logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Roman Słupek SDS
Był głodny, chory, w więzieniu...
Magazyn Salwator


"Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę" (Rdz 1, 27). Ta prawda o każdym z nas, zawarta na pierwszych stronach Biblii, eksponuje szczególną wielkość i godność człowieka wśród wszystkich Bożych stworzeń. Tylko bowiem człowiek został stworzony na Boże podobieństwo. O żadnym innym stworzeniu, które wyszło z Bożych rąk, nie możemy tego powiedzieć. Każdy człowiek nosi w sobie obraz i podobieństwo Boże.

Jak to rozumieć? Wprawdzie niedoskonale, ale prawdziwie można to wyjaśnić, odwołując się do relacji między rodzicami i ich dzieckiem. Dziecko nosi w sobie obraz swoich rodziców, jest podobne do nich pod względem fizycznym czy psychicznym. Choć jest kimś odrębnym, to jednak często pewne charakterystyczne elementy tego podobieństwa zdradzają, kto jest czyim rodzicem, a kto czyim dzieckiem.

Człowiek jest koroną całego Bożego dzieła stworzenia, jego zwieńczeniem. Autor Księgi Rodzaju, opisując stwarzanie świata przez Boga, pokazuje, że kolejne elementy, które Bóg powołał do istnienia, były dobre. Dopiero jednak, gdy pojawił się człowiek, całość dzieła stworzenia podsumowana zostaje słowami: "A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre" (Rdz 1, 31). Dopiero wraz z pojawieniem się człowieka całość stworzenia oceniona została jako "bardzo dobra".

Emmanuel – Bóg z nami

Tę szczególną godność człowieka jeszcze bardziej podkreśla wydarzenie Wcielenia, które przywołują każde święta Bożego Narodzenia. Bóg nie tylko stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, ale sam stał się człowiekiem w Jezusie Chrystusie. Jego imię to "Emmanuel", czyli "Bóg z nami".

"A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas" (J 1, 14). To krótkie zdanie wyraża z jednej strony istotę chrześcijaństwa: wierzymy w Boga, który pragnie być tak blisko nas, że staje się prawdziwym człowiekiem, z drugiej zaś wyraża ono także niesamowitą godność każdego człowieka. Jak cenny w oczach Boga jest człowiek, skoro sam Bóg staje się człowiekiem. II Sobór Watykański uczy: "On, Syn Boży, przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem. Ludzkimi rękoma pracował, ludzkim myślał umysłem, ludzką działał wolą, ludzkim sercem kochał, urodzony z Maryi Dziewicy, stał się prawdziwie jednym z nas, we wszystkim do nas podobny oprócz grzechu".

Szczególną wymowę ma powyższe stwierdzenie o zjednoczeniu się Boga przez wcielenie "z każdym człowiekiem". Z każdym, czyli zarówno z tym, który dopiero co został poczęty w łonie matki, jak i z tym, którego ziemskie życie dobiega końca. Z każdym, czyli zarówno z tym, który jest piękny, młody i zdrowy, jak i z tym, który jest schorowany i stary. Bóg, w którego wierzymy jako chrześcijanie, w jakiś tajemniczy sposób zjednoczył się z każdym człowiekiem. Od tej reguły nie ma wyjątków.

Co to konkretnie oznacza dla naszego życia? Czy ma to jakieś życiowe odniesienie, czy może jest tylko teorią niemającą większego znaczenia dla naszej codzienności? Prawda ta ma jak najbardziej konkretne życiowe odniesienie. Przez drugiego człowieka, naszego bliźniego, mamy przystęp do Boga. W komunii z Bogiem nie można być bez komunii z drugim człowiekiem. Obecność Boga mamy odkrywać także w drugim człowieku.

Mnieście to uczynili

O tym, że Bóg sam w jakimś głębokim sensie identyfikuje się z każdym człowiekiem, zwłaszcza potrzebującym wsparcia i naszej obecności, świadczy bardzo wymownie opis sądu ostatecznego z Ewangelii według św. Mateusza (Mt 25, 31-46). Jezus wskazuje na ludzi będących w konkretnej potrzebie. Utożsamia się z nimi i dlatego może powiedzieć: byłem głodny, byłem spragniony, byłem nagi, byłem przybyszem, byłem chory, byłem w więzieniu. Lista ta bynajmniej nie jest zamknięta. Czy dziś nie dodałby jeszcze: byłem bezrobotnym, byłem opuszczonym, byłem samotnym, byłem prześladowanym...? Ukazując tę niekończącą się listę ludzi, z którymi się jednoczy, bardzo wyraźnie zaznacza, że od postawy wobec nich - a dokładnie wobec Niego samego, obecnego w nich, zależy nasze zbawienie. "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili. (…) Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili" (Mt 25, 40.45).

Szukając drogi do jedności z Bogiem, nie wolno nam zapomnieć o tej fundamentalnej prawdzie, że Boga dotykamy w drugim człowieku. Nie w jakiejś anonimowej ludzkości, ale w konkretnym człowieku, z krwi i kości, tu i teraz. Także w tym, a może szczególnie w tym, którego trudno przyjąć, zaakceptować, zrozumieć. Może właśnie w tych sytuacjach najgłębiej potwierdzamy naszą wiarę, gdyż "kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. Takie zaś mamy od Niego przykazanie, aby ten, kto miłuje Boga, miłował też i brata swego" (1 J 4,20-21).

Roman Słupek SDS

 
 



Pełna wersja katolik.pl