logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
kl. Mateusz Zawiłowicz SCJ
Bóg kochający sercem ojca
wstań
fot. Adli Wahid | Unsplash (cc)


„Pewnie kiedyś ze smutku pęknie Ci serce,
Wtedy otrzyj łzę i kochaj.
Wiedz też, że jestem,
I zawsze rozjaśnię Ci drogę,
Tak jak Ty zrobiłeś to dla mnie”.

Igor Herbut

 

„Bóg kochający sercem ojca”. To zdanie niewątpliwie budzi skrajne emocje. Uznanie go za prawdę byłoby zatem uzależnieniem naszego doświadczenia miłości Bożej od obfitości ojcowskiego serca. Nurtują mnie więc zasadniczo dwa pytania: czy Bóg kocha tylko na tyle, na ile kochać może człowiek? Oraz czy człowiek kiedykolwiek zdoła pokochać tak, jak kocha Bóg? Odpowiedzi dla niektórych wydają się być oczywiste, jednakże brak doświadczenia Boga i ojca w życiu tak wielu ludzi zaciera w ich sercach ten nikły ślad szczególnego ukochania. Dziś słowo „ojciec” napełnia ludzi nieodgadnioną tęsknotą, która do jednych mówi: „Jesteś umiłowany!”, ciepłym, silnym głosem, zapamiętanym z dzieciństwa, zaś dla innych jest przejmującym milczeniem, w którym nawet najdonioślejsze słowa zachwytu są tylko niewiele znaczącym szeptem.

 

Człowiek mierzony Bogiem

 

Próbując zrozumieć miłość Bożą, podświadomie odnosimy ją do obrazu czułego i pełnego dobroci ojca, który z największą czułością pochyla się nad cudem, jakim jest życie. Wraz z biegiem lat dojrzewa w nas poczucie realności tego wyobrażenia, bowiem nasze doświadczenia tej szczególnej relacji bywają diametralnie różne. Dorastający u boku troskliwego ojca, z którym łączy ich głęboka więź zrozumienia i akceptacji, są w stanie „zgodzić się” na przyjęcie takiego postrzegania Boga. Znając uczucie bycia kochanymi, rozumieją, że ich wartość nie leży w sukcesach czy zewnętrznie dostrzegalnych cechach osobowości, nad których osiągnięciem mieliby się w pocie czoła trudzić – często ponad własne możliwości. Żyją oni nieuświadomioną pamięcią o zachwycie ojca, który bezgranicznie umiłował ich bezbronność i chłonne serce, którego niewidzialna dłoń nadal, tak jak w dzieciństwie, podtrzymuje ich swoją mocą, gdy upadają. Serce kochane nie lęka się, potrafi zaufać słowom św. Jana, który dał świadectwo, że „Bóg jest miłością” (1 J 4,8). Nie można by wyobrazić sobie tego, gdyby nie ojciec, który miłuje, gdyby nie człowiek, który na oścież otwiera swe serce, by nauczyć, że jedynym lekiem na cierpienie jest zabliźnianie ran miłością, nie czasem, zapełnianie ich ufnością wbrew nadziei, nie solą niewiary.

 

Człowiek miarą Boga

 

Niestety nie każde doświadczenie relacji z ojcem jest równie tchnące Bogiem. Dorastamy w różnych rodzinach, w których niejednokrotnie brakuje rodzicielskiej wyrozumiałości, bezgranicznej akceptacji czy – w skrajnych przypadkach – brakuje taty. Rodzą się więc pytania: czy w takich miejscach Bóg ograniczył swoją miłość? Może kocha On tam tylko w weekendy, tygodnie spędzając z dala od domu? Może też opuścił bezpowrotnie swoich bliskich, oddając należną im miłość komu innemu? Nic bardziej mylnego. Jednak ciężko dziwić się niedowierzaniu, które dojrzewało w poczuciu osamotnienia. Odrzucenie wiary jest bowiem często skutkiem zranienia miłości, która nadal krwawi, bo jest kochana, a – w naszym przekonaniu, wyzutym z nadziei – nadal nie potrafi nas pokochać. Niewiarygodnie trudno zrozumieć wiarę, bez doświadczenia szczególnego umiłowania. Jest ono bowiem głównym przesłaniem Ewangelii, a ból, jaki odczuwamy w związku z brakiem tego przeżycia, jest świadectwem naszej głębokiej tęsknoty za tym uczuciem. Kim jest więc ojciec, jeśli nie fundamentem dojrzałej tożsamości człowieka, jeśli nie zapewnieniem, że jest się kimś ważnym, jeśli nie znakiem, z którego wyczytać można, że miłość to coś więcej niż pobożne marzenie osamotnionych dusz? Bycie ojcem to rozjaśnianie drogi wśród ciemności poszukiwania światła, jakim jest Bóg.

 

Zawsze jest

 

Dla wielu koncepcja Boga, który nigdy nie opuszcza człowieka, jest czystą abstrakcją, nie przez osobistą zaciekłość, lecz przez niezrozumienie. Każdy bowiem stoi przed niebezpieczeństwem spłycenia rozumienia Boga wyłącznie do obrazu własnego ojca. U jednych jest to powodem powierzchowności wiary, u innych zaś całkowitego jej odrzucenia bądź niechęci względem niej. Bóg w konfrontacji nawet z najlepszym ojcem wzbudza zachwyt i zdziwienie – prowokuje w nas ciche pytanie: jak to możliwe, że kochasz mnie w sposób tak niepojęty, tak nienaśladowalny (nawet wtedy, gdy może uważam, że nie kocha mnie nikt inny)?

 

Bez wątpienia jednak Bóg miłuje przez ojców, działa przez nich na miarę ich ludzkich możliwości, które nigdy nie dosięgną realiów Najwyższego Ojca. Potrzeba nam modlić się za nich, by pozwolili swoim sercom „zmięknąć” pod wpływem miłości Boga do dzieci, które powierzył On ich czułej opiece.

 

kl. Mateusz Zawiłowicz SCJ
Wstań nr 188

 
 



Pełna wersja katolik.pl