logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Gary L. Thomas
Cenniejsza niż perły
Wydawnictwo Vocatio


Cenniejsza niż perły
Gary L. Thomas
Oficyna Wydawnicza Vocatio
Warszawa 2007
Format: 125x195 mm
Oprawa: miękka, lakierowana
Liczba stron: 320
 
Kup tą książkę

 
Jezus, przyjaciel kobiet
 
Ten pogląd doceniający kobiety obecny jest także w pierwszej księdze Nowego Testamentu – tam zostały one włączone do genealogii Mesjasza (jest to zabieg literacki zrywający z tradycją I wieku). Są w niej wymienieni Abraham, Dawid i Józef – ale także Rachab, Rut, Maria, jest nawet odniesienie do Batszeby. Któż by się spodziewał tego po patriarchalnej, wręcz mizoginicznej kulturze? Ale to zarówno mężczyźni, jak i kobiety tworzyli wydarzenia prowadzące do narodzin Mesjasza. Bóg wybrał kobiety o różnej osobowości i różnej pozycji – łącznie z tymi o czystości dalekiej od nieskazitelności – dla budowania ludzkiej linii, która wydała na świat Zbawiciela. Równie wymowne jest, że Jezus przyszedł na ten świat przez kobietę. Żaden mężczyzna nie miał nic wspólnego z poczęciem czy urodzeniem naszego Pana. Przeciwnie, aby dokonać cudu wcielenia, Bóg wybrał kobietę.
 
Choć myśl, że powinniśmy teraz pognębić mężczyzn, a wywyższyć kobiety jest destrukcyjna i nieprzydatna, niemniej wolno się nam zdziwić, biorąc pod uwagę, jak często otaczający Jezusa mężczyźni po prostu Go nie rozumieli, a rozumiały Go kobiety. Pewnego razu, kiedy faryzeusz zaprosił Jezusa na obiad, przyszła prostytutka, obmyła stopy Pana swoimi łzami i osuszyła je włosami (Łk 7,36–50). Ten czyn oburzył faryzeusza, ale Jezus powiedział mu (parafrazuję i wzmacniam cytat biblijny): „Nie rozumiesz! Ona zrozumiała, kim jestem, a ty, z całym swoim wykształceniem, nie dostrzegasz mojej pozycji i mojej chwały”.
 
Nie tylko nierozgarnięty faryzeusz, bywało, że także uczniowie Jezusa wykazywali się brakiem bystrości. Kiedyś pewna kobieta wylała na głowę Jezusa kosztowny olejek (Mk 14, 3–9). Niektórzy uczniowie pomyśleli sobie: „Cóż to za marnotrawstwo!” Lecz Jezus uznał: „Wreszcie jest tu ktoś, kto naprawdę rozumie, kim jestem”. I powiedział, że o czynie tej kobiety będzie się pamiętać wszędzie, gdzie głoszona będzie Ewangelia. Imiona dwunastu apostołów potrafi wymienić jedna osoba na sto, ale większość ludzi słyszała o tej dzielnej niewieście. Jezus wyróżniał także kobiety w swoim nauczaniu. W Ewangelii św. Marka zaskoczył uczniów, mówiąc im: „Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej” (Mk 10, 11). Dlaczego uczniowie byli tym zdziwieni? Według prawa rabinicznego, mężczyzna mógł popełnić cudzołóstwo względem innego mężczyzny, śpiąc z żoną tego mężczyzny, a żona mogła popełnić cudzołóstwo względem swojego męża, śpiąc z innym mężczyzną; ale żaden przepis nie określał, jak mąż może popełnić cudzołóstwo wobec swojej żony . Według jednego z komentatorów, Jezus „reaguje na częsty brak szacunku dla kobiet, nawet w judaizmie… Skutkiem tego zaostrzenia pojęcia cudzołóstwa było wyniesienie pozycji kobiety i pokazanie, że ma taką samą godność, jak jej mąż”. Jezus mówił tym mężczyznom z I wieku: „Twoja żona jest w oczach Bożych tak samo wartościowa jak ty. Ty możesz zgrzeszyć wobec niej tak samo, jak ona może zgrzeszyć wobec ciebie”.
 
