logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Chrystus Królem i Sługą
Pastores
fot. Paul Keiffer | Unsplash (cc)


Viva Cristo Rey! – „Niech żyje Chrystus Król!” – z tymi słowami na ustach ginęli meksykańscy cristeros, powstańcy, którzy zbrojnie przeciwstawili się antyreligijnym ustawom meksykańskiego rządu, wydanym pod koniec XIX i na początku XX wieku. Te słowa towarzyszyły również męczennikom za wiarę, ginącym z rąk „republikanów” podczas hiszpańskiej wojny domowej.
 
Jednak nazywanie obecnie Chrystusa królem może wydawać się anachronizmem. We współczesnym świecie mamy wprawdzie kraje o ustroju monarchicznym, niemniej dla większości chrześcijan pojęcie: „król”, „królestwo” nie ma bezpośredniego odniesienia do rzeczywistości politycznej, w której żyją. Może kojarzyć się ze średniowieczem lub stanowić ściśle religijną kategorię. Nawet głośny ostatnio film „Królestwo niebieskie” w reżyserii Ridleya Scotta, zainspirowany wprawdzie swoistą wizją chrześcijańskich ideałów w kontekście mentalności ludzi średniowiecza, nie przybliża nam tego, czym z perspektywy biblijnej jest królowanie Chrystusa.
 
Warto zatem zatrzymać się nad kilkoma tekstami biblijnymi, które mogą rzucić nieco światła na tajemnicę Chrystusowego królowania.

Świadectwo Piłata
 
Rozmowa Jezusa z Piłatem w wersji Łukaszowej wydaje się w przekładzie Biblii Tysiąclecia dość jednoznaczna. Namiestnik rzymski stawia pytanie: „Czy ty jesteś Królem żydowskim?”, Jezus zaś odpowiada: „Tak” (Łk 23,3). Tymczasem jeśli zajrzeć do oryginału greckiego, sprawa nieco bardziej się komplikuje. Język grecki nie wymaga partykuły pytajnej „czy”, ponadto starożytne rękopisy nie zawierają znaków interpunkcyjnych. Wypowiedź Piłata można więc samą w sobie rozumieć bądź jako pytanie, bądź jako stwierdzenie: „Ty jesteś Królem żydowskim”. Tego, że chodzi raczej o pytanie, dowiadujemy się z redakcyjnej wstawki Łukasza, poprzedzającej słowa namiestnika, która w dosłownym przekładzie brzmiałaby: „Zaś Piłat zapytał Go, mówiąc”.
 
Również wypowiedź Jezusa nie jest jednoznaczna. W dosłownym przekładzie Jezus odpowiada Piłatowi: „Ty mówisz”. W luźnym tłumaczeniu można by to wyrazić słowami: „Otóż to, właśnie tak jak powiedziałeś”, co w rezultacie daje odpowiedź afirmującą. Przekład Biblii Tysiąclecia jest jak najbardziej poprawny, niemniej jednak sięgnięcie do oryginału greckiego pozwala pogłębić medytację, wydobywając z tekstu biblijnego nowe treści, zagubione w procesie tłumaczenia.
 
Po pierwsze, słowa Piłata można interpretować jako swoiste świadectwo, które nie bez dozy ironii zostało zawarte również w inskrypcji, tak zwanym titulus crucis, umieszczonej na krzyżu ponad głową Jezusa: „Jezus Nazarejczyk, Król żydowski”. Czyżby więc świadectwo to szło w parze z wyznaniem innego urzędnika rzymskiego, który pod krzyżem powiedział: „Istotnie, człowiek ten był sprawiedliwy” (Łk 23,47)? Piłat nie tylko pyta, ale i stwierdza, że Jezus jest rzeczywiście Królem żydowskim.
 
Po drugie, Jezus potwierdza słowa Piłata, pozwalając mu na jego własną, osobistą interpretację tego, co to znaczy być Królem żydowskim. Oczywiście, przyznanie Mu tego tytułu przez Piłata może nosić pewne znamiona ironii, mającej zwłaszcza na celu zdyskredytowanie mesjańskich oczekiwań przywódców żydowskich. Niemniej jednak w słowach: „Ty mówisz” kryje się akceptacja treści wypowiedzianej przez Piłata. Jezus zgadza się
 
z jego słowami, pozostawiając pewne niedopowiedzenie: Ty mówisz, że jestem Królem, ale czy rozumiesz, co mówisz? Czy jesteś świadomy konsekwencji wypowiedzianych przez ciebie słów?
 
