logo
Środa, 17 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Anicety, Klary, Rudolfa, Stefana, Roberta – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Jadwiga Martyka
Czterej bracia
Źródło


 Cierpienia i próby wzmacniają. Warto wierzyć w Boga, warto Mu ufać, życie mi pokazało, że naprawdę ON JEST - mówi Dariusz, który w wieku dwudziestu kilku lat zamykał oczy najpierw ojcu, potem matce, a wkrótce stanął przed widmem śmierci swego brata, który został cudownie uzdrowiony.

Dariusz pochodzi z katolickiej rodziny, w której rodzice wychowali swoich czterech synów w miłości i jedności, przekazując im najważniejsze wartości. Wpoili wiarę w Boga, nauczyli modlitwy i zadbali o wykształcenie. Niestety, zbyt wcześnie przeszli na drugą stronę.
Ojciec zachorował na raka żołądka, gdy najstarszy syn był na czwartym roku studiów.

- Ta wiadomość uderzyła w nas, jak grom z jasnego nieba - wspomina Darek. - Tato był zawsze pełen energii, przedsiębiorczy, dużo pracował, działał. W trudnych czasach prowadził fermę drobiu i dwie cegielnie. Wszystko nagle się skończyło; chociaż miał dopiero czterdzieści siedem lat i tyle planów na przyszłość.

Batalia o życie ojca rodziny trwała rok. Pomimo zaangażowania najlepszych lekarzy i przeprowadzonych trzech operacji, pojawiły się przerzuty w wątrobie i nic już więcej nie dało się zrobić. Przez cały okres pobytu taty w szpitalu, Darek spędzał przy jego łóżku każdą wolną chwilę. Miał taką możliwość, ponieważ ojciec leżał w klinice w Lublinie, gdzie on studiował. Wiele z sobą rozmawiali, lecz żaden nie dopuszczał do świadomości prawdy o zbliżającej się śmierci.

- Tato nie chciał słyszeć, że jego dni są policzone - mówi Dariusz - więc podtrzymywałem go w tym kłamstwie, chociaż obydwaj dobrze znaliśmy prawdę. Może w ten sposób łatwiej mu było znosić okrutne cierpienie, jakie przeżywał? Pod koniec nie mógł nawet jeść, właściwie doszło do śmierci głodowej. Stało się to 20 listopada 1996 roku.

W momencie śmierci Dariusz trzymał ojca za rękę. Dla młodego, 23-letniego młodzieńca była to sytuacja niezwykle trudna. Tym bardziej, że nie potrafił znaleźć odpowiedzi na pytanie: Dlaczego tak się stało? Musiał też zaopiekować się matką, która była kobietą wrażliwą i nie mogła pogodzić się z utratą kochanego męża. Na wsparcie czekali również młodsi bracia. No i oczywiście nie mógł sobie pozwolić na przerwanie studiów, a więc kolokwia i egzaminy trzeba było pozaliczać.

- Z Bożą pomocą wszystko się udało, chociaż było ciężko - podkreśla Darek. Po namyśle dodaje: - W niedługim czasie, bo za cztery lata, przyszła kolejna próba, 13 grudnia 2000 roku Bóg powołał do siebie naszą mamę, miała wtedy czterdzieści osiem lat.

Tej śmierci nikt by się nie spodziewał. W ramach profilaktyki zdrowotnej wykonała właśnie różne specjalistyczne badania medyczne, na które namówili ją synowie, a po upływie tygodnia, ni stąd ni zowąd, doszło u niej do nagłego zatrzymania krążenia i zmarła w obecności swego pierworodnego.

- Na szczęście wcześniej mogła zrealizować marzenie swego życia i wybrać się na pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Ufundowaliśmy jej ten wyjazd w Roku Jubileuszowym, z wdzięczności za trud macierzyństwa i wychowania - Dariusz lekko się uśmiecha na to wspomnienie. - Mama bardzo się cieszyła, że zobaczyła miejsca, po których stąpały stopy Boga. Po raz pierwszy pojechała za granicę i po raz pierwszy podróżowała samolotem. Wcześniej na nic nie miała czasu. Wróciła szczęśliwa i pełna optymizmu. A za kilka miesięcy. już jej nie było pośród nas; już nie żyła.
 

 
1 2 3  następna
 



Pełna wersja katolik.pl