format: 145x200 mm
stron: 266
ISBN: 83-7097-972-6
cena: 29 zł
Rozdział IV
POMOC WYCHOWAWCZA W TWÓRCZYM PRZEŻYWANIU CELIBATU
C. Modlitwa zasadniczym środkiem w rozwoju czystej miłości
Bez zażyłej, oblubieńczej więzi z Bogiem zachowanie celibatu staje się zadaniem przekraczającym siły człowieka. Doświadczenie pokazuje, że nic poza Bogiem nie jest w stanie ukoić do końca ludzkiego serca, które dobrowolnie pozbawia się miłości małżeńskiej i rodzicielskiej. Do dojrzałego zachowania czystości i celibatu niewystarczająca na dłuższą metę okazuje się sama miłość bliźniego: przyjaźń, aktywność społeczna, działalność apostolska. Wszystkie te formy miłości są miejscem dawania siebie innym, ale same w sobie nie stają się nigdy źródłem siły do zachowania celibatu. Tylko głębokie, intensywne życie modlitewne, intymne zjednoczenie z Jezusem Oblubieńcem może wypełnić do końca ludzkie serce. Serce pełne miłości oblubieńczej do Chrystusa będzie w stanie panować nad nieustannie odradzającymi się potrzebami i pragnieniami związanymi z miłością erotyczną. "Tajemnicą dojrzałości duchowej jest nigdy nie tracić odwagi - pisze W. Stinissen. - Nic nie szkodzi, że upadasz, bylebyś tylko znów powstawał. [.] "Nic nie może nas odłączyć od miłości Chrystusowej" (Rz 8,38-39). Wszystkie okoliczności i sytuacje mogą zostać spożytkowane, [.] wszelakie przeszkody można przemienić w środki. Nawet twoje grzechy mogą stać się pozytywnym znakiem, jeżeli wywołają w tobie szczególną otwartość na przyjęcie miłosierdzia".
Modlitwa jest zasadniczym środkiem w rozwoju czystej miłości również w życiu małżeńskim i rodzinnym. Wielkie pragnienie miłości oraz wzajemne obietnice młodych narzeczonych i małżonków obdarzania się szczęściem bardzo często nie zostają spełnione. Po pierwszych wzajemnych fascynacjach emocjonalnych czy też seksualnych młodzi zaczynają odkrywać swoje wzajemne ograniczenia i słabości. Nierzadko przychodzą uczucia rozczarowania i frustracji. Rodzą się pierwsze kryzysy małżeńskie. Jeżeli miłość małżeńska ma przetrwać te trudne chwile, konieczne jest odwołanie się do źródła wszelkiej miłości: do Boga. W sytuacji głębokiej krzywdy, jaka się nierzadko zdarza w małżeństwie (zdrada, nadużywanie alkoholu, poniżanie), odwołanie się do mocy i miłosierdzia Bożego staje się praktycznie jedyną drogą do przebaczenie i pojednania. Jeżeli dziś tak łatwo usiłuje się rozwiązać problemy małżeńskie przez rozwód, to właśnie dlatego, iż małżonkom brakuje nieraz głębszego doświadczenia duchowego, do którego mogliby się odwołać w chwilach kryzysu. Nie tylko dojrzałe kapłaństwo, ale również małżeństwo powinno być budowane na fundamencie głębokiego życia duchowego.