Król wierny
 
Dalszy ciąg rozmowy Jezusa z Piłatem został w sposób interesujący przedstawiony przez Jana w jego Ewangelii. Zastanawiający jest komentarz dodany przez Jezusa, który w tłumaczeniu Biblii Tysiąclecia brzmi: „Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu” (J 18,37). Niejednokrotnie stawiano sobie pytanie dotyczące relacji pomiędzy motywem godności królewskiej Jezusa a – wydawałoby się – filozoficznym zagadnieniem prawdy. Tekst grecki używa w tym miejscu słowa aletheia, którego podstawowym znaczeniem jest, oczywiście, prawda, niemniej jednak słuszne będzie przyjęcie, że w tym miejscu za terminologią grecką kryje się semicki sposób pojmowania rzeczywistości. Dla starożytnych Hebrajczyków pojęcie prawdy (’emet) obejmowało bardziej sferę relacji międzyosobowych niż abstrakcyjne odniesienie wypowiedzi lub zewnętrznego oglądu do rzeczywistości, jak to się dzieje w przypadku kultur wyrosłych na filozofii greckiej i prawie rzymskim. Dla starożytnego semity „być prawdziwym” lub „być z prawdy” oznaczało być wiernym, autentycznym, spełniać dane obietnice i zachowywać złożone zobowiązania.
 
Cóż zatem znaczy, że Jezus narodził się, by dać świadectwo prawdzie, i kim są ci, którzy „są z prawdy” i słuchają Jego głosu? Wydaje się, że w kontekście dyskusji z Piłatem wokół kwestii godności królewskiej, a zwłaszcza wcześniejszego stwierdzenia Jezusa: „Królestwo moje nie jest z tego świata” (J 18,36), owa prawda-wierność, do której nawiązuje Jezus, odnosi się przede wszystkim do relacji przymierza między Bogiem a Izraelem. Taki właśnie kontekst słowa ’emet można znaleźć w wypowiedziach wielu starotestamentalnych proroków. Chrystus pragnie wykazać Piłatowi, że On jest tym wiernym królem, który zachowuje przymierze i wypełnia obietnice dane Bogu. Myśl zawartą w J 18,37 dałoby się wyrazić również w ten sposób: „Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo wierności przymierzu z Bogiem. Każdy, kto jest wierny przymierzu z Bogiem, słucha mojego głosu”.
 
Nie wiadomo, na ile Piłat zrozumiał wypowiedź Jezusa. Jeżeli: „Cóż to jest prawda?” było pytaniem rzuconym w próżnię, to może to świadczyć zarówno o jego sofistycznych upodobaniach, jak i o próbie zdyskredytowania teologicznej koncepcji przymierza, jeśli założyć, że był on świadomy semickiego podłoża słów Jezusa.
 
Tron Dawida

Przeanalizowane wyżej zdanie rozpoczyna się od słów: „Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat”. Jezus więc nawiązuje do początków swojej ziemskiej misji. Podchodząc do narracji ewangelicznej jako do jednego, spójnego wątku, można by odczytać słowa Jezusa jako zaproszenie do zinterpretowania ich w świetle tekstów mówiących o Jego poczęciu i narodzeniu. Właśnie tam znajduje się szereg interesujących aluzji, mogących pomóc lepiej zrozumieć tajemnicę królowania Jezusa.
 
W scenie zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie archanioł Gabriel wypowiada następującą obietnicę, odnoszącą się do Jezusa: „Będzie On wielki i zostanie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida” (Łk 1,32).
 
Słowa te wyrażają spełnienie się obietnic mesjańskich i ostateczne urzeczywistnienie się ideału teokracji Izraelskiej. Jak wiadomo – przynajmniej na podstawie tekstów biblijnych – początkom monarchii w starożytnym Izraelu towarzyszyła swoista sprzeczność, która dała wyraz dwóm przeciwstawnym tendencjom. Z jednej strony władza królewska nad Izraelem stanowiła wyłączną domenę Jahwe – tylko On miał pełne prawo do tytułu Melech Jisra’el („król Izraela”). Stąd wywodzi się tak zwana tendencja antymonarchiczna, której wyraz można znaleźć w Księdze Sędziów (np. Sdz 8,2223) oraz w niektórych fragmentach Ksiąg Samuela (np. 1 Sm 8,67). Z drugiej strony król był postrzegany jako pomazaniec Jahwe, który ma Go w pewnym sensie reprezentować (tendencja monarchistyczna, przejawiająca się w większości tekstów biblijnych, zwłaszcza pochodzących z czasów od X wieku do niewoli babilońskiej) – w pewnym sensie, gdyż na przykład w starożytnym Izraelu król nie był przedmiotem kultu religijnego, jak to miało miejsce w Egipcie oraz Mezopotamii. Kult należał się wyłącznie Jahwe.
 
