logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Tadeusz Basiura
Cud nad Wisłą
materiał własny
fot. Nina Grębowska | Unsplash (cc)


11 listopada 1918 roku był pochmurny, dżdżysty i zimny. Ale dla Polaków w tym dniu świeciło jednak słońce i to niespotykanym od 123 lat blaskiem - blaskiem wolności. Oto właśnie z mroków niewoli powstawała Ona - Polska. Można ją było zniewolić, ale nie pokonać. Niepokonana budziła się z letargu niewoli, ukazała Europie i światu swoje oblicze, któremu Europa w przeszłości tyle zawdzięczała, choć nie zawsze o tym pamiętała. I już wkrótce znowu zawdzięczać Jej będzie po raz trzeci swoją wolność.

 

Niedługo przyszło się Najjaśniejszej Rzeczpospolitej cieszyć się blaskiem wolności. W niespełna dwa lata później ten blask został przyćmiony czerwonym cieniem. Jeszcze nie okrzepła w fasadach państwowości, jeszcze nie wyleczyła ran po przeszło wiekowej niewoli, a już musiała stanąć w obronie tego, co miała. Europa nie kwapiła się do pomocy. W tych dramatycznych czasach z pomocą pospieszyły jedynie Węgry, wobec odmowy przez rząd Czechosłowacji na transport amunicji przez swoje terytorium, w kluczowym momencie wojny toczonej z bolszewickim najeźdźcą, okrężną drogą przez Rumunię dostarczyły polskiej armii całą swoją rezerwę posiadanej amunicji – 22 miliony sztuk. Pewną pomoc w postaci skierowania do Polski niewielkiej grupy doradców wojskowych okazała także Francja. Reszta, zwłaszcza Austria, Niemcy, Wielka Brytania nie wierzyła w ekspansywność bolszewickiej rewolucji. Brakło im wyobraźni, aby zobaczyć krwawą przyszłość swoich obywateli pod butem tyranii bolszewickiej. Jakże beztroskim usprawiedliwieniem jej bierności było rozumowanie, że Rosja chce tylko odzyskać to, co straciła. Jakże beztrosko, w imię swojej wygody i egoizmu, rzuciła na szalę zatraty Polskę.

 

Ale ta Europa nie znała Polski, nie znała Polaków, nie znała ich pragnienia wolności nie znała ich postanowienia ścisłej realizacji testamentu tych, którzy swoje życie od wielu pokoleń składali na ołtarzu Ojczyzny, stając w obronie Jej wolności. Ta Polska i jej synowie stanęli w 1920 roku w okopach, aby bronić swojej niepodległości, swojej wolności. Polskie serce zabiło jednakowo we wszystkich piersiach: i tych z zaboru pruskiego, i austriackiego, i rosyjskiego. Oni wszyscy byli Polakami i poczuli się wezwani do obrony swojej Ojczyzny. To nic, że wróg ma czterokrotnie więcej wojska. Ma więcej dział, kawalerii. Ale Polacy mają za sobą Boga i Matkę Bożą w Jej jasnogórskim wizerunku. To tutaj, na Jasnej Górze, 7 sierpnia polscy biskupi rozpoczęli nowennę błagalno-pokutną. Jasnogórska Pani nie zawiodła nas: oświeciła umysły naszych dowódców, wlała odwagę w serca walczących, natchnęła tysiące ochotników postanowieniem, aby stanąć w obronie dopiero co wskrzeszonej po długim niebycie na mapach Europy Polski.

