logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Paul M. Zulehner
Bóg jest większy od naszego serca
Wydawnictwo Homo Dei


Wydawca: Homo Dei
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-60998-69-4
Format: A5
Stron: 208
 
Kup tą książkę

 

Praktyka miłosierdzia


To, że temat miłosierdzia odnośnie do praktyki kościelnej nie jest bez znaczenia, pokazują doświadczenia niektórych ludzi z Kościołem, jego członkami i "personelem": nierzadko są oni odbierani jako niemiłosierni, nieczuli. W wyznaniu winy, które w imieniu Kościoła katolickiego złożył Jan Paweł II na progu nowego tysiąclecia, wyrażony został ból Kościoła z powodu wielu takich postaci niemiłosierdzia. Często pojawia się ono na styku władzy i seksualności. To jednak, że Kościół wyraźnie się o to obwinił, nie znaczy, że dzisiaj już tego niemiłosierdzia nie ma i że go w przyszłości nie będzie. Dość liczni nasi współcześni zauważają je na przykład w podejściu Kościoła do rozwiedzionych, którzy wbrew jego wyraźnej woli powtórnie zawierają związek małżeński. Zadaniem teologii pastoralnej jest pomóc w redukcji niemiłosierdzia i we wzroście miłosierdzia Bożego w Kościele. W perspektywie przypowieści Jezusa: Kościół winien coraz bardziej stawać się na wzór Ojca - pełnego miłosierdzia.

W wielu wymiarach pojawia się podejrzenie, że w Kościele istnieje, często niezauważana, skłonność do niemiłosierdzia:

Przed wieloma odpowiedzialnymi we wspólnotach (zarówno przedstawicielami hierarchii, jak i sprawującymi urzędy honorowe[1]) staje trudne pytanie, w jaki sposób w naszej pochrześcijańskiej kulturze powinni być dopuszczani do sakramentów (chrzest dziecka, pierwsza komunia i bierzmowanie, pogrzeb kościelny) ci, którzy o nie proszą. Niektórzy są w tym względzie bardzo wspaniałomyślni i wielkoduszni, stawiają poprzeczkę nisko, nie chcąc całkiem złamać nadłamanej trzciny. Inni znowuż są surowi, stawiają poprzeczkę bardzo wysoko, żądają od kandydatów do bierzmowania miesiącami regularnego uczestnictwa w niedzielnych Mszach Świętych [2]. Jak odnoszą się duszpasterze do kwestii pogrzebów - na przykład gdy ktoś wystąpił formalnie z Kościoła? Co uczyniłby prawdopodobnie Jezus? - z tym pytaniem spróbował się zmierzyć wybitny wiedeński teolog pastoralny Ferdinand Klostermann[3] po podróży po wiedeńskich wspólnotach parafialnych, gdzie studiował praktycznie ten problem.

Co Kościół czyni, gdy ktoś z jego członków potyka się o własne małżeństwo i potem nie umie się zdecydować na samotne życie? Kościół zastrzegł sobie prawo, oparte na swoich pryncypiach ideologicznych, do wyłączania takich osób ze swojej służby pastoralnej. To samo dotyczy księży, którzy porzucili celibat i ożenili się albo zdecydowali się - stawiając się na marginesie - na homoseksualną wspólnotę życia. Liczni dopatrują się i tu niemiłosierdzia. Wydaje się to potwierdzone przez to, że niektóre (ostrożnie postępowe) diecezje szukają jakichś dyskretnych rozwiązań, próbując znaleźć dla tych osób jakieś inne miejsca pracy, czasem w innej diecezji.
Struktury Caritasu dostały się pod potężną presję ekonomiczną, co nazywa się eufemistycznie koniecznością zapewnienia wysokiej jakości usług. Przy tym, jak twierdzą osoby pracujące w tych strukturach latami, z wielkim zaangażowaniem i pastoralną troską, miłosierdzie idzie w kąt. Nie ma dlań miejsca przy podejmowaniu decyzji. To zresztą nie dziwi. Miłosierdzie ma swą wewnętrzną logikę - logikę konkretności, jednorazowości, która unika planowania, określania z góry. Musi ono działać - w ścisłym tego słowa znaczeniu - według swego uznania [Gutdünken], czyli robić to, co tu i teraz wydaje się dobre [gut dünkt].