Obie przedstawione powyżej tendencje znajdują swoją syntezę w słowach zwiastowania z Łk 1,32. Mesjasz jest „Synem Najwyższego”, co stanowi odpowiedź na wątpliwości zawarte w tekstach biblijnych wyrażających tendencję antymonarchiczną. Równocześnie zaś obejmuje „tron [swego] praojca, Dawida”, a więc wpisuje się w dynastyczną ciągłość monarchii izraelskiej, podkreślaną przez teksty wyrażające tradycję monarchiczną. Chrystus, król będący zarazem Bogiem i synem Dawida, ukazuje, iż oba nurty myślowe, które w starożytnym judaizmie jawiły się jako przeciwstawne, schodzą się i w tajemnicy Wcielenia dopełniają się nawzajem.
 
Jednak kolejny werset sceny zwiastowania brzmi: „Będzie [On] panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca” (Łk 1,33).
 
Terminologia nawiązująca do apokaliptyki międzytestamentalnej wskazuje na eschatologiczny wymiar obietnicy. Jezus nie będzie królem w doczesnym tego słowa znaczeniu, lecz Jego królestwo będzie „nie z tego świata” (por. J 18,36). Królowanie Jezusa, wpisujące się wprawdzie w religijno-narodową tradycję Izraela, przekracza jej ramy i wskazuje na radykalnie odmienny charakter Jego władzy.

Przerażenie Heroda
 
Jeżeli królestwo Jezusa jest „nie z tego świata” (por. J 18,36), to dlaczego Ewangelia według św. Mateusza podkreśla z takim naciskiem reakcję Heroda, króla żydowskiego w doczesnym tego słowa znaczeniu, na narodzenie Zbawiciela?
 
Gdy mędrcy ze Wschodu powiedzieli do Heroda: „Gdzie jest nowo narodzony Król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon” (Mt 2,2), spotkali się z nieoczekiwaną reakcją: „Skoro to usłyszał król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima” (Mt 2,3). Czy przerażenie Heroda wynikło jedynie z nieporozumienia? Dlaczego jednak wraz z nim lęk ogarnął całą Jerozolimę? Czy jest to jedynie literacka hiperbola? Czego mogło dotyczyć zagrożenie, którego tak bardzo obawiał się Herod?
 
Najprostsza odpowiedź na postawione powyżej pytania mogłaby brzmieć: Herod rozumował w kategoriach władzy politycznej, toteż mógł postrzegać w Dziecięciu z pokolenia Dawida potencjalnego rywala do swego tronu. Wiadomo z kart historii, że fizyczna eksterminacja konkurentów do władzy przy pomocy najbardziej okrutnych metod była metodą stosowaną nader często, dlatego nikogo nie może dziwić rozkaz wymordowania chłopców z Betlejem (zob. Mt 1,16). Ponadto okrucieństwo i determinacja króla Heroda Wielkiego są potwierdzone również przez źródła pozabiblijne.
 
Wydaje się jednak, że historia konfliktu między Herodem a nowonarodzonym Jezusem może mieć drugie dno. Aż trzykrotnie w Mateuszowym opowiadaniu o mędrcach ze Wschodu pojawia się czasownik proskyneo, który w Biblii Tysiąclecia przełożono jako: „oddaję pokłon” (Mt 2,2.8.11). Jest to czasownik należący do terminologii kultycznej i oznacza prostrację, to znaczy padnięcie na kolana oraz pochylenie czoła aż do ziemi. Gest ten przypomina postawę modlitewną stosowaną dziś często przez muzułmanów. W obyczajowości perskiej przyjmowano taką postawę wobec władcy, podczas gdy w świecie helleńskim miała ona charakter wybitnie religijny. Trzeba jednak zauważyć, że mędrcy nie oddają pokłonu Herodowi, twierdzą jednak, że zamierzają oddać pokłon nowonarodzonemu królowi żydowskiemu. A czyż Herod nie był w powszechnym mniemaniu królem żydowskim?
 
