logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Gary L. Thomas
Cenniejsza niż perły
Wydawnictwo Vocatio


Cenniejsza niż perły
Gary L. Thomas
Oficyna Wydawnicza Vocatio
Warszawa 2007
Format: 125x195 mm
Oprawa: miękka, lakierowana
Liczba stron: 320
 
Kup tą książkę

 
Rozdział II
Siła pobożnej kobiety
 
Jak stać się na tyle silną, by zmierzyć się z „fiksacją funkcjonalną” męża
 
Dr Melody Rohde do opisania męskiej niechęci do zmiany często używa terminu fiksacja funkcjonalna, zaczerpniętego z psychoneurologii. Mężczyźni zazwyczaj nie zmieniają się, jeśli to, co robili do tej pory, ich zdaniem się sprawdza. Kiedy kobieta pozwala mężowi na brak szacunku, nie ma on żadnej motywacji do zmiany postępowania, więc prawdopodobieństwo jego zmiany jest małe. Melody pisze: „Kobietom szukającym pomocy, bo mąż/partner poniża je i lekceważy, zadaję proste pytanie: »Dlaczego pani mąż traktuje panią źle?« Odpowiadają: »Bo mu wolno«”. Nie obwiniam kobiety za niedopuszczalne maltretowanie jej przez męża. Raczej chcę pokazać plan na przyszłość. Melody pisze dalej: „Jeżeli to, co robi, przynosi mu oczekiwane skutki, dlaczegóż miałby zmieniać swoje postępowanie? Aby się zmienił, potrzebuje przekonującego powodu – i musi być on bardziej pociągający niż twoje zmartwienie czy twoje niezadowolenie z istniejącej sytuacji”.
 
Można by myśleć, że za wystarczającą motywację do zmiany mężczyźnie żyjącemu w bojaźni Bożej wystarczyłoby zrozumienie, że jego naganne postępowanie cię rani. Ale jestem realistą. Mężowie niektórych z was nie dbają o to, czy ich postępowanie jest raniące, czy nie, o ile dostają to, czego chcą. W tym wypadku przyzwolenie na takie zachowania, przy jednoczesnym narzekaniu, niczego nie zmieni. To nie twój ból jest dla niego motywacją, ale jego ból. Musisz stworzyć środowisko, w którym status quo stanie się bardziej bolesne niż pozytywna przemiana. Tak dotarliśmy do pułapki, w którą wpada wiele żon: kobieta tłumaczy mężowi, że coś, co on robi (albo czego nie robi), ją rani. On nie zmienia postępowania nawet po kilku takich rozmowach – albo zmienia na parę dni, po czym wraca do starych nawyków, na co żona znowu narzeka. Nadal nie następuje trwała przemiana. Żona czyta poradnik albo uczestniczy w seminarium i szuka lepszego sposobu komunikowania się z mężem, by przebić się do niego ze swym przekazem – ale nawet po podjęciu tego wysiłku nie ma poprawy. Błąd kobiety polega na założeniu braku zrozumienia ze strony męża. A tymczasem on doskonale ją rozumie, a nawet jest świadomy sprawianego jej bólu – ale jej ból go wystarczająco nie motywuje. Jeżeli odpowiada mu aktualny stan małżeństwa, jest w stanie przeżyć od czasu do czasu nieprzyjemną rozmowę.
 
W takich wypadkach żony muszą poważnie ocenić małżeństwo. Jenny w pewnym momencie uświadomiła sobie, że – przez analogię do małżeństwa rodziców jej męża – ich małżeństwo z Mikem może trwać sześćdziesiąt lat. Mając wówczas piętnastoletni staż małżeński, potencjalnie mieli przed sobą czterdzieści pięć wspólnych lat, a ją dopadły wątpliwości, czy zdoła znieść istniejącą sytuację przez te lata. – W moim życiu absolutnie nie ma miejsca na rozwód – mówiła mi Jenny – pragnę zakończyć życie jako żona jednego męża i mam taką nadzieję. Ale znając siebie, nie przeceniałabym swojej cierpliwości. Mogłam znieść jakieś rozczarowania, ale czy naprawdę chciałam tak żyć przez następne czterdzieści pięć lat? Poczułam wówczas, że muszę szczerzej mówić o zmaganiach ze sobą i bardziej wprost o konieczności zmian. Na jakiś czas spowodowało to problemy, ponieważ przestałam udawać, że wszystko jest w porządku – ale czyż nie warto przetrwać okresu sporów, aby zmienić kierunek małżeństwa na następne czterdzieści pięć lat? Nie ulega wątpliwości, że tak!
 
Bez zrzędzenia i małostkowego wzajemnego obwiniania się (odmowa współżycia, ciche dni, krytykanctwo itp.), Jenny łagodnie, ale zdecydowanie uświadamiała mężowi, że dopóki postępuje tak, jak dotąd, dopóty ich małżeństwo będzie cierpieć – i to w sposób, który dotknie jego. Dopiero kiedy Mike zaczął odczuwać dyskomfort, wyszedł z fiksacji funkcjonalnej i zmienił się. Myślę, że historia Jenny ilustruje ważny punkt: nie przeceniaj wytrzymałości na życie z ziejącą raną czy niezaspokojoną potrzebą. Nie udawaj, że nie wystawia cię to na pokusy szatana, że nie skusi cię inny mężczyzna, silny w tym, w czym mąż jest słaby. Jeżeli jak Jenny nie widzisz w życiu miejsca na rozwód, musisz uczciwie ocenić brak odporności na stres i i stworzyć klimat, w którym dyskomfort zmotywuje twego małżonka do działania. To jest odważne i zdrowe postępowanie, mające na celu przetrwanie i wzmocnienie waszego małżeństwa. Jest to akt miłości, a nie buntu.
 
