logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Tomasz Balon-Mroczka
Boży doping
Wydawnictwo Rafael


redakcja: Tomasz Balon-Mroczka
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy RAFAEL
Rok wydania: Kraków 2000
ISBN: 83-913189-1-5
Format: 165 x 240
Stron: 240
Rodzaj okładki: miękka

 
Jerzy Dudek
 
Przed każdym meczem proszę Boga, by zdrowym wejść na boisko i zdrowym z niego zejść...
 
Urodzony w 1973 roku. Bramkarz reprezentacji Polski, jeden z największych talentów w polskiej pitce, czołowy zawodnik na tej pozycji w Europie. Zrobił prawdziwą furorę w holenderskim Feyenoordzie, a później w angielskim Liverpoolu. Jego macierzystym klubem jest Concordia Knurów. Zabiegają o niego najbogatsze kluby angielskie i hiszpańskie.

 
Czym jest wiara dla pana, Ślązaka z krwi i kości?
 
Już kiedyś odpowiadałem na takie pytanie. Nigdy nie interesowało mnie w co wierzy mój kolega, czy osoba, z którą na ten temat rozmawiam. Uważam, że nie jest ważne w co człowiek wierzy, ważne, by w ogóle wierzył. Ja wierzę w Boga. Od małego dbała o to moja mama. Teraz staramy się wraz z żoną przekazać naszą wiarę synowi. Przed każdym meczem proszę Boga, by zdrowym wejść na boisko i zdrowym z niego zejść.
 
Holandia jest obecnie  konglomeratem wielu wyznań. Jak przyjmowani są tam  katolicy, w jaki sposób daje pan świadectwo swej wiary?
 
Podobnie jak w Polsce, zarówno ja, jak również Tomek Rząsa, z którym gram w jednej drużynie, przed wyjściem na murawę zawsze się żegnamy. W Polsce, kraju ludzi głęboko wierzących, jest to normalne, ale w Holandii wielu to dziwi. My jednak nie wstydzimy się swojej wiary. W Rotterdamie jest kościół katolicki. W niedzielę w południe odprawiana jest nawet Msza w języku polskim. Niestety, Feyenoord przeważnie rozgrywa swe mecze w tym dniu, dlatego bardzo rzadko w niej uczestniczę. W każdą niedzielę jest tam jednak, moja rodzina - żona Mirela z synem.
 
Często zwraca się pan z prośbami do Stwórcy?
 
Zawsze jest tak, że jak trwoga to do Boga. Szukamy Go w najtrudniejszych chwilach. Jego łaski chciałby człowiek doświadczać jak najczęściej. W swej modlitwie często Go proszę o zdrowie dla siebie i moich najbliższych. Uważam, że bardzo ważne jest, by człowiek miał do Kogo się zwrócić.
 
Uchodzi pan za sportowca, któremu się poszczęściło, który robi w błyskawicznym tempie zawrotną karierę...
 
Ale nie zawsze tak było. Miałem także chwile zwątpienia, kiedy po przyjeździe do Holandii nie grałem przez rok. To był chyba najtrudniejszy okres w moim życiu. Nie znaliśmy języka, Mirela była w ciąży, a ja nie potrafiłem znaleźć swojego miejsca w drużynie. Ale - nie wstydzę się tego powiedzieć - ten trudny okres udało mi się przetrwać dzięki Bogu.
 
"Wiara przenosi góry" - slogan to czy fakt?
 
Obstaję przy tej drugiej wersji. Wielokrotnie zwracałem się do Niego: "Boże pomóż". Wierzyłem w to, że nie pozwoli mnie skrzywdzić i nigdy się na Nim nie zawiodłem.
 
Czy sława i pieniądze mogą przewrócić w głowie i odciągnąć od Pana Boga?
 
To zależy od charakteru człowieka. Ja staram się postępować zgodnie z dziesięcioma przykazaniami i chyba udaje mi się pokonywać wszystkie zagrożenia. Te, które niesie z sobą sława, także. Często odwołuję się do osoby naszego Papieża, chociaż dla Holendrów jest On osobą, tak naprawdę, nieznaną. Moi holenderscy koledzy z drużyny niewiele o Nim wiedzą.
 
Pewnie, jak wielu sławnych sportowców, był pan na papieskiej audiencji w Watykanie?
 
Nie, chociaż działacze Feyenoordu chcieli kiedyś zorganizować specjalnie dla mnie spotkanie z Ojcem Świętym. Początkowo byłem tym pomysłem zachwycony, ale nigdy nie spotkałem Papieża osobiście. Kiedy bowiem dowiedziałem się, że miały przy tym być kamery, mikrofony, dziennikarze, zrezygnowałem. Ja chciałem się spotkać z Papieżem, a nie z mediami.
 
wywiad z lutego 2000 r.

 



Pełna wersja katolik.pl