logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Jean-Charles Nault
Demon południa. Acedia - podstępna choroba duszy
Wyd Marianow


Utrzymana w prostym i bezpośrednim stylu książka oddaje do dyspozycji szerokiego odbiorcy owoce długich badań nad acedią. Autorem kierowała doskonała intuicja, że acedia dotyczy nie tylko zakonników, ale zagraża ludziom wszystkich stanów, w każdym wieku i w każdym miejscu. dotyka bowiem bezpośrednio relacji człowieka z innymi i z Bogiem oraz prowadzi wprost do podjęcia refleksji nad tym, co stanowi istotę życia..

 

Wydawca: Promic
Rok wydania: 2017
ISBN: 978-83-7502-637-5
Format: 136 x 205
Stron: 224
Rodzaj okładki:Miękka

 
Kup tą książkę  
  
 

 
Wprowadzenie
 
Choć temat ten początkowo był przedmiotem mojej rozprawy doktorskiej, nie chciałbym, aby niniejsza książka była odbierana jako opracowanie naukowe sporządzone z perspektywy specjalisty, lecz raczej jako dzieło mnicha, który tak jak czytelnik - lub raczej wraz z czytelnikiem - stara się nieustannie szukać Boga. Ponieważ docierały do mnie wielokrotnie ponawiane prośby, by refleksje nad acedią udostępnić szerszemu odbiorcy, zdecydowałem się przedstawić żywszą i zaktualizowaną wersję swojej pracy w formie niniejszej publikacji. Zachowałem wszakże ustny styl wypowiedzi, gdyż podstawą niniejszej książki były wygłoszone przeze mnie konferencje.
 
W opactwie Saint-Wandrille [1] mnisi przed podejmowaniem studium - a zwłaszcza studium nad Pismem Świętym - zachowali zwyczaj odmawiania tradycyjnej inwokacji do Ducha Świętego, Veni Sancte Spiritus: Boże, któryś pouczył serca wiernych światłem Ducha Świętego, daj nam w tymże Duchu poznać, co jest prawe, i Jego pociechą zawsze się radować.
 
Modlitwa ta obejmuje dwie prośby do Ducha Świętego: po pierwsze, by dał nam poznać (łac. sapere), co jest prawe, pozwolił nam zakosztować tego, co jest dobre, a po drugie, żeby nas rozradował (łac. gaudere) swoją Boską pociechą. Poznanie i radość: oto właśnie dwa zasadnicze bieguny, wokół których zamierzam poprowadzić refleksję w tej książce.
 
Zacznijmy te rozważania od dwóch cytatów. Pierwszy zaczerpnąłem z książki zatytułowanej Le virtu e la fede (Cnoty a wiara), napisanej w 1994 roku przez ojca Giuseppe Angeliniego, mediolańskiego moralistę: Acedia, nieznana kaznodziejom i katechetom, nieznana nawet mistrzom duchowym, jest całkowicie i bezwzględnie ignorowana we wszystkim, co dotyczy teologii moralnej [2].
 
Drugi cytat pochodzi z rekolekcji wygłoszonych w 1996 roku w Watykanie przez kardynała Christopha Schonborna: Najgłębszym kryzysem Kościoła wydaje mi się dzisiaj brak odwagi, by wierzyć, że z tymi, którzy Go miłują, Bóg współdziała we wszystkim dla ich dobra (zob. Rz 8, 28). Taka małowierność ducha i umysłu nazywana jest w tradycji Ojców Pustyni akedia, lenistwem duchowym, owym obrzękiem duszy [3].
 
Oto dwa pozornie paradoksalne stwierdzenia: z jednej strony bowiem acedia jawi się jako wielka zapomniana kwestia współczesnej teologii moralnej; z drugiej strony natomiast być może to właśnie ona jest najważniejszą przyczyną kryzysu dzisiejszego Kościoła…
 