 

Na początku sierpnia 1920 r. stanęli pod Warszawą w obronie stolicy Polski, tego swoistego serca Ojczyzny. Wiedzieli, że gdy to "serce" przestanie bić, umrze ich Ojczyzna. Nikt nie żałował ofiary, nawet swojego życia, składanej na ołtarzu wolnej i niepodległej Ojczyzny. Jak ten chłopiec, uczeń zaledwie szóstej klasy, o którym wspomina pewna sanitariuszka, przytaczając jego ostatnie słowa: "Polsko, choć ja umieram, lecz ty będziesz wolna." Jak ksiądz Ignacy Skorupka, który pod Ossowem jako dowódca, stanął na czele oddziału młodych żołnierzy. "Uzbrojony" jedynie w wysoko uniesiony krzyż i śpiewając "Serdeczna Matko", swoją zdecydowana postawą dodawał im otuchy i prowadził do ataku. Zginął, trafiony odłamkiem granatu 14 sierpnia 1920r. Od chwili, gdy padł martwy na ziemię, w bitwie zaczął się przełom, który zakończył się odrzuceniem bolszewików od bram Warszawy.

 

Wynik Bitwy Warszawskiej rozstrzygnięty został dzięki śmiałemu kontratakowi wojsk polskich z nad Wieprza na lewe skrzydło bolszewickich dywizji Tuchaczewskiego. 15 sierpnia zaczął się ich odwrót, który zakończył się po zwycięskich ofensywach i bitwach, dalekim odrzuceniem na wschód.

 

A Jasna Góra przez cały czas trwania walk nie ustawała w modlitwie, będąc modlitewnym wsparciem walczących żołnierzy. W dniu święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny do modlących się dotarła wspaniała wieść – zwyciężyliśmy! Wobec przeważających sił wroga, wielu nie wierzyło w zwycięstwo. "Tylko cud może nas uchronić od klęski" - mówili. I cud się stał! Cud nad Wisłą! Cud, który dokonał się za wstawiennictwem Matki Bożej, jasnogórskiej Królowej Polski. Wsłuchała się w gorące modlitwy swojego ludu i wspomogła nasz Naród w tej ciężkiej godzinie próby. Była wśród żołnierzy, których osobiście prowadziła do boju. Potwierdza to kardynał Aleksander Kakowski, który w godzinie największej próby był wśród żołnierzy broniących Radzymina. W swoich wspomnieniach pisał: "Bolszewicy wzięci do niewoli opowiadali znowu, że widzieli księdza w komży z krzyżem w ręku, a nad nim Matkę Boską. Jakżeż mogli strzelać do Matki Boskiej, która szła przeciwko nim". Takich ingerencji Matki Boskiej w losy Bitwy Warszawskiej inni świadkowie tamtych dni przytaczają wiele więcej.

 

W 1920 r. walczyliśmy, przede wszystkim, w obronie niepodległości naszej Ojczyzny. Historia wykazała później, że obroniliśmy również Europę, której odpowiedzialnym za jej los wielu rządów europejskich nie chciało się bronić.

 

Dzisiaj Bitwa Warszawska umieszczana jest na 18 miejscu bitew w historii świata, które zmieniały jej bieg. Trafnie znaczenie tej bitwy ujął sługa Boży Jan Paweł II, który powiedział: "Niepodległość Rzeczpospolitej została wywalczona z bronią w ręku, a zamknięciem tej żołnierskiej epopei stała się zwycięska bitwa pod Warszawą 15 sierpnia 1920r., która miała znaczenie przełomowe nie tylko dla Polski, ale także dla Europy. Porównuje się ją pod tym względem do wiktorii wiedeńskiej, a dawniej jeszcze (za czasów piastowskich) do bitwy pod Legnicą w XIII wieku, gdzie został odparty zalew tatarski idący na Europę od strony Azji."


Dzisiaj, gdy mija 100 lat od tamtych dramatycznych wydarzeń, trzeba je przypomnieć. Zwłaszcza, że całe powojenne pokolenia na lekcjach historii nie mogły poznać prawdy o "Cudzie nad Wisłą". O tamtej odwadze polskich żołnierzy i ofierze życia wielu najlepszych synów tej Ziemi, naród musi pamiętać, zwłaszcza w czasach, gdy tak beztrosko czasami lansuje się ogranczającą podmiotowość narodową europeizację, a wielu rodaków bardziej mieni się być Europejczykami niż Polakami.

 

Tadeusz Basiura

 
 



Pełna wersja katolik.pl