Wielką troskę sprawia odpowiedzialnym za Kościół, przede wszystkim w Niemczech, poradnictwo wobec kobiet w ciąży w sytuacjach konfliktowych. Rozumieją oni wprawdzie obiekcje Stolicy Apostolskiej, że przez uczestnictwo w poradnictwie państwowym "z otwartym wyjściem [do aborcji]" może powstawać wrażenie, jakoby Kościół sam nie brał poważnie swojego odrzucenia przerywania ciąży. Zarazem jednak zwraca się uwagę, że właśnie poprzez takie poradnictwo wiele dzieci może zostać uratowanych, a rezygnacja z niego utrudnia dostęp do wielu kobiet potrzebujących porady. Także w tym niektórzy widzą pewną formę niemiłosierdzia wobec tych kobiet i zdanych na ich decyzję dzieci[4].

Czy z kościelnych wspólnot nie zostali też pewni ludzie niemiłosiernie "wycięci"? Gdzie są bezrobotni, ze skłonnościami homoseksualnymi, gdzie są ci, w których przypadku "nic już się nie da zrobić", bo na przykład przez narkotyki zabrnęli w życiową ślepą uliczkę, bez dania im szansy na nawrócenie?

Co robią sternicy Kościoła z tymi, którzy występują z niego ze względów finansowych?[5] Wielu odpowiedzialnym za duszpasterstwo spędza sen z powiek to, że czasem jest tylko wybór: Kościół albo pieniądze.

Kościół może być niemiłosierny, kiedy własnym wiernym wzbrania tego najbardziej wewnętrznego, czego potrzebują do życia i co pozwala im stawać się wciąż na nowo Kościołem Jezusa: "Ciała wydanego", "Krwi wylanej" za życie świata. Być może w niektórych Kościołach w ostatnich dziesięcioleciach było za dużo celebracji eucharystycznych. Ograniczenie liczby może prowadzić do większej głębi i lepszej jakości. Ale w rzeczywistości od dawna już nie chodzi o zapewnienie jakości, lecz o to, czy w ogóle jeszcze w niedziele gdzieś "w zasięgu wzroku" będzie sprawowana Eucharystia. Postulat niektórych diecezji, by wsiadać w samochód i jechać gdzieś indziej, ignoruje odzyskaną w ostatnich latach teologiczną wiedzę o znaczeniu wspólnoty lokalnej i brzmi szczególnie cynicznie dla tych, którzy mają ograniczone możliwości poruszania się (rodzice z małymi dziećmi, starsi). Dlaczego w tak krytycznej sytuacji nasz Kościół nie próbuje dostrzec i przyjąć danego mu przez Boga powołania do prezbiteratu spośród tych licznych diakonów i referentów pastoralnych, którzy w każdej chwili byliby gotowi przyjąć święcenia kapłańskie?

Także wśród referentek pastoralnych i parafialnych są liczne kobiety czujące w sobie powołanie kapłańskie. Niemiłosierna jest taka praktyka wobec tych członków parafii, którzy coraz bardziej się starzeją i od których nie można wymagać, żeby chodzili na Eucharystię do innego kościoła. Ale obecna praktyka czekania na nowy przyrost żyjących w celibacie kapłanów jest też niemiłosierna wobec samych kapłanów. Coraz więcej pracy składa się na coraz mniej liczne barki coraz starszych księży. Niedobór proboszczów daje się we znaki proboszczom. [Der Pfarrermangel nimmt Pfarrer arg in die Mangel].