D. Potrzeba ascezy
Życie w czystości, zarówno w małżeństwie, jak i tym bardziej w celibacie, domaga się ascezy. Bł. J. van Ruysbroeck stwierdza, że "z umiaru powstaje czystość duszy i ciała. Nikt nie może być w pełni czysty na ciele i duszy, jak tylko ten, co zachowuje umiar na ciele i na duszy". Pragnienia i potrzeby emocjonalne i seksualne mogą być opanowane i poddane miłości tylko poprzez świadomy wysiłek rozumu i woli. Wyrzeczenia ascetycznego nie należy jednak łączyć najpierw z negatywną oceną ludzkiej przyjemności czy też z podejrzliwym stosunkiem do ciała i ludzkiej seksualności. Wielu ludzi boi się pojęcia "asceza", ponieważ kojarzy im się ono wyłącznie z dręczeniem samego siebie. W dziedzinie seksualnej natomiast asceza rozumiana jest niekiedy jako represja seksualna. Uważa się, że pozostaje ona w opozycji do bycia człowiekiem wolnym i zadowolonym z życia. W naszej świadomości człowiek żyjący ascetycznie jest zwykle smutny i nieco wyalienowany z normalnego życia. Stąd też łatwo przeciwstawiamy umartwienia ascetyczne wolności wewnętrznej, swobodzie i zadowoleniu z życia.
A tymczasem asceza nie jest przeciwna ludzkiej wolności, godności, a nawet doznawaniu przyjemności. Wręcz przeciwnie, prowadzi ona do odkrycia tych wartości. Ascezę należy łączyć z wysiłkiem wewnętrznym, zaangażowaniem duchowym, dzięki któremu człowiek pokonuje w sobie nieuporządkowane odczucia i namiętności, by żyć według porządku ustalonego przez Boga oraz według własnego powołania.
Asceza nie przekreśla więc dążenia do przyjemności. W ludzkim życiu jest miejsce na przyjemność - nie jest ona zła sama w sobie. Asceza wprowadza porządek, harmonię pomiędzy przyjemnością cielesną i emocjonalną a przyjemnością intelektualną i duchową. Nie jest przeciwna ani cielesności, ani psychiczności człowieka, ale dąży do poddania ich ludzkiemu duchowi i ludzkiej wolności. Asceza nie chce wyizolować nas z życia, ale wręcz przeciwnie - usiłuje naprowadzić nas na pełnię życia. Wyrzekanie się przyjemności zewnętrznych sprawia, że człowiek doświadcza przyjemności na głębszym poziomie. J. Daniélou stwierdza, że w życiu duchowym "trzeba właśnie odnaleźć to, co św. Augustyn nazwał delectatio victrix, zwycięskim rozkoszowaniem się. Tylko przyjemność odnosi zwycięstwo nad przyjemnością. Nigdy nie odnosi się zwycięstwa nad przyjemnością przez obowiązek. Przyjemność zawsze będzie potężniejsza niż obowiązek. To właśnie chce wyrazić św. Augustyn: "Przyjemność pokonuje się tylko przez przyjemność". Ale delectatio victrix, boska radość, jest przyjemnością, która w istocie warta jest więcej niż wszystkie przyjemności. Kiedy rezygnuje się z przyjemności po to, by osiągnąć radość, zyskuje się właśnie na płaszczyźnie przyjemności: [.] "Bóg kocha tych, którzy dają z radością". Tylu ludzi służy Bogu jakby niechętnie.
Bóg chciałby od czasu do czasu być kochany z przyjemnością, a nie tylko z obowiązku". Bóg chciałby, aby w naszej służbie Jemu było trochę więcej "przyjemności", prawdziwej radości. "Radosnego dawcę miłuje Bóg" (2 Kor 9,7). Kiedy człowiek daje coś Bogu jakby z przymusu psychicznego, On - o ile tak możemy powiedzieć - nie ma w tym upodobania. Radość łączy się z miłością, z hojnością serca. Lepsza dla Boga jest "potrawa z jarzyn" ofiarowana "z miłością niż tłusty wół" ofiarowany z niechęcią i pod przymusem (por. Prz 15,17). Wyrzeczenie się przyjemności - radości życia małżeńskiego, rodzinnego oraz ojcostwa fizycznego nie jest rezygnacją z przyjemności - radości życia ludzkiego w ogóle, ale szukaniem jej na najgłębszym poziomie duchowym i ludzkim. Życie małżeńskie-rodzinne również domaga się ascezy i szukania przyjemności życia na głębszym ludzkim i duchowym poziomie. Wzajemna miłość oraz wychowanie dzieci często bowiem domagają się ofiary z dążenia do osobistej przyjemności i satysfakcji.
