logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Krzysztof A. Wojcieszek
Człowiek wobec natury - pan, niewolnik czy...?
Imago


Symbolem tej refleksji może być świeżo ścięte drzewo. Monumentalny pień leży obok wystającego z ziemi kikuta. Przerwana jedność - radykalizm śmierci. Sędziwy organizm nagle skazany na niebyt, właściwie już martwy, choć uparte tkanki wytrwale starają się zatrzymać życie i nadal rosnąć… 

"Dla dobra ludzkości"

Albo inny obraz, związany z moimi doświadczeniami z czasów, gdy uprawiając nauki przyrodnicze, spędzałem długie godziny w laboratorium. Prowadziliśmy wtedy eksperymenty na królikach, najzwyczajniej wydłubując im oczy (na szczęście nie żywym!) i pobierając tylko siatkówkę do badań izotopowych. Wszystko to działo się tak szybko: przerwany silnym ciosem nożyc rdzeń kręgowy śmiertelnie przerażonego zwierzęcia, krew, pobieranie tkanki. Oczywiście, "dla dobra ludzkości". Króliki wyrywały się, czując, co je czeka. Jeden z nich, piękny i silny, o śnieżnobiałej sierści, uciekł i schował się pod laboratoryjnym stołem. Nie widział tego szef badań. Zaś dla nas - ekipy młodych asystentów - heroiczny zwierzak z obiektu doświadczeń stał się bohaterem dnia, i został "ułaskawiony". W tajemnicy przed profesorem wynieśliśmy ocaleńca z instytutu w kartonowym pudełku i hodowaliśmy. Jak miło się go głaskało, żywego i ciepłego, choć pozostał nieufny i najchętniej czmychał pod meble. 

Skoro mamy już roślinę i zwierzę, to trzeba przywołać także kamień - znak tego, co w naturze nieożywione. Wyobraźmy sobie zatem kamieniołom, a w nim skałę - rozsadzaną, rozszarpywaną chciwymi zębami koparek, zgwałconą, w końcu porzuconą…  

Autor czy niszczyciel?

Za każdym z tych dramatycznych wydarzeń stoi ich autor - człowiek, który "żywemu nie przepuści". Toporem i nożycami, dynamitem i metalem przekształca, eksploatuje, bierze jak swoje. Czy mu wolno? Owszem, wszak ma "czynić sobie ziemię poddaną". Jest PANEM natury, nieprawdaż? Doskonale ją przenika i umiejętnie wykorzystuje. Jako technolog - uzbrojony w swą sztukę (techne) - miażdży, gniecie, miele i podporządkowuje. Powoli, lecz systematycznie zmienia świat przyrody na swoją modłę. Wycina odwieczne bory, reguluje rwące rzeki. Potrafi nawet zaorać nietknięte wcześniej lemieszem pługa bezkresne stepy, jak w przypadku słynnej "celiny" w ZSRR. Nie istnieje już ZSRR, a legenda "celiny" trwa. Oto głodny naród potrzebuje jeść, a tu marnują się wielkie przestrzenie euroazjatyckich stepów, gdzieś za Uralem. Ruszają tam zatem gromady młodych oraczy. I z entuzjazmem przeistaczają naturalny step w orne pole. Sieją pszenicę. Zbiory okazują się dorodne nad podziw - wszak ta ziemia jeszcze nigdy nie rodziła. Gromady oraczy się powiększają, podobnie jak hektary nowych pól. A po kilku zaledwie latach - katastrofa. Naruszona równowaga ekologiczna skutkuje zasoleniem i wyjałowieniem gleby. Silne wiatry stepowe wywiewają z niej żyzne cząstki i żyjący niegdyś step zamienia się w zdewastowaną, jałową pustynię. Zmarnowany step, zmarnowana młodość dzielnych oraczy. Wraca widmo głodu…

Ta historia wydaje się wielce pouczająca, ale trzeba pamiętać, że takich "celin" było i jest mnóstwo. W momencie, gdy piszę te słowa, wyrąbuje się las w Amazonii czy na Borneo. Na papier - może nawet ten, na którym drukować się będzie nasze pismo. W samej Amazonii wyrąb obejmuje rocznie obszar wielkości Polski. Zresztą, i w naszym kraju na pewno się takie rzeczy działy, skoro mamy tylko ok. 25% lasów i jedyny ocalały skrawek lasu naturalnego - sławną Puszczę Białowieską. A więc może to konieczność, bo przecież jesteśmy PANAMI natury? Może inaczej się nie da i świat musi powoli stawać się sztucznym ciałem, plastikową wydmuszką?

 
1 2 3  następna
 



Pełna wersja katolik.pl