nie potrafisz znieść bezsensu swego bólu, nie od razu pomyślisz o zaproponowanym przez św. Łukasza rozwiązaniu. Jezus przebywa wraz z uczniami z Emaus długi odcinek drogi. Towarzyszy im. Znosi ich smutek. Nie poucza ich. Próbuje jednak dokonać interpretacji ich doświadczenia beznadziejności i rozpaczy w kontekście Pisma. Pośrodku drogi, którą przemierza wraz z nimi, mówi do nich słowa stanowiące wskazówkę, jak powinni spojrzeć na własny los. Powinni zadać sobie pytanie, czy nie robili sobie na temat swego życia iluzji. Zgoda na odebranie towarzyszących nam iluzji nie jest rzeczą łatwą. Wielu cierpienie niszczy, ponieważ nie są gotowi porzucić swych wyobrażeń na temat życia. Gdy spotyka ich cierpienie, uporczywie trzymają się swego obrazu siebie samych oraz Boga. Mówią: "Jak Bóg mógł na to pozwolić? Przecież jestem osobą głęboko wierzącą! Co niedziela chodziłem do kościoła. Codziennie się modliłem! Przecież starałem się żyć jak chrześcijanin. Przed wyjazdem pobłogosławiłem swe dzieci – a one zginęły w wypadku". Inni zaś mówią: "Dlaczego zachorowałem? Przecież prowadziłem zdrowy tryb życia! Nie paliłem i nie piłem alkoholu! Codziennie uprawiałem sport i zdrowo się odżywiałem! Jak coś takiego mogło się zdarzyć?". W zdaniach tych kryją się wyobrażenia, że można samemu zapewnić sobie zdrowie lub życie bez cierpienia. Trzeba tylko zdrowo żyć, uprawiać właściwą duchowość, modlić się za siebie i innych, którzy są nam drodzy – a wówczas nie spotka nas żadne cierpienie. Jest to jednak iluzją i nią też pozostanie. Z pewnością prowadzenie zdrowego trybu życia ma sens. Nasz tryb życia nie jest jednak w stanie spowodować, że nie doświadczymy cierpienia. Ono może zawsze nas dotknąć. Cierpienie nie jest konieczne, nie jest potrzebne do życia. Doświadczenie pokazuje jednak, że ono wciąż na nowo nas spotyka. Wiele osób zastanawia się wówczas od razu nad przyczynami takiego stanu rzeczy. Jedni doszukują się winy w sobie – tak właśnie czyni często współczesna ezoteryka. Jedna z najpopularniejszych interpretacji, które pojawiają się w tym nurcie duchowości, brzmi: "Powodem swego cierpienia, swej choroby jesteś ty sam". Za pomocą takich wyobrażeń wzbudzam jednak u osoby dotkniętej cierpieniem poczucie winy. W zasadzie mówię jej w ten sposób przecież: "Ty jesteś temu winien".
 
Odpowiedź Ewangelii według św. Łukasza jest w stanie pomóc nam dużo bardziej: tego, dlaczego spotyka nas cierpienie, nie wiemy. Po prostu pojawia się ono z zewnątrz. I dobrze, jeśli nie będziemy pytać o jego przyczyny. Jednak gdy cierpienie mnie dotyka, mam prawo pytać o jego cel. Mam prawo zadawać sobie pytanie, co mam z nim uczynić, w jaki sposób mogę odnaleźć w nim sens. A wówczas w pełni zrozumiem to, co pragnie powiedzieć mi Jezus: cierpienie ma otwierać mnie na Boga oraz pierwotny obraz, na który On mnie stworzył. Cierpienie stanowi drogę do odzyskania pierwotnego blasku mojej duszy oraz do chwały, która po wszystkich utrapieniach czeka na mnie w chwili śmierci.
 
Czy ów klucz do zrozumienia cierpienia może pomóc komuś, kto cierpi na pozór bez sensu, kto przez całe swe życie naznaczony jest cierpieniem, kto wskutek wypadku uległ porażeniu poprzecznemu; komuś, czyja struktura psychiczna wskutek przeżytego szoku uległa trwałemu uszkodzeniu, kogo twarz została na zawsze oszpecona bliznami; komuś, kto wszystko stracił i wegetuje już tylko w poczuciu beznadziejności?
 
Musimy wystrzegać się udzielania innym odpowiedzi na pytanie o sens życia. Często mogą ją oni odebrać jako cynizm. Jezus interpretuje swe własne cierpienie, a nie cierpienie uczniów. Przebywa też z nimi długą drogę. Pod wpływem rozmowy z Nim perspektywa ich spojrzenia na cierpienie może się zmienić. Nauczyciel podsuwa im wskazówki ułatwiające zrozumienie przeżytych wydarzeń. I oto naraz pałają w nich serca. Coś w zachowaniu Jezusa, sposobie, w jakim mówi On o swym cierpieniu, zaczyna ich poruszać. Św. Łukasz opowiada tę historię w taki sposób, byśmy sami mogli się w niej odnaleźć. Nie daje nam zaleceń typu: "Ze swym cierpieniem musisz postępować tak a tak". Ewangelista zaprasza nas raczej do tego, byśmy w świetle opowiadania o uczniach z Emaus spojrzeli na własne cierpienie innymi oczyma i w ten sposób próbowali je zrozumieć. Jeżeli jako cierpiący pójdę za Jezusem, starając się pojąć, w jaki sposób stawia On czoła cierpieniu i jak je rozumie, pojawi się u mnie przeczucie, że moje cierpienie nie jest bezsensowne. Ma ono otworzyć mnie na odkrywanie prawdziwej tajemnicy życia, dostrzeganie pierwotnego obrazu mojej osoby, niezależnego od mojego stanu zdrowia, siły, sukcesu oraz uznania, z jakim się spotykam. Nawet gdy stracę wszystko, co stanowi, że życie ma dla mnie wartość, przetrwa blask mojej duszy, którego nic nie jest w stanie zniszczyć. 

 



Pełna wersja katolik.pl