E. Wewnętrzna samotność
Człowiek podejmujący celibat winien sobie uświadomić, że z jego stanem życia będzie związana samotność, nieraz bardzo bolesna. Ale samotność ta jest "czymś twórczym, tajemniczym, jest częścią naszej ludzkiej egzystencji. Właśnie w samotności lepiej ukazują się własna identyczność i własne możliwości oraz dojrzewają wielkie decyzje życiowe. Samotność celibatu kapłańskiego jest brzemienna w tego rodzaju wartości". Centralną wartością samotności w celibacie kapłańskim jest to, iż staje się ona szczególnym miejscem spotkania z Bogiem. Samotność przyjęta w wolności tworzy przestrzeń w sercu człowieka, w której może zamieszkać i pracować Bóg. O ile dla małżonków szczególnym miejscem spotkania z Bogiem jest ich wzajemna miłość małżeńska i rodzicielska, to dla człowieka żyjącego w celibacie tym miejscem szczególnym jest emocjonalna samotność. Osoba żyjąca w celibacie swoją oblubieńczą miłość ofiarowuje jedynie Bogu. Celibat posiada więc wartość tylko wówczas, kiedy w pustkę, jaka powstaje po rezygnacji z zawarcia małżeństwa i założenia rodziny, wprowadzamy Boga. "Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu" (1 Kor 7,32).
W celibacie wyrzekamy się dobrowolnie należenia do jednej osoby, do jednej kobiety, aby móc należeć tylko do Boga. Kiedy dwoje ludzi mówi sobie przed Bogiem: "Biorę sobie ciebie za męża/żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską", to tym samym wyrażają pełne oddanie się sobie nawzajem. Nic ich odtąd nie może oddzielić "aż do śmierci". Podobnie celibat dla Królestwa niebieskiego wyraża pragnienie bezwarunkowego oddania się Chrystusowi "aż do śmierci".
W celibacie, podobnie jak w małżeństwie, wyrażenie "aż do śmierci" nie oznacza tylko śmierci fizycznej, ale także "śmierć" dla swoich ludzkich potrzeb, pragnień związanych z miłością. Dokonuje się to jednak za cenę ofiary z siebie, ukrzyżowania siebie z Chrystusem. Świadome i dobrowolne przyjęcie celibatu z punktu widzenia ludzkiego jest jakimś "szaleństwem", "Bożym szaleństwem". Braku i pustki, jakie pozostają po wyrzeczeniu się całkowitego należenia do jednej kobiety, nie można niczym i nikim zapełnić. "Dziewictwo jest bez wątpienia rezygnacją z formy miłości typowej dla małżeństwa, ale dzieje się to właśnie w celu głębszego podjęcia ofiarniczego otwarcia na innych, wpisanego w seksualność". T. Merton z właściwym sobie radykalizmem stwierdza, że osoba żyjąca w celibacie nie zniesie "samotności, [.] jeżeli tęsknota za nią zrodziła się z zawiedzionego pragnienia ludzkiej miłości. Mówiąc bez ogródek, próba spędzenia życia w klasztorze [celibacie] musi okazać się beznadziejna, jeżeli masz tam gryźć się myślą, że nikt cię nie kocha. Musisz [.] po prostu ukochać cały świat w Bogu, obejmując wszystkich bliźnich tą samą czystą miłością, nie żądając od nich żadnych dowodów przywiązania i nie dbając o to, czy ich kiedykolwiek doznasz. Jeżeli sądzisz, że jest to łatwe, zapewniam cię, że się bardzo mylisz".
