logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Janusz Dobry
Celibat wskazuje na niebo
eSPe
fot. Alex Antoniadis | Unsplash (cc)


W naszej ankiecie na pytanie „co jest najtrudniejsze w kapłaństwie” przeważająca większość odpowiedziała „życie w celibacie”. Obalamy parę mitów.
 
Na początku należy stwierdzić, że celibat nie jest dogmatem wiary, a jedynie kościelną dyscypliną. To znaczy, że gdyby była taka decyzja papieża, czy – mówiąc szerzej – Kościoła, to celibat mógłby przestać obowiązywać.
 
Względy praktyczne i teologiczne

Skąd ta „dyscyplina”? Przede wszystkim ze względów praktycznych. Prawne obostrzenia dotyczące w tym zakresie duchownych zaczęły obowiązywać w średniowieczu. W ten sposób zabezpieczono wówczas majątek kościelny przed rozdrobnieniem, gdyby miały go dziedziczyć np. potencjalne dzieci jakiegoś proboszcza. Dziś ten argument stracił swoją moc, bo kościelne dziedzictwo można zabezpieczyć w inny sposób. Ale dyscyplina celibatu wśród duchowieństwa nie przestała mieć swojego praktycznego wymiaru. Kapłan nie mający żony i dzieci jest teoretycznie do dyspozycji w pełni dla swoich wiernych. Znane są przypadki protestanckich duchownych, którzy musieli np. odwołać nabożeństwo, bo pod nieobecność żony musieli zająć się małymi dziećmi.
 
Ale celibat poza wymiarem praktycznym, ma także duchowy. Zanim w Kościele mocą prawa usankcjonowano bezżeństwo duchownych, to intuicyjnie doceniano jego wartość. Celibat praktykowali niektórzy prorocy Starego Testamentu (np. Jeremiasz) czy esseńczycy, z których grona wywodził się Jan Chrzciciel. Celibatariuszami byli także św. Jan Ewangelista czy św. Paweł, ale trzeba powiedzieć, że nie była to praktyka powszechna wśród Apostołów (z Ewangelii wiemy chociażby, że św. Piotr był żonaty). W celibacie żyli też pierwsi chrześcijańscy mnisi i pustelnicy.
 
W wymiarze duchowym najlepszym przykładem jest celibat Jezusa. Chrystus wprawdzie nie nakazuje swoim uczniom bezżeństwa, ale sam żyje w celibacie. W ten sposób wskazuje niejako na życie wieczne, na nowy porządek, bo w niebie małżeństwo przestanie obowiązywać, a zbawieni będą „jak aniołowie Boży” (por. Mt 22, 30).
 
„Ze względu na Królestwo Niebieskie”

Klerycy przyrzeczenie zachowania celibatu składają w czasie święceń diakonatu. Robią to „ze względu na Królestwo Niebieskie”, na znak duchowego oddania się Chrystusowi. Jezus wskazuje na taki typ osób bezżennych, które celibat wybierają dobrowolnie z powodu wyższych wartości (pot. Mt 19, 11).
 
Samo słowo „celibat” pochodzi od łacińskiego „caelibatus” (znaczy: bezżenny) i ma w sobie ten sam rdzeń co „caelum”, które oznacza niebo. Osobom, które celibat rozpatrują w obszarach innych niż nadprzyrodzone, trudno będzie zrozumieć ten fenomen.
 
Celibat związany jest z sakramentem kapłaństwa, czyli należy do religijnej sfery ludzkiego życia, sfery wiary. Zatem celibat należy do obszaru, w którym działa Boża łaska. Jeśli wierzymy, że mocą Ducha Świętego, za sprawą święceń, mężczyzna staje się kapłanem i może sprawować Eucharystię czy rozgrzeszać (czego nie mogą robić mężczyźni nie wyświęceni), to ta sama łaska niejako uzdalnia go – wierzymy – do życia w celibacie. Ale ponieważ święcenia nie anulują w człowieku jego ludzkiej natury, to nie przestaje on być istotą seksualną. Żeby zachować celibat w praktyce, musi zatroszczyć się o pewną higienę w tej przestrzeni. Nie może wystawiać się na pokusy, podążać za grzesznymi myślami, angażować się w dwuznaczne rozmowy czy np. oglądać pornografii.
 