To wymaga podjęcia konkretnych działań zależnie od osobowości męża, więc nie mogę przedstawić tutaj „pięciu kroków zmierzających do pokonania fiksacji funkcjonalnej”, ale w miarę jak będziemy w tej książce omawiać różne tematy, na pewno znajdziesz mnóstwo pomysłów i podpowiedzi. W tym momencie wystarczy stwierdzić, że jeżeli samo mówienie o twoim zranieniu nie wystarcza do rozwiązania problemu, prawdopodobnie masz do czynienia z przypadkiem fiksacji funkcjonalnej i musisz być silna, aby się tą kwestią zająć. Niektóre kobiety wpadają w pułapkę, stroniąc od mówienia, z lęku przed utratą swego mężczyzny; nie chcą „rozkołysać łodzi”, nawet jeżeli wydaje się, że płynie w kierunku wodospadu. Ale taka bierna akceptacja sprawia, że zejście męża na złą drogę jest bardziej prawdopodobne. On nie będzie szanował żony, która znosi jego złe zachowanie, a takie podejście tylko wzmocni obraźliwe postępowanie. Niestety, wiele kobiet uważa, że największym wrogiem ich bezpieczeństwa jest gniew męża, tymczasem o wiele większym zagrożeniem jest słabość i łącząca się z nią nuda w związku.
 
Jeżeli w swojej tożsamości i relacji z Chrystusem jesteś ugruntowana i czerpiesz z niej poczucie bezpieczeństwa, to odważne wyjaśnienie, na jakie traktowanie się nie godzisz, przyniesie zaskakujący skutek – szacunek do samej siebie przeniesie się na męża.
 
 
 
Muszą nastąpić zmiany
 
Na początku przedstawiam pogląd mężczyzny niejako „od środka” – masz większy wpływ na swojego męża niż sądzisz. Kiedy szanujesz siebie, mąż za nic nie chce cię utracić. Jeżeli myśli, że może mieć jednocześnie ciebie i swoje niewłaściwe zachowania, bierze jedno i drugie. Ale kiedy przyjdzie dzień, w którym uświadomi sobie, że ty po prostu nie będziesz przymykać oczu na jego stosunek do ciebie, że mógłby cię stracić, jeśli się nie zmieni – wytrąci go to ze stanu fiksacji funkcjonalnej i przynajmniej zastanowi się nad modyfikacją postępowania. Twoje reakcje i opinie mają znaczenie o wiele większe niż sądzisz. W jednym z kolejnych rozdziałów napiszę, jak rozpaczliwie mężczyźni pragną afirmacji swoich żon. Jeżeli kobieta powie: „To z całą pewnością wpłynie na nasz związek i na moją opinię o tobie” – większość mężczyzn przynajmniej zacznie słuchać. W miarę czytania tej książki zauważysz, że wiele kobiet, które popchnęły swych mężów ku świętości, doszło do punktu, w którym uznały, że sprawy dalej nie mogą już tak wyglądać. Przestały „przestrzegać reguł gry” i wyraźnie powiedziały mężom o swym zdecydowaniu, by mocno trwać przy Panu Bogu.
 
Jak zauważono wcześniej, zbyt wiele kobiet nie korzysta z możliwości wpływania na męża, ponieważ boją się opuszczenia. „Jeżeli powiem: «Nigdy więcej» – może mnie zostawić. I co wtedy?” Rozważ taką ewentualność: a jeżeli zostanie i to spotęguje jego wiarę i polepszy relację z Bogiem? Czy twoje wcześniejsze przyzwolenie cokolwiek zmieniło? Jeżeli nie, to dlaczego by miało zmienić cokolwiek w przyszłości? Opatrzność i siła Boża pomoże ci stawić czoła konsekwencjom posłuszeństwa. Bóg nie zostawi cię samej, niezależnie od tego, co się wydarzy. Nie twój stan cywilny, a Bóg określa twoje życie.
 
Przyjmij – w pełni dobrowolnie – chwałę bycia silną kobietą, która żyje w Bogu! Bóg dał ci moc wywierania dobrego wpływu na męża. Ale nawet gdyby mąż cię opuścił, Bóg da ci łaskę i siłę do poradzenia sobie z tym. Kiedy w pełni zrozumiesz swoją pozycję wobec Boga, nie musisz już żyć w uzależnieniu od łaskawego docenienia ze strony mężczyzny. Postaraj się zrozumieć moc, jaką masz, i wykorzystaj słynną „tajemnicę” związku mężczyzny i kobiety (Ef 5,31–33). Dr Melody Rohde za najsilniejszy czynnik motywujący męża uważa zagrożenie utratą żony. Oczywiście musimy umieścić te rozważania w kontekście małżeńskiego przymierza i oddania. Biblia wyraźnie mówi, że niezadowolenie, niezgodność charakterów czy zwykłe poirytowanie nie są powodem do rozwodu! Melody wskazuje: „Siła kobiety musi być poddana Bogu i wykorzystywana dla Jego celów, a nie dla naszych”. Twierdzi też, że większość kobiet w naszej kulturze nie jest świadoma siły wpływu na męża. „Czują się bezradnie z powodu płci – zauważa – a skutkiem jest powstrzymywany gniew, frustracja, a nawet rozpacz”. Jako twój brat w Chrystusie, zachęcam cię, byś była odważna i silna. Wykorzystaj naturalny i rzeczywisty duchowy wpływ i rolę, jaką Bóg ci wyznaczył, aby pozytywnie wpłynąć na mężczyznę twojego życia.

 



Pełna wersja katolik.pl