Wbrew pozorom, umiejętność przyjmowania samotności konieczna jest także w życiu małżeńskim i rodzinnym. Mężczyzna jako mąż i ojciec nie będzie w stanie nawiązać kontaktu emocjonalnego z żoną i dziećmi, jeżeli najpierw sam nie będzie potrafił "być z sobą" w chwilach samotności i ciszy. Kiedy mężczyzna nudzi się w swojej własnej obecności i nie umie przebywać "ze sobą samym", spędzanie czasu z dziećmi będzie dla niego przykrym i nużącym zajęciem. Zapracowanie wielu mężów i ojców wypływa często z ich nieumiejętności nawiązania głębszej relacji z sobą. Wewnętrzny nieład, niepokój, stan napięcia tak im nieraz ciążą, iż usiłują od nich uciec za wszelką cenę. Doświadczenie chwil milczenia i samotności może stać się dla młodego mężczyzny ważnym elementem przygotowania do małżeństwa i ojcostwa. Chwile milczenia i samotności są ważną pomocą w porządkowaniu życia, tak dla osób żyjących w celibacie, jak i w małżeństwie. Kiedy trwamy w ciszy, wszystko, co czyni nasze życie chaotycznym, mętnym i niejasnym, wyraziście się ujawnia. Stąd też dla mężczyzny zabieganego i zapracowanego milczenie i samotność nie są łatwe.
Trud i ból trwania w ciszy wydają jednak błogosławione owoce. W milczeniu i samotności mężczyzna nabiera bowiem dystansu do tego, czym żyje na co dzień, staje się bardziej niezależny, wolny i samodzielny. Z oddalenia i dystansu pełniej ogarnia on całe swoje życie. Chwile samotności pozwalają mu spojrzeć na życie jakby z lotu ptaka: ogarnąć przeszłość, dostrzec teraźniejszość oraz nauczyć się z ufnością patrzeć w przyszłość. Bardzo ważną pomocą w zdobywaniu samodzielności emocjonalnej, tak dla osób świeckich, jak i duchownych, są chwile refleksji, modlitwy i medytacji spędzone w milczeniu. Chwile samotności przed Bogiem pozwalają nabierać dystansu do rodzących się odczuć, myśli, pragnień czy niepokojów. W ten sposób zdobywa się odporność na chwile dyskomfortu psychicznego, który wcześniej czy później nadchodzi. W samotności okazuje się bowiem, iż satysfakcja uczuciowa, choć jest niewątpliwie ważna w ludzkim życiu, nie jest jego istotą. Także w małżeństwie i w życiu rodzinnym gratyfikacja uczuciowa nie jest najważniejsza. Otrzymuje się ją jako dar, ale jakby "przy okazji" dążenia do prawdziwej miłości oblubieńczej i ojcowskiej.
F. Życie wspólnotowe
Celibat kapłański nie wiąże się z izolacją czy też ucieczką od ludzi. Wręcz przeciwnie - jest zaproszeniem do głębszej i bardziej powszechnej miłości bliźniego. "Dobrowolny celibat posiada sens w kontekście kontaktów międzyosobowych, jest przeżywany na łonie braterskiej wspólnoty, która zakłada wymianę i która pozwala dotrzeć do innych niezależnie od odczuwanej potrzeby kontaktu z nimi [.]".
Tadeusz Matura zauważa, że "celibat przyjęty przez wzgląd na Królestwo Boże [.] ma znaczenie nie tylko dla poszczególnych osób. To nie tylko rezygnacja z naturalnej więzi łączącej mężczyznę i kobietę, decyzja, która daje większą dyspozycyjność w służbie Chrystusowi. Właśnie takie postanowienie pozwala stworzyć nowego typu wspólnotę, której członkowie starają się pozostawać w relacjach daleko wykraczających poza stosunki panujące w rodzinie. Między celibatem a wspólnotą pozostaje bardzo ścisły związek. Celibat jest warunkiem istnienia tak ścisłego braterstwa, jakiego pragniemy; nie jest on zniesieniem, lecz skierowaniem w inną stronę siły witalnej miłości i umożliwia nam miłowanie nie w jakimś wydumanym świecie, lecz w naszej ludzkiej rzeczywistości. [.] Wspólnota wymaga miłości i tę miłość daje; jest zwykle środowiskiem życia, w którym celibat można przeżyć radośnie i promiennie, nie tylko jako rezygnację z czegoś i poświęcenie, lecz jako nowy wymiar ludzkiej miłości".