Panować nad sobą
 
Ks. Maciej Jastrzębski na swoim blogu zwraca uwagę, że celibat nie jest zgodny z ludzką naturą, bo ta dąży do prokreacji. Ale on sam podkreśla, że „może zrezygnować z tego, co naturalne dla tego, co nadnaturalne” – ze względu na więź z Chrystusem i ludźmi, do których On go posyła. „Jeśli ja panuję nad swoją płciowością, popędami, ciałem, zachciankami, wrednością – to znaczy, że jestem sobą – mam siebie: panuję nad sobą i mogę siebie dać komuś: Jezusowi, Kościołowi, ukochanej. Jak mam – to dam…” – pisze ks. Maciej i dodaje, że jest to trudna droga.
 
W ten sposób ks. Jastrzębski zwraca też uwagę na fakt, że wielu ludzi jest zniewolonych w sferze płciowości i seksualności. Wielka swoboda w tych obszarach, żeby nie powiedzieć rozpasanie nie jest wyrazem wolności, ale jej braku. Dziś bardzo często człowiek nie może się zahamować przed pewnymi zachowaniami seksualnymi. Czy to czyni go wolnym? Czy zachowując się w ten sposób różnimy się czymś od zwierząt, które kierują się instynktami i popędami? Michał Gryczyński na łamach „Przewodnika Katolickiego” zauważa, że celibat „jest to wymowny znak dla świata, tak głęboko zranionego brakiem czystości”.
 
Wybór pozytywny a nie rezygnacja z czegoś
 
Nie można też zapominać, że w przypadku duchowieństwa przyrzekającego celibat chodzi raczej o motywację pozytywną – wybierają go ze względu na coś a właściwie ze względu na Kogoś. Gdy w myśleniu kapłana celibat jawi się jako rezygnacja z czegoś, może być mu trudniej w nim wytrwać. Wydaje się, że celibat powinien być pozytywnym wyborem kapłana, bo od wieków jest to obowiązek wyświęconych mężczyzn, tzn. nikt nie może być zaskoczony, że jako kapłan nie może mieć żony, że musi zrezygnować ze współżycia czy posiadania rodziny.
 
Ale uwaga, na mocy sakramentu chrztu, każdy wierny jest zobowiązany do życia w czystości (o czym przypominają nam VI i IX przykazania Dekalogu). W sposób wyjątkowy (jeszcze bardziej niż księża) życie w czystości praktykują osoby konsekrowane, które składają ślub czystości. Współżycie seksualne jest przeznaczone tylko dla małżonków, ale i w małżeństwie obowiązuje czystość i wierność przysiędze składanej przed ołtarzem. A jak zauważa ks. Jastrzębski ona wcale nie jest łatwiejsza niż życie w celibacie.
 
Powołanie kapłańskie należy do sfery sacrum – Jan Paweł II mówił, że to „dar i tajemnica”. W podobnych kategoriach należy spojrzeć na celibat, w którym wytrwanie jest z pewnością jakąś tajemnicą, ale stanowi też wielki dar zarówno dla samego celibatariusza, jak i dla ludzi, którym on posługuje.
 
Gdyby ktokolwiek myślał o powołaniu kapłańskim, a przed zapukaniem do drzwi seminarium powstrzymywałby go tylko strach przed celibatem, to proszę nie mieć w tej sprawie obaw – Bóg nie powołuje wyłącznie zdolnych – samych z siebie – do zachowania celibatu, ale uzdalnia do tego tych, których powołuje.
 
Janusz Dobry
eSPe nr 130  
 
 



Pełna wersja katolik.pl