Tak więc zagrożenie, jakie postrzega Herod ze strony Jezusa, nie ma tylko wymiaru politycznego. Jest to lęk przed nowym porządkiem rzeczy, który sam Bóg zamierza zaprowadzić. Dlatego też przerażenie ogarnia całą Jerozolimę, co może oznaczać coś więcej niż tylko obawę przed załamaniem się społecznego establishmentu, wypracowanego z takim trudem w kontekście zależności od Rzymu. Herod jest świadomy faktu, że sprzeciwia się woli samego Boga. Ewangelia podaje: „Zebrał więc wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz” (Mt 2,4). Herod zatem wie, że walczy z samym Mesjaszem. Ale równocześnie wie, że Mesjasz ten jest bezbronnym dziecięciem. Herod dysponuje wojskiem, sztabem doradców, środkami materialnymi, Jezus zaś nie dysponuje niczym. Jedyną obroną, na jaką może liczyć Jezus, jest wiara Maryi, Józefa, mędrców ze Wschodu. Zostaje uratowany tylko dzięki temu, że mędrcy posłuchali nakazu otrzymanego we śnie, by nie wracać do Heroda, i że Józef uwierzył w głos anioła, który kazał mu udać się wraz z rodziną do Egiptu.
 
Konflikt pomiędzy Herodem a Jezusem ukazuje całkowicie odmienny charakter Jezusowego królowania, które jednak jest postrzegane przez ziemskiego władcę jako swego rodzaju zagrożenie.
 
Sprawa synów Zebedeusza
 
Obawy Heroda wcale nie były bezpodstawne. Jezus bowiem rzeczywiście sugeruje w swoim nauczaniu swoisty „ustrój społeczny” królestwa mesjańskiego, radykalnie odmienny od układu relacji: władca – poddani, charakterystycznego dla monarchii świata starożytnego, i dający do myślenia również tym, którzy sprawują władzę w czasach obecnych. Relacje, jakie mają panować w mesjańskim królestwie Jezusa, zostały przedstawione w Mt 20. Punktem wyjścia była prośba matki, pragnącej jak najlepszej przyszłości dla swoich synów, będących uczniami Jezusa: „Powiedz, żeby ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim królestwie jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie” (Mt 20,21). W odpowiedzi Jezus nakreśla podstawową zasadę, jak ma panować w Jego królestwie. Zostaje ona sformułowana jako diametralne przeciwieństwo logiki władzy doczesnej: „Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszy między wami, niech będzie niewolnikiem waszym” (Mt 20,2527).
 
Warto zauważyć, że w królestwie Jezusa wielkość i pierwszeństwo nie są uzależnione od czynników zewnętrznych, takich jak: dziedziczenie, nominacja bądź militarna lub wynikająca z bogactwa i rangi społecznej przewaga nad innymi. Wysoka pozycja w Jego królestwie jest dostępna każdemu, wystarczy chcieć: „A kto by chciał (...) między wami”. Nie ma żadnego ograniczenia, które mogłoby postawić ucznia Chrystusa w sytuacji: chcę, ale nie mogę, bo przecież dobrowolne zniżenie się do rangi sługi i niewolnika pozostaje w zasięgu możliwości każdego. 
 
Na krzyżu wywyższony
 
Słowa dotyczące wielkości i pierwszeństwa w królestwie mesjańskim zostały po raz pierwszy wprowadzone w życie przez samego Jezusa. W istocie bowiem nie nauczał On niczego, czego sam nie potwierdziłby swoim postępowaniem. Dlatego też naukę o „ustroju społecznym” swego królestwa kończy słowami: „Tak jak Syn Człowieczy, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu” (Mt 20,28).
 
Te słowa spełniły się podczas Jego śmierci na krzyżu. Będąc Synem Bożym, doświadczył najstraszniejszego, wręcz niewyobrażalnego poniżenia. Można by więc powiedzieć, że w sposób najdoskonalszy wypełnił zasadę: „Kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą”. Św. Paweł powie: „Uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył” (Flp 2,89).
 
Męka i śmierć Jezusa stanowią zatem przykład dla Jego naśladowców, aspirujących do osiągnięcia wysokiej pozycji w Jego królestwie. Stanowią równocześnie jakby potwierdzenie Jego królewskiej władzy. Korona cierniowa, którą żołdacy ironicznie włożyli na Jego skronie, staje się z perspektywy paschalnej autentycznym i rzeczywistym insygnium godności królewskiej Jezusa.
 
ks. Krzysztof Bardski 
Pastores 31(2)2006
 
 



Pełna wersja katolik.pl