Dla osób, które decydują się na celibat, życie we wspólnocie posiada ważne znaczenie. Budowanie prawdziwej wspólnoty staje się ich zadaniem i jednocześnie wielką pomocą w zachowaniu celibatu. Z wychowaniem do celibatu winno więc wiązać się ściśle wychowanie do życia we wspólnocie.
Życie społeczne w seminarium powinno być tak zorganizowane, aby stanowiło rzeczywistą wspólnotę Kościoła. Wydaje się, iż w dzisiejszych strukturach społecznych seminariów polskich, opartych niemal wyłącznie na systemie wspólnot rocznikowych, istnieje zbyt wiele elementów czysto ludzkich, a zbyt mało rzeczywistego "zmysłu Kościoła". Wspólnoty rocznikowe mają oczywiście swoje wielkie zalety. Wspólna droga do kapłaństwa, wspólnie pokonywane trudności i wspólnie przeżywane radości stwarzają pomiędzy alumnami nieraz bardzo silną więź braterską. Wspólnoty rocznikowe są też ważnym miejscem zawiązywania się przyjaźni kleryckich i kapłańskich, które trwają często przez całe późniejsze życie. Przyjaźnie te pomagają we wzajemnej współpracy duszpasterskiej, a w chwilach trudności i kryzysów stanowią nieraz ważne oparcie ludzkie i duchowe.
Kiedy jednak w seminarium brakuje silnego akcentu na wychowanie wspólnotowe, poszczególne roczniki łatwo koncentrują się przede wszystkim na własnych grupowych interesach. Wytwarza się wówczas pomiędzy rocznikami niezdrowy duch wzajemnej izolacji i wzajemnej rywalizacji. Stąd też system dobrze zorganizowanych "małych wspólnot", które byłyby przekrojem przez wszystkie roczniki seminaryjne i gromadziły zarówno starszych, jak i młodszych alumnów, mógłby dopełnić i jednocześnie ubogacić życie wspólnotowe seminarium. Wspólny interes grupy rocznikowej mógłby zostać w ten sposób zastąpiony wspólnymi wartościami ludzkimi, duchowymi i kapłańskimi. Ta nowa forma życia wspólnotowego bardziej pomaga alumnom pokonywać "naturalistyczny" sposób wzajemnego traktowania siebie.
System "małych wspólnot" istnieje od wielu już lat w licznych seminariach diecezjalnych i zakonnych na Zachodzie, między innymi w Seminarium Papieskim w Rzymie. Próby organizowania "małych wspólnot" podejmowane są także w niektórych seminariach polskich. Wymaga to jednak większej liczby wychowawców bezpośrednio zaangażowanych w formację oraz umiejętności organizowania życia wspólnotowego. Jest rzeczą oczywistą, iż nie ma idealnych form życia wspólnotowego i społecznego, również w Kościele. Także "małe wspólnoty" posiadają swoje ograniczenia i zagrożenia.
W każdych warunkach i w każdym modelu życia wspólnotowego należy bacznie zwracać uwagę na niebezpieczeństwa związane z życiem społecznym w seminarium. Sami alumni, jak też ich przełożeni, winni uważnie badać więzi, jakie spontanicznie się tworzą. Winni rozeznawać, czy nie tworzą się więzi naznaczone w jakimś stopniu patologią środowiska zamkniętego. Młodzi, którzy wstępują do seminarium, nierzadko byli świadkami różnych patologii w środowiskach młodzieżowych. Wyrazem niezdrowych więzi pomiędzy alumnami mogą być pewne elementy przemocy psychicznej wobec osób słabszych, kręgi wzajemnego utwierdzania się w negatywnych postawach, partykularne przyjaźnie, które wyłączają ze wspólnoty, lub też związki emocjonalne o charakterze homoseksualnym.