Z tematem kościelnego (nie)miłosierdzia łączy się głębsze pytanie: jaki obraz Boga przekazujemy? Jak określamy relację między sprawiedliwością a miłosierdziem? Czy ci, którzy w Kościele głoszą słowo, dostrzegają, że we wszystkim, co mówią, zarazem objawiają samych siebie, czyli to, jak sami doświadczyli sprawiedliwości i miłosierdzia? Czy zauważają, że przez ten egzystencjalny filtr przepuszczają także Pismo Święte, wybierając z niego to, co z nimi współbrzmi, co ich potwierdza? Jaką rolę odgrywają u nich fundamentalne doświadczenia lęku i zaufania? A przede wszystkim: czego ten, kto publicznie przepowiada, spodziewa się po Bogu? Albo wyrażając to słowami Hansa Ursa von Balthasara: Na co możemy mieć nadzieję?[6] - także w obliczu biblijnej mowy o piekle. Niektórzy nie chcą iść do nieba, jeśli mieliby tam spotkać Hitlera. Czego więc mamy spodziewać się po Bogu, którego serce jest większe niż nasze i który pozostaje wciąż wierny nawet wtedy, gdy z naszej strony jest już tylko niewierność?

Pełen intensywnego napięcia stosunek istnieje między obrazem Boga a mówieniem o cierpieniu. Kiedy się słyszy o doświadczeniach ludzi cierpiących, wtedy niemożliwa staje się łatwa mowa o Bogu, wielu bowiem wówczas powiedziałoby: "Tu się wcale nie czuje dotyku miłości"[7]. W tym samym nurcie myślowym sytuuje się tak trudne teologicznie pytanie, dlaczego dobry Bóg "ofiarował" własnego Syna - pytanie, które pojawia się już przy ofierze z syna, jaką miał złożyć Abraham, i które ostatecznie pozostawia tylko bezradność wobec Boskiego działania. Czy nie byłoby lepiej, zamiast próbować zrozumieć [verstehen] cierpienie, wytrwać [bestehen] w solidarności z drugim w cierpieniu?

Nie ma tu miejsca na szczegółową analizę takich ukrytych postaci niemiłosierdzia w codziennej praktyce kościelnej. Dotknę tylko przykładowo trzech elementów: duszpasterstwa małżeństw, zaangażowania na rzecz podstawowego materialnego zabezpieczenia egzystencjalnego oraz teologii czyśćca.

Przypisy:

[1]Tj. niewynagradzane; w Kościele niemieckim są to wielkie rzesze świeckich sprawujących swą posługę bezinteresownie (przyp. tłum.).

[2]D. Emeis, Zwischen Ausverkauf und Rigorismus: zur Krise der Sakramentenpastoral, Freiburg 1992.

[3]"Być może działalibyśmy w ogóle właściwiej, tj. bardziej ewangelicznie, gdyby-śmy się częściej pytali, co Jezus uczyniłby prawdopodobnie w tym przypadku" (F. Klostermann, Wie wird unsere Pfarrei eine Gemeinde? Für alle Mitarbeiter in der Pfarrgemeinde, Freiburg 1979, s. 131).

[4]W Niemczech kobieta chcąca dokonać aborcji musi przedstawić zaświadczenie o odbyciu rozmowy w uprawnionej poradni. Do roku 1999 takie zaświadczenia wydawały między innymi poradnie kościelne, jednakże wycofały się z tego na żądanie Jana Pawła II - ze względu na odbieranie tej praktyki jako milczącego, pośredniego poparcia Kościoła dla aborcji. Powstała wówczas organizacja kato-lików świeckich Donum Vitae, która przejęła to poradnictwo i prowadzi je do dzisiaj mimo sprzeciwu Stolicy Apostolskiej (przyp. tłum.).

[5]W Niemczech przynależność do Kościoła jest urzędowa, formalna, co łączy się z płaceniem tzw. podatku kościelnego (przyp. tłum.).

[6]H.U. von Balthasar, Was dürfen wir hoffen, Einsiedeln 1989.

[7]J. Heizer, "Es fühlt sich überhaupt nicht nach Liebe an". Eine qualitativ-empirische Studie zur Theodizee, Gottesbeziehung und Gottesbild im Gespräch mit Krebskranken (praca doktorska), Wien 2005.


 



Pełna wersja katolik.pl