Staroświeckie jest awangardowe
Na co zatem mamy dzisiaj stawiać: na stare (religijne) tradycje czy na nowoczesnego (i antychrześcijańskiego) Nietzschego?
W tej duchowej książce chciałbym bronić miłosierdzia: w świecie, w Kościele. Jestem bowiem przekonany, że nic nie jest tak awangardowe jak to, co staroświeckie, czyli prastare, niewyczerpane. Niemniej i Nietzsche może nas czegoś nauczyć. Bo atakuje on taką formę litości, która jest karykaturą miłosierdzia rozumianego w duchu tradycji żydowsko-chrześcijańskiej. Prawdziwe miłosierdzie nie czyni innego małym, ale spotyka go w jego godności. Nie skazuje go na upokarzającą bierność, lecz czyni go partnerem we wzajemnym oddziaływaniu.
Droga ku takiemu prawdziwemu miłosierdziu to droga duchowa. Będę na nią wstępował pewnymi etapami:
Najpierw popatrzę otwartymi oczami na nasz nowoczesny świat. Bez przeoczenia, że jest w nim wiele szlachetnego miłosierdzia, ukażę jednak w naszym współczesnym życiu różne formy niemiłosierdzia.
Potem udam się z Tobą, szanowny Czytelniku, do "szkoły" tradycji żydowsko-chrześcijańskiej. Przede wszystkim zaś w szkole Jezusa odkryjemy miłosierdzie jako podstawowy element chrześcijańskiego obrazu Boga.
Stamtąd spojrzenie skierujemy na nasze własne życie, na nasze osoby, i pojawi się pytanie: jak może wyglądać kultura życia kształtowana przez Boże miłosierdzie?
W końcu zostanie postawione pytanie o praktykę pastoralną miłosierdzia. Idąc drogą naśladowania Jezusa, Kościoły chrześcijańskie mają zadanie ukazywania Boga (w wielkiej solidarności i współpracy z religiami światowymi) jako "wszechmiłosiernego"; zadanie, któremu chrześcijaństwo, niestety, aż nadto często się sprzeniewierzało, wciąż na nowo zamiast praktykowania miłosierdzia okazując się niemiłosiernym.