I popatrzmy jeszcze na śmierć Jezusa. Kiedy jeden z uczniów zdradził naszego Pana, a dziesięciu innych chowało się za drzwiami zamkniętymi na klucz, kilka odważnych kobiet (i tylko jeden uczeń) ośmieliło się trwać przy Jezusie podczas jego ostatnich chwil życia na tej ziemi. Marek zadał sobie trud i opisał scenę u stóp krzyża: „Były tam również niewiasty, które przypatrywały się z daleka, między nimi Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba Mniejszego i Józefa, i Salome. Kiedy przebywał w Galilei, one towarzyszyły Mu i usługiwały. I było wiele innych, które razem z Nim przyszły do Jerozolimy” (Mk 15, 40–41,). W momencie najcięższej próby Jezusa próby wspierało Go wiele kobiet i jeden mężczyzna. Współcześni czytelnicy mogą przeoczyć ten fakt, ale u zarania Kościoła była to prawda i wyzwanie stawiane wszelkim fałszywym poglądom na temat wyższości mężczyzn. Chyba jednak najistotniejsze przesłanie stanowią śmierć i zmartwychpowstanie Jezusa. Według prawa faryzeuszów, świadectwo kobiety było niewiarygodne w sądzie jako bezwartościowe. Tylko mężczyźni mogli bowiem być świadkami. A więc, kiedy Jezus powstał z martwych – a było to najważniejsze wydarzenie z tych, które już były, i tych, które nastąpią – kto miał dać świadectwo i przekazać tę wieść innym? Kobiety! Jezus, aby ogłosić swe chwalebne zmartwychwstanie, posłużył się kobietami, których głos nie mógł być wykorzystany w ówczesnym sądach.
 
To wyniesienie kobiet – w rozważaniach teologicznych, wydarzeniach historycznych i w praktycznym nauczaniu – powinno nas zdziwić w kontekście kultury, w jakiej powstawała Biblia, zdominowanej przez mężczyzn. Tysiące lat przed ideą feminizmu Bóg wielokrotnie ujmował się za kobietami, dając im wiodące miejsce w Księdze ksiąg. Niech słowa Biblii usuną wszelkie błędne poglądy, jakie możesz kojarzyć z Bożą wizją kobiety. Biblia ukazuję kobietę jako silną istotę stworzoną na obraz Boży, zdolną przeciwstawić się światu, potrafiącą wpływać na mężczyzn i kulturę (rozważ historię Debory z Biblii czy Teresy z Avila z historii), jeśli żyje zgodnie z planem przewidzianym przez Boga. Pomimo negatywnego przekazu, jaki mogłaś otrzymać – w domu, w rodzinie czy w Kościele – powinnaś:
• zrozumieć, jak wspaniałą rzeczą jest być kobietą stworzoną na obraz Boży;
• doświadczyć siły, która daje ci przyjęcie Ducha Świętego;
• i znaleźć schronienie w wartości i celu, jakie masz jako Jego córka.
 
Dzięki tym duchowym podstawom możesz wpływać na świat, a także na swego męża. To Bóg, a nie twój stan cywilny czy kondycja twojego małżeństwa określa twoje życie. Być może uważałaś, że biblijne sformułowania skazują cię na podrzędną rolę wycieraczki pod stopy swego męża i na pozwalanie mu bez sprzeciwu na deptanie po tobie, podczas gdy ty będziesz cichutko modlić się w kąciku. Taki przestarzały podgląd jest wytworem kultury, a nie Biblii. Nie myśl, że promuję tu poglądy radykalnych feministek! Uważam, że ważne jest uznanie różnic między płciami (pomówimy o tym później). Mężczyźni i kobiety nie są tacy sami – ale w oczach Boga są równi i każda płeć jest wspaniała w sposób dla siebie właściwy. Wierzę, że jesteś to winna Bogu, który cię stworzył – i sobie samej, mężowi, który się z tobą ożenił, i dzieciom, które urodziłaś. Powinnaś stać się taką kobietą, jaką chce cię mieć Bóg: wspaniałą, pełną mocy, silną i mądrą.
 

Kiedy małżeństwo staje się bałwochwalstwem
 
Choć niektóre kobiety swoją wartość postrzegają poprzez pryzmat aprobaty mężczyzny (lub mężczyzn w ogóle), jako chrześcijanka masz szansę określać siebie w relacji do Stwórcy – nie w opozycji do męża, ale w sposób, który dopełni wasze małżeństwo i będzie dobrodziejstwem dla partnera. W ten sposób uwolnisz w sobie piękno, jakim odznacza się pobożna kobieta. Wykorzystajmy tu prosty dowód teologiczny. Co mówi Biblia w kwestii twego schronienia – Bóg czy twój mąż? Odpowiedź daje nam Księga Powtórzonego Prawa:
„Schronieniem dla ciebie tylko Bóg przedwieczny, On będzie cię osłaniał swym wieczystym ramieniem” (Pwt 33,27).
 
