logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
ks. Tomasz Jaklewicz
Bóg cię... No wiesz
Gość Niedzielny


Pierwsza wiadomość jest tak dobra, że aż trudno w nią uwierzyć. Bóg cię kocha. Osobiście, bezwarunkowo. Jeśli przyjmiesz tę miłość, ona zacznie układać ci życie w sensowną drogę, zaczniesz żyć.

Bóg cię... No wiesz  
 
Być może kaznodzieje zbyt łatwo wypowiadają słowa: „Bóg cię kocha”. Wiele najgłębszych prawd może zamienić się we frazes, który nic nie znaczy. Prawdy wiary też są podatne na taką dewaluację. Nie ma chyba bardziej wyświechtanego zdania jak „kocham cię”. A przecież wszyscy chcemy to słyszeć. Niezależnie od tego, ile mamy lat, ile doświadczeń za sobą, rozczarowań. W głębi serca każdy z nas chce być kochany, akceptowany bez zastrzeżeń, przyjęty, przytulony. Wariujemy bez miłości, giniemy bez niej, umieramy. Całkiem dosłownie. Szukamy jej nieraz rozpaczliwie całe życie, a nieraz i grzesznie, bo chcemy choćby na moment poczuć, że dla kogoś jesteśmy naprawdę ważni, bezcenni. Chcemy, by ktoś ucieszył się na nasz widok, dał nam odczuć, że za nami tęskni, że nas pragnie. Jest w nas samotność, której jednak żadna ludzka miłość nie ukoi. Jan Paweł II: „Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa”.

Samarytanka w tobie

Pomyślmy o Samarytance, z którą Jezus rozmawiał przy studni. Kim była ta kobieta? Należała do ludu, którym pogardzano. Jej życie osobiste też nie ułożyło się dobrze. Miała kilku mężczyzn, żyła w kolejnym konkubinacie. Dlaczego szła po wodę w porze największego skwaru? Może dlatego, że unikała ludzi, bała się ich oceniających spojrzeń, potępienia. Żyła w grzechu, poraniona przez niespełnione miłości. W głębi serca musiała być przeraźliwie samotna, smutna, może pełna gniewu, poczucia winy, goryczy. Ta kobieta istniała naprawdę, ale jak każda z biblijnych postaci jest jednocześnie symbolem uniwersalnym. Jest obrazem nas samych. Samarytanka mieszka w nas, współczesnych kobietach, mężczyznach szukających miłości i niepotrafiących kochać. Jest obrazem naszej samotności oraz poczucia winy, które popycha nas czasem w depresję, alkohol, agresję, a czasem w zrywy udowadniania sobie i światu, że nie jest z nami aż tak źle.
 
Obok tej Samarytanki w tobie chce usiąść Jezus. Tam, gdzie jest twoja studnia, gdzie koisz swoje pragnienia. On tam czeka. Jest zmęczony drogą. Ile lat cię szuka? Jak długo czeka, byś wreszcie z Nim zechciał(a) porozmawiać serio o swoim życiu? Chciałby cię przekonać, że wszystko może być inaczej. Może, jak każdy zakochany, nie bardzo wie, jak ci to powiedzieć, by cię nie spłoszyć, nie przerazić. W tych kwestiach każdy jest nieco nieśmiały, nawet On. Jezus wie, jak bardzo jesteśmy nieufni. Nie mamy często o sobie dobrego zdania, dlatego tak trudno nam uwierzyć, że ktoś może nas pokochać. „Daj mi pić” – prosi Pan Samarytankę. To brzmi jak „pomóż mi, potrzebuję ciebie”. I tak zaczyna się ta rozmowa, która przynosi wyzwolenie. We wnętrzu kobiety budzi się ukryte źródło. Wyznaje prawdę o sobie, przyznaje się przed sobą i Jezusem do swoich porażek. Czuje się wreszcie zrozumiana, wysłuchana, przyjęta. Wraca inna do swojej codzienności. Podnosi głowę, zaczyna naprawdę żyć. Zaczyna pić ze źródła nieskończonej Bożej miłości. I dzięki temu sama może zacząć kochać. Tak dzieje się zawsze, gdy człowiek spotka miłość. Gdy w nią uwierzy, gdy ona go jakoś dotknie, stanie się częścią jego życia. Bajki dla grzecznych dzieci? Nie mów tak. Cynizm niszczy miłość, odbiera nadzieję, znieczula. Pozwól Bogu zająć się twoim schorowanym sercem, pozwól, by twoje ciemności rozjaