logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
O. Grzegorz B. Błoch OFM
Cierpienie + miłość = radość
Źródło



Nieodłączny towarzysz

Cierpienie – to odwieczny problem człowieka, związany ze skażeniem natury ludzkiej przez grzech pierwszych rodziców. Spośród wszystkich istot żywych najbardziej cierpi człowiek – i nic nie jest tak nieodłącznym towarzyszem człowieka jak cierpienie.

Jednakże człowiek odnosi się do cierpienia na ogół z dezaprobatą. W historii ludzkości były już różne systemy filozoficzne i społeczne, które usiłowały pozytywnie rozwiązać problem cierpienia. Współczesna medycyna walcząc z chorobami, walczy także z cierpieniem.

Zróbmy po Twojemu, Panie Boże

Tymczasem trzeba stwierdzić, że cierpienia zawsze były, są i najprawdopodobniej będą – w każdym czasie i w różnej postaci. Nie znaczy to jednak, że człowiek ma biernie poddawać się cierpieniom i że nie powinien z nimi walczyć. 

Nowe spojrzenie na cierpienie i nowy stosunek do niego ukazał Chrystus i chrześcijaństwo, które, nie obiecując raju na ziemi, wskazuje na sposób, w jaki można cierpienie łagodzić oraz wykorzystać dla osiągnięcia nagrody w życiu przyszłym.
 
Chrystus wszystkim swoim naśladowcom zaprezentował raz na zawsze właściwą postawę wobec problemu cierpienia. Jego ludzka natura także wzdrygała się na myśl o czekającym Go cierpieniu. W Ogrodzie Oliwnym pocił się krwawo, lękał się przyszłej męki i modlił się: Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich. Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty (Mt 26,39).

Upodabniać się stopniowo

Wiernym uczniem i naśladowcą Chrystusa był św. Franciszek z Asyżu. Obok tajemnicy Wcielenia Syna Bożego, ogromne wrażenie i piętno na jego życiu wywarła tajemnica cierpienia i śmierci Chrystusa Pana na krzyżu. Pałał on niezmierną miłością do Jezusa Ukrzyżowanego, do którego upodabniał się coraz bardziej, aż do otrzymania stygmatów na górze Alwerni, na dwa lata przed śmiercią.

Franciszek bardzo wiele cierpiał w swoim życiu – zarówno fizycznie, gdy chorował przez znaczną część życia m.in. na wątrobę, śledzionę, żołądek, a potem i na oczy, jak również duchowo, psychicznie, stając przed trudnymi do rozwiązania problemami nowo założonego Zakonu. Obok Franciszka śpiewającego i radosnego, spotykamy często także Franciszka cierpiącego i płaczącego.

Stać się sługą ukrzyżowanym

We wrześniu 1224 r. na górze Alwerni Franciszek otrzymał na rękach, nogach i boku stygmaty, czyli blizny męki Pana Jezusa. Można o nim powiedzieć, że stał się ukrzyżowanym sługą Ukrzyżowanego Pana. Niewiele osób zasłużyło sobie na to, by móc oglądać czy dotykać świętych ran Franciszka.

"Gdy bowiem pewnego razu brat Rufin - jak opisuje Tomasz z Celano - położył rękę na piersi Świętego, aby zrobić mu masaż, ręka zsunęła mu się na prawy bok. i wówczas przypadkiem dotknął owej rany. Z powodu tego dotknięcia, Franciszek poczuł wielki ból i odpychając rękę Rufina od siebie zawołał, by Pan mu przebaczył". 

Jak to jest możliwe?

Jednakże z innych źródeł wiemy, iż mąż Boży, mimo wielkiego bólu przeżywanego po ludzku, odczuwał równocześnie wielką słodycz, niewymowną radość i przedziwną rozkosz duchową. Jak to jest możliwe? – pytamy dzisiaj.

W styczniu 1226 r. św. Franciszek przybył do miejscowości Fontecolombo, by tamże poddać się operacji oczu, którą zalecali mu kardynał Hugolin i brat Eliasz, ówczesny wikariusz generalny Zakonu. Operacja miała być dokonana przez wypalenie rozżarzonym żelazem kawałka skóry w okolicy między prawą brwią i prawym uchem.
    
Przed operacją, gdy lekarz rozgrzewał żelazne narzędzia, Franciszek prosił brata ogień w imię Pana, aby złagodził swą gorącz w sposób możliwy do zniesienia, tak by nie utracił kontroli nad sobą; potem zrobił znak krzyża nad ogniem i poprosił lekarza o dokonanie wypalenia.

 

 
1 2  następna
 



Pełna wersja katolik.pl