logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Ewa Anna Piasta
Człowiek i jego twórczość
Obecni


Twórczość jako aspekt specyficznie ludzki
 
W dyskusji nad istotą człowieka nie można pominąć aspektu, który wyróżnia go najpełniej spośród wszystkich istot żywych, a jest nim twórczość, rozumiana przede wszystkim jako twórczość artystyczna i literacka, a więc taka, która nie jest skierowana bezpośrednio na wytwarzanie przedmiotów koniecznych do zaspokojenia biologicznych potrzeb człowieka czy utrzymania go przy życiu, chociaż ten ostatni aspekt nie jest taki oczywisty i wymaga jeszcze dopowiedzenia, co nastąpi poniżej. 
 
Twórczość wynika z psychicznych potrzeb człowieka, z pragnienia autoekspresji, a więc uzewnętrznienia tego, co się w nim rodzi na skutek zdarzeń, obserwacji świata zewnętrznego, jak i własnego wnętrza. Owo uzewnętrznianie myśli, przeżyć i emocji może się dokonywać w słowie pisanym, jakim jest literatura, poprzez sztuki plastyczne czy dzieła muzyczne. 
 
W odróżnieniu od innych istot żywych "[…] człowiek nie tylko pobiera informacje, ale je przetwarza, nie tylko przystosowuje się, ale zmienia swoje otoczenie", jak podkreśla kilkakrotnie cytowany tu przeze mnie Stanisław Popek w swoim dziele Człowiek jako jednostka twórcza. Człowieka charakteryzuje "samotranscendencja, czyli zdolność do twórczego wychodzenia poza fizyczne i umysłowe ograniczenia w takich procesach, jak: uczenie się, rozwój, emocje i twórczość". Twórczość człowieka zależy od wielu czynników, jak na przykład od umiejętności skupienia uwagi przez dłuższy czas na jednym problemie, od motywacji, wytrwałości, wrażliwości emocjonalnej, odporności na stres, uczuć wyższych, a także postaw i systemu wartości. Twórczość należy do tego rodzaju działalności, która musi zostać podjęta świadomie, z zaangażowaniem nie tylko własnych zdolności, ale również woli, wyobraźni, wrażliwości. 
 
Dowodem na to, że sprawa kultury duchowej może być zagrożona, jest dyskusja, jaka w ostatnich miesiącach przetacza się przez media. Dotyczy ona argumentów za i przeciw zasadności utrzymania na mniejszych uniwersytetach studiów filozoficznych. Z powodu niżu demograficznego oraz wprowadzenia opłaty za drugi kierunek studiów są one mniej oblegane niż dotychczas. Względy ekonomiczne biorą górę nad etosem uniwersytetu, którego zadaniem od samych początków była nauka myślenia i poszukiwanie prawdy. Humaniście trudniej ujrzeć owoce swojej pracy i zobaczyć, że stworzył coś namacalnego. Nie oznacza to jednak, że ów brak wymiernych wyników dyskwalifikuje daną dziedzinę. Może właśnie to, co nieuchwytne, niematerialne i nie dające się zmierzyć jest najtrwalsze i wywiera największy wpływ na kształtowanie człowieka w jego człowieczeństwie, w jego duchowej wielkości i pięknie, a często nawet utrzymuje go przy życiu w najbardziej ekstremalnych warunkach, kiedy zostanie pozbawiony większości środków materialnych. Mieliśmy na to liczne przykłady w czasie dziejowych burz, zaborów i wojen, kiedy to tworzono dzieła literackie i muzyczne 'ku pokrzepieniu serc'. 
 
A wracając jeszcze do trwającej dyskusji o humanistyce, zacytuję słowa ks. prof. Michała Hellera, kosmologa i filozofa, który jako pierwszy Polak otrzymał w 2008 roku Nagrodę Templetona, zwaną "teologicznym Noblem" i przyznawaną za pokonywanie barier między nauką a religią. Pisze on tak: "Wydaje mi się, że dyskusja o potrzebie nauk humanistycznych jest bezprzedmiotowa, bo człowiek bez pewnego minimum wiedzy humanistycznej nie wychodzi zbyt daleko poza stan życia wegetatywnego. A społeczeństwo bez minimum kultury humanistycznej niewiele różni się od jakiegoś plemiennego zbiorowiska". Zarówno humanistyka, jak i twórczość artystyczna są świadectwem duchowych potrzeb człowieka, jego zdolności do samotranscendencji, szukania głębszego sensu spraw, potrzeby doświadczania przeżyć estetycznych i religijnych, otwierających przed nim horyzont sięgający poza sprawy materialne i doczesne. Koncentracja jedynie na produkcji dóbr materialnych z pominięciem sfery duchowej będzie redukowaniem człowieka do życia biologicznego, a przez to okradaniem go z możliwości rozwoju jego osobowości. 
 
Czasami dopiero brak dostępu do wytworów sztuki oraz nauki ukazuje prawdę o jej niebagatelnym znaczeniu dla człowieka, dla zachowania przez niego ludzkiej godności, czegoś, co go stanowi i konstytuuje. Dr Wanda Półtawska pisze w swoich wspomnieniach z hitlerowskiego obozu koncentracyjnego w Ravensbrück, że głód książek był bardzo dotkliwy i jeśli tylko więźniarkom udało się jakąś zdobyć, to czytały ją wszystkie po kolei. Podobnie prof. Karolina Lanckorońska w czasie swojego pobytu w tymże obozie otrzymywała od współwięźniarek liczne zamówienia na wykłady, na które gromadziły się tłumnie w barakach. Moglibyśmy się obecnie dziwić, że w takich ekstremalnych warunkach i po tak wyczerpującej pracy chciano jeszcze słuchać wykładów z historii sztuki! Wykłady były jednak sposobem na ocalenie w ludziach resztek człowieczeństwa w tak barbarzyńskich warunkach, stanowiły odskocznię od tragicznej rzeczywistości i dawały posmak wolności oraz namiastkę świata, który został im brutalnie odebrany. Jeszcze przed wywiezieniem do obozu, a już po wybuchu II wojny światowej, mimo zawieszenia wielu wykładów na uniwersytecie we Lwowie, Karolina Lanckorońska nadal wykładała. Mogła doświadczyć już wtedy, że wykłady są nie tylko sposobem przekazywania wiedzy, podawania do wiadomości konkretnych faktów, ale pełnią funkcję o wiele ważniejszą, są jakimś pokarmem dla ducha i dają wsparcie psychiczne w trudnych sytuacjach. Wspomina tę sytuację następująco: "Na wykłady chodziły dawne słuchaczki, które twierdziły, że godziny spędzone ze mną ułatwiały im jakoś przetrwanie". 
 
1 2 3  następna
 



Pełna wersja katolik.pl