W kim pokładasz nadzieję? W trwałej miłości męża? Św. Piotr pisze: „(…) wiara wasza i nadzieja są skierowane ku Bogu” (1 P 1,21). W czym znajdujesz poczucie bezpieczeństwa? W umiejętnościach, dzięki którym mąż zarabia na życie, i w jego zobowiązaniu do trwania przy tobie w małżeństwie? Św. Paweł odpowiada: „A Bóg mój według swego bogactwa zaspokoi wspaniale w Chrystusie Jezusie każdą waszą potrzebę” (Flp 4,19). Gdzie znajdziesz największa akceptację, która nigdy nie zblednie ani nie zawiedzie? „Jak oblubieniec weseli się z oblubienicy – odpowiada Iz 62,5 – tak Bóg twój tobą się rozraduje”.
 
Jeżeli szukasz pierwszego schronienia w mężu, jeżeli w nim głównie pokładasz nadzieje, jeżeli twoje poczucie bezpieczeństwa uzależnione jest od jego aprobaty i jeżeli zrobiłabyś wszystko, by zdobyć jego akceptację – to dajesz człowiekowi to, co słusznie należne jest tylko Bogu. A to oznacza, że zamieniłaś małżeństwo w bałwochwalstwo. Kiedy to robisz, tracicie oboje, i ty, i twój mąż. Na dłuższą metę nie możesz kochać fałszywego boga. Po prostu się nie da. Możesz go czcić przez jakiś czas, ale w końcu wyjdą na jaw jego ograniczenia, a ty będziesz zgorzkniała i pełna urazy. Jak pewne jest, że kawałek drewna nie przemówi z mądrością, tak samo mężczyzna nie jest w stanie kochać cię taką miłością, do jakiej przyjęcia zostałaś stworzona. A co się stanie, kiedy bożek cię rozczaruje? Temu doświadczeniu zawdzięczamy porzekadło, że nawet w piekle nie ma tyle złości, co w odrzuconej kobiecie. Co więcej, jak znajdziesz odwagę, by stawić czoła komuś, od czyjej akceptacji zależy twoje dobre samopoczucie, skoro uważasz, że nie możesz bez niej żyć? Jak zdołasz zaryzykować powiedzenie czegoś, co trzeba powiedzieć, jeżeli swoją przyszłość uzależniasz od łaskawości męża?
 
Twoja przyszłość zależy od Boga, nie od grzesznego mężczyzny. Za twoje bezpieczeństwo odpowiada pełna miłości Boża Opatrzność, a nie wypłacalność męża. Nie wtedy, gdy twój mąż ci się oświadczył, a wtedy, gdy Bóg uczynił cię swoim dzieckiem, dostałaś też pełnię akceptacji jako osoba. Jeżeli chcesz naprawdę kochać męża, motywować go do działania i mieć na niego dobry wpływ, twoim pierwszym krokiem musi być nawiązanie kontaktu – i pozostanie w kontakcie – z Bogiem. Znajdź schronienie, poczucie bezpieczeństwa, pociechę, siłę i nadzieję w Nim.
 
To nie jest rozważanie akademickie, ani teoria statystyki, które pokazują, że większość kobiet umiera w stanie wdowieństwa – na ogół żyjąc dłużej od mężczyzn. Ponieważ większość z nich wychodzi za mąż za mężczyzn w swoim wieku lub starszych od siebie, nietrudno to wyliczyć. Jeżeli umrzesz przed swoim mężem, znajdziesz się w mniejszości. Prawdopodobnie prędzej czy później będziesz musiała żyć bez niego. Nadejdzie więc dzień, w którym jak nigdy dotąd będziesz potrzebowała siły, odwagi i charakteru, by stać na własnych nogach. A więc – czemu nie rozwijać tej siły, odwagi i charakteru teraz, za życia męża, z dala od rozpaczliwego smutku wdowy? Dlaczego nie wzbogacić świata przykładem kobiety, która znajduje tożsamość w Bogu i Jemu oddaje cześć swoim życiem już teraz, dwadzieścia czy trzydzieści lat wcześniej niż wymusi to na niej wdowieństwo? Zanim zajmę się praktyczną stroną wpływania na męża, zachęcam cię do oceny, na ile mocno trwasz ugruntowana w ramach biblijnej wizji kobiecości. Będzie to pewien proces. Być może, aby przytoczone tu wersety stały się twoją rzeczywistością, będziesz musiała rozważyć je w modlitwie. Ale nie wolno ci zaakceptować tożsamości dającej ci mniej niż Biblia. Zanim wystartujesz w zawodach, musisz trenować. Zanim możesz wpłynąć na kogokolwiek, musisz stać się tak mocna duchowo, by sprostać „fiksacji funkcjonalnej” męża. O niej i o wielu innych sprawach będziemy mówić w następnym rozdziale.

 



Pełna wersja katolik.pl