logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
ks. Łukasz Grzejda SCJ
Chorych nawiedzać, czyli jak być blisko siebie
wstań
fot. Rawpixel (cc)


Sytuacja jest nieciekawa
 
Nie jest dobrze, aby człowiek był sam (por. Rdz 2,18). Zdanie wyciągnięte z Biblii uświadamia bardzo dobitnie, że Bóg stworzył nas do utrzymywania relacji z innymi ludźmi. To pragnienie wyjścia ku drugiemu jeszcze bardziej wzmacnia się w świecie współczesnym. Nazwałbym je potrzebą przejścia od świata rzeczy do świata osób. Technicyzacja kieruje nasze działania, nasze myślenie ku systemom kalkulacyjnym – jedynie praktycznym wykorzystaniu potencjału ludzkiego kapitału.
 
Informatyka, robotyka i pochodne im dziedziny są w centrum zainteresowania przeciętnego człowieka. Wiemy przecież, ile pożytku z osiągnięć naukowych wykorzystujemy w medycynie, oświacie, gastronomii. Dochodzę osobiście do przekonania, że przyzwyczailiśmy się do tego, aby technikę (dziedzinę nauki) uważać za podstawę dzisiejszego świata. Jest to sytuacja dość niebezpieczna, gdyż odbiera nam przeświadczenie o pomocy ludzkiej. Człowieka przecież mogą zastąpić maszyny. W dalszej perspektywie to tak, jakby człowiek sam siebie pozbawiał zaangażowania. Można nawet powiedzieć: izolował się. Czy jest to świadome działanie? Trudno powiedzieć.
 
Ubrani w uczucia i emocje
 
Dzisiejszy poziom ludzkiej twórczości niekiedy staje się siłą napędową funkcjonowania firm, przedsiębiorstw i instytucji. Już od najmłodszych lat szkolnych próbuje się wydobyć z dzieci potencjał myślenia praktycznego. Dzieje się to kosztem ich odniesienia do wartości humanistycznych. Trudno przecież byłoby w podstawówce uczyć filozofii. Lecz nauczyć dzieci myśleć jest sztuką. Nie bójmy się tego robić – rodzice, nauczyciele, dziadkowie, katecheci, księża! Od myślenia wiedzie droga ku prawdziwemu i szczęśliwemu życiu.
 
Dla każdego człowieka ważnym pytaniem jest: „Po co żyję?”. Albo nawet: „Dla kogo żyję?”. Zadawanie tych pytań pozwala przechodzić do życia, które będzie ukierunkowane bardziej na osoby i na relacje między nimi. Tu wreszcie spotkamy się z uzasadnieniem bliskości osób. W życiu potrzebujemy odnajdywać podobieństwa i różnice między osobami. Bliskością zatem będzie zdobycie przestrzeni, którą dzielę z drugą osobą, ale także to, co pomoże mi rozumieć czy czuć podobnie jak drugi człowiek. Później będę blisko kogoś, jeśli uda mi się zdobyć jego zaufanie.
 
Okazja do bliskości
 
Czytamy w ewangeliach, że Jezus był blisko ludzi i ich spraw codziennych. Znajdował czas dla potrzebujących. A kiedy umierał na krzyżu, znalazły się osoby, które odwzajemniły Mu tę bliskość. Choć na Kalwarii stało wielu ludzi, to tylko czworo było Jezusowi prawdziwie bliskimi. A jednak Chrystus zawołał: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (Mk 15,34). Choć miał przy sobie najbliższe osoby, szukał jeszcze większej więzi. To pokazuje, że w człowieku pragnienie bliskości chce jeszcze głębszego wypełnienia.
 
W codziennej bieganinie gubimy potrzebę bliskiego kontaktu z innymi. Dopiero gdy przychodzi czas próby, choroba, kryzys doceniamy kontakt z drugim człowiekiem. Bliskość jest wtedy jak koło ratunkowe, które daje poczucie bezpieczeństwa. Lub jak gorąca herbata w zimowy, mroźny wieczór. Bliskość pobudza w nas serce gotowe kochać i poświęcać swój czas dla drugiej osoby.
 
Dość przenikliwie o tym pragnieniu napisała Halina Poświatowska w wierszu Bądź przy mnie blisko:
 
Bądź przy mnie blisko
bo tylko wtedy
nie jest mi zimno
chłód wieje z przestrzeni
kiedy myślę
jaka ona duża
i jaka ja
to mi trzeba
twoich dwóch ramion zamkniętych
dwóch promieni wszechświata
 
Czy nie otwiera się nasza serdeczność na tych, którzy ograniczeni swoją słabością potrzebują naszego wsparcia? Nie przegapmy tego momentu, kiedy otwierają nam oni swoje domy i serca, aby stały się przestrzenią miłosierdzia.
 
ks. Łukasz Grzejda scj
wstan.net 
 
 



Pełna wersja katolik.pl