logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Jacek Salij OP
Co to znaczy, że Jezus nas odkupił?
Miesięcznik W drodze


Niektórym ludziom pojęcie odkupienia wydaje się kontrowersyjne. Jest jakby uwikłane w język wymiany handlowej. Bo czy godzi się mękę Chrystusa Pana opisywać w kategoriach ekonomicznych?
 
Najpierw porównajmy może ze sobą dwa pojęcia: odkupienie i zbawienie. W języku potocznym zbawienie to ratunek przychodzący w sytuacji śmiertelnego zagrożenia. Przez odkupienie rozumiemy wyzwolenie z niewoli – zwłaszcza wtedy, kiedy o własnych siłach nie potrafilibyśmy się z niej wyrwać.
 
Wydaje się, że oba pojęcia mówią o tej samej rzeczywistości: dotyczą grzechu, w którym rozpoznaliśmy wroga i dlatego już go nie chcemy, ale on jest silniejszy od naszych dobrych chęci. Otóż jeżeli przeraża nas to, że grzech uśmierca w nas życie Boże, wówczas błagamy Chrystusa, ażeby okazał się dla nas Zbawicielem. Jeżeli natomiast widzimy przede wszystkim to, że grzech pozbawia nas wolności i czyni nas swoimi niewolnikami, wówczas tęsknimy za Chrystusem jako naszym Odkupicielem.
 
Niektórym ludziom pojęcie odkupienia wydaje się kontrowersyjne. Jest jakby uwikłane w język wymiany handlowej. Bo czy godzi się mękę Chrystusa Pana opisywać w kategoriach ekonomicznych? – że On, jak się modlimy, odprawiając Drogę Krzyżową, „przez swoją mękę i krzyż świat odkupić raczył”, że „za wielką cenę zostaliście nabyci” (1 Kor 6,20; 7,23), że „zostaliśmy wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną krwią Chrystusa, jako baranka niepokalanego i bez zmazy” (1 P 1,18-19)?
 
A ponadto: Jeżeli zostaliśmy odkupieni, to od kogo? Czyżby od szatana?
 
Dwie intuicje starotestamentalne
 
W wyjaśnieniu idei odkupienia pomoże nam niepozorne wydarzenie opisane w Księdze Rut. Kiedy Noemi, matka zmarłego Elimeleka, męża Rut, dowiedziała się, jaką życzliwość Booz okazuje jej synowej, powiedziała do niej: „Człowiek ten jest naszym krewnym, jest jednym z mających względem nas prawo wykupu” (Rt 2,20). Innymi słowy: Ten człowiek mógłby podjąć wobec nas obowiązki goela, czyli najbliższego krewnego.
 
Instytucja goela była bardzo charakterystyczna dla społeczności starotestamentalnej. Wyglądało to tak: Jeśli ktoś znalazł się w sytuacji bez wyjścia, np. w długach nie do spłacenia albo w niewoli lub w jakimś innym beznadziejnym utrapieniu, jeden z jego najbliższych krewnych brał na siebie obowiązek zrobienia wszystkiego, co możliwe, żeby wyciągnąć go z niewoli, wykupić zadłużoną ziemię (dla niego, nie dla siebie), a jeżeli on umarł bezpotomnie – poślubić wdowę, aby dzieci zrodzone z tego związku były uważane za dzieci zmarłego. Dla biedaka, który się znalazł w sytuacji rozpaczliwej, oraz dla wdowy po nim – brak krewnego, który ma prawo wykupu, był prawdziwym dramatem (por. Rt 4,14). Podjęcie obowiązków goela było nie tyle przywilejem, ile obowiązkiem i trudem, niekiedy ponad siły. To dlatego faktycznie najbliższy krewny Elimeleka wymówił się od tego obowiązku i przekazał go Boozowi (por. Rt 4,1-13).
 
Ilekroć w Starym Testamencie mówi się, że Bóg dokonuje odkupienia swojego ludu, zawsze stoi za tym intuicja, że Bóg w swoim miłosierdziu raczył wejść w rolę goela, czyli naszego najbliższego krewnego, i w sytuacji beznadziejnej przyszedł nam z pomocą. W Starym Testamencie Bóg wielokrotnie nazywa siebie Goelem swojego ludu
(np. Iz 43,14; 44,6 i 26; 47,4; Jr 50,34).
 
Pierwszym wydarzeniem zbawczym, które w Piśmie Świętym jednoznacznie przedstawione jest jako odkupienie, było wyprowadzenie ludu Bożego z niewoli egipskiej. Przecież jesteśmy Twoim ludem – modlił się król Dawid – „który wykupiłeś z Egiptu!” (1 Krn 17,21). „Nie gardź dziedzictwem Twoim, które wykupiłeś dla siebie z Egiptu”– wołał Mardocheusz w momencie śmiertelnego zagrożenia narodu (Est 4,17g).
 
Zauważmy: Nawet przez myśl nam nie przejdzie, że Bóg mógłby mieć coś z tego, że odkupił swój lud. Zatem co to znaczy, że odkupił?
 
Odpowiedź wydaje się prosta: Nasza przynależność do Boga jest pierwotna, wynika z tego, że On nas stworzył, a w odniesieniu do ludu wybranego nawet więcej – uczynił swoją własnością. Jednakże uległa ona zatarciu wskutek tego, że zdecydowaliśmy się służyć bogom, którzy nie są Bogiem. A to z zasady kończy się sprowadzeniem na siebie utrapień, od których sami nie potrafimy się uwolnić.
 
Zatem odkupienie jest to wejście Boga w nasze biedy, które sami na siebie sprowadziliśmy. Bóg nie wchodzi wówczas w żadne relacje z faraonem ani z bożkami, ani z żadnymi innymi swoimi wrogami. Odbiera tylko to, co jest Jego. Kiedy mówimy, że odkupił swój lud, to znaczy, że go odzyskał, bo wyrwał go z mocy faraona oraz wszelkich innych ciemnych sił.
 
Oczekiwania, że Bóg znów upomni się o nas jako o swoją własność i zechce powtórzyć swoje odkupieńcze dzieło z czasów wyjścia, szczególnie często formułuje prorok Izajasz. „Owego dnia to się stanie: Pan podniesie po raz drugi rękę, aby wykupić Resztę swego ludu, która ocaleje, z Asyrii i z Egiptu, z Patros i z wysp na morzu” (11,11; por. 48,20; 51,9-10).
 
Izajasz mówi, że być odkupionym to znaczy znów należeć do Boga, należeć jako do Tego, kto kocha: „Tak mówi Pan, Stworzyciel twój, Jakubie, i Twórca twój, o Izraelu: Nie lękaj się, bo cię wykupiłem, wezwałem cię po imieniu; tyś moim!” (43,1). Spójrzmy na jeszcze jedną wypowiedź Izajasza o Bogu Odkupicielu, która spontanicznie przywołuje obraz Pasterza z miłością biorącego na ramiona odnalezioną owieczkę: „W miłości swej i łaskawości On sam ich wykupił. On wziął ich na siebie i nosił przez wszystkie dni przeszłości” (63,9).
 
1 2  następna
 



Pełna wersja katolik.pl