Im bardziej jest ograniczony i sformalizowany kontakt wychowawców z klerykami, tym większe jest niebezpieczeństwo związków naznaczonych niedojrzałością, czy wręcz patologią. Osoby silniejsze psychicznie, ale jednocześnie niedojrzałe emocjonalnie i duchowo, mogą tworzyć wokół siebie "kręgi oddziaływania". Kiedy w społeczności seminaryjnej znajdzie się kilka osobowości negatywnie oddziałujących na grono kolegów, środowisko alumnów łatwo się dzieli i ulega skłóceniu. Jeżeli alumni otoczeni są dobrą opieką wychowawczą i mają stały, regularny kontakt ze swoimi przełożonymi, a zwłaszcza z ojcami duchownymi, możliwość tworzenia się związków patologicznych pomiędzy klerykami jest minimalna.
Przy pomocy wychowawców i ojców duchownych każda społeczność seminaryjna ma szansę stać się dla alumnów szczególną szkołą życia wspólnotowego, wzajemnej pomocy, wrażliwości na bliźniego oraz osobistej wewnętrznej przemiany. Wspólnota seminaryjna, w której panuje klimat szczerości, spontaniczności i naturalności, nie ukrywa bynajmniej błędów jednostek. Wręcz przeciwnie - ujawnia je. Obserwując uważnie swoje zachowanie we wspólnocie, alumn może łatwiej odkryć zarówno mocne, jak i słabe strony własnej osobowości, w szczególności zaś postawy wobec bliźnich. Alumn, znając lepiej siebie, będzie w stanie bardziej świadomie budować więzi międzyludzkie.
Wbrew pozorom, głębszej refleksji wymagałoby także życie wspólnotowe w małżeństwie i rodzinie. Sam fakt zawarcia małżeństwa i posiadania dzieci nie jest równoznaczny z istnieniem życia wspólnotowego w rodzinie. Nierzadko w rodzinach zdarza się wiele raniących sytuacji, gdyż rodzice nie podjęli żadnej inicjatywy, by zbudować jakiekolwiek życie wspólnotowe. Często zbudowanie wspólnoty seminaryjnej między młodymi ludźmi jest dlatego tak trudne, iż nie wynieśli oni z domów rodzinnych umiejętności wzajemnej, wspólnotowej komunikacji, szacunku dla pragnień, odczuć i potrzeb bliźniego, wypowiadania swoich własnych pragnień i odczuć, spędzania wspólnie czasu, wspólnego rozwiązywania konfliktów, wzajemnego przebaczenia i pojednania. Indywidualizm oraz koncentracja na sobie również w rodzinie bywa pierwszym wrogiem życia wspólnotowego. Dlatego i tutaj konieczne jest zaangażowanie w budowanie życia wspólnotowego. Szczególnie dzisiaj, kiedy najczęściej obydwoje rodzice są czynni zawodowo, życie rodzinne musi być wyraźnie przewidziane i zaplanowane. Jeżeli brakuje życia wspólnotowego w rodzinie, dzieci często czują się osamotnione i zostawione samym sobie. Odruchowe i nieprzemyślane upominanie dziecka, zwłaszcza jeśli nie posiada się z nim dobrej więzi uczuciowej, bywa przez nie odbierane jako krzywdzące.
Życie wspólnotowe w seminarium jest więc ważne nie tylko ze względu na samych alumnów, ale także ze względu na ich przyszłe zaangażowanie w duszpasterstwo młodzieży i rodzin. Od duszpasterza parafialnego, szczególnie u nas, w Polsce, ludzie oczekują, aby był również animatorem życia wspólnotowego w całej parafii. Organizowanie życia wspólnotowego dla młodzieży, ministrantów, małżeństw oraz innych grup i wspólnot jest jednym z bardzo ważnych zadań duszpasterskich.