Impulsem do zgłębiania tematu acedii była dla mnie właśnie lektura książki Giuseppe Angeliniego Le virtu e la fede. Otwierając ją, ujrzałem tytuł pierwszego rozdziału: Acedia. Tytuł ten nie mógł pozostawić mnie obojętnym. Trzeba bowiem wiedzieć, że po wstąpieniu do nowicjatu mistrz nowicjuszy daje do przeczytania przybyszowi kilka tekstów opisujących tę duchową dolegliwość: w tym między innymi rozdział dziesiąty Reguł życia zakonnego św. Jana Kasjana, rozdział dwunasty traktatu O praktyce [ascetycznej] Ewagriusza z Pontu czy też Drabinę raju św. Jana Klimaka. Samo pojęcie acedii było mi więc całkiem dobrze znane, jednakże z trudnością pojmowałem, że może istnieć jakiś związek między cnotami a acedią: dlaczego książka poświęcona cnotom zaczynała się od rozdziału o acedii? W rozdziale tym znajdował się cytat ze sławnego tekstu Ewagriusza z Pontu, do którego jeszcze wrócimy. Przede wszystkim jednak, kilka stron dalej, z zaskoczeniem natrafiłem w książce na odniesienie do św. Tomasza z Akwinu. Podczas studium w klasztorze Saint-Wandrille trochę czytywałem Akwinatę, ale zupełnie nie zdawałem sobie sprawy, że poświęcił on zagadnieniu acedii całą kwestię w swojej Sumie teologicznej. Nie było to jego zdaniem zagadnienie bez znaczenia, skoro ujął acedię jako grzech przeciwko miłości, a dokładniej - przeciwko radości, jaka płynie z miłości.
 
Zauważyłem wtedy, że św. Tomasz cytował przy tym czterech autorów: św. Jana Damasceńskiego, św. Jana Kasjana, św. Grzegorza Wielkiego i św. Izydora z Sewilli. Podsunęło mi to myśl, aby przeprowadzić analizę monastycznych i patrystycznych źródeł doktryny św. Tomasza o acedii. Bynajmniej nie wyobrażałem sobie wtedy, na jakie głębiny zaprowadzi mnie to przedsięwzięcie! Dziś jednak dziękuję Bogu za to, że szczęśliwie doprowadził do końca tę pracę, która w większym stopniu była otrzymanym darem niż osobistym wyborem. Dodam, że obcowanie z Ojcami Kościoła oraz ze św. Tomaszem także było szczególną łaską, za której sprawą to studium stało się okazją do kontemplacji i modlitwy. Za to również dziękuję Bogu.
 
Większość współczesnych nie zna pojęcia acedii. Niewielu wie, że tradycja właśnie acedię utożsamiała ze słynnym demonem południa, którego obawiają się ludzie przekraczający sławetny kryzys czterdziestki. O ile jednak słowo acediapopadło w zapomnienie, to zjawisko, do którego się ono odnosi, bynajmniej nie zanikło. Aby się o tym przekonać, wystarczy zagłębić się w smakowitych tekstach pierwszych mnichów pustyni. Samo określenie demon południa powinno obudzić w nas czujność, zazwyczaj bowiem za porę działania demonów uważa się noc, a nie środek dnia! Czyż to nie właśnie to nieoczekiwane działanie demona, który atakuje w samym środku dnia, czyni z acedii wyjątkowo groźne zło? Jeśli słońce południa kąpie wszystko w swoim jaskrawym świetle, to acedia, jako mroczna choroba ducha, zanurza serce atakowanego przez siebie człowieka w szarzyźnie znużenia i nocy rozpaczy.
 
______________________
Przypisy:
 
[1] Opactwo św. Wandrillea z Fontenelle, założone w 649 roku przez św. Wandrillea (łac. Wandregisilius), wysokiego dostojnika na dworze merowińskiego króla Dagoberta I, leży nad Sekwaną, pomiędzy Rouen a Hawrem. Mieszka w nim wspólnota trzydziestu pięciu braci benedyktynów, którzy wiodą życie poświęcone modlitwie, milczeniu i pracy, ściśle według Reguły św. Benedykta (łac. Regula Benedicti) ułożonej przez św. Benedykta z Nursji (480-547).
[2] Giuseppe Angelini, Le virtu e la fede, Glossa, Milano 1994, s. 65.
[3] Christoph Schonborn, Miłować Kościół. Wielkopostne rekolekcje watykańskie, tłum. Elżbieta Kożuchowska, Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2000, s. 34.

 



Pełna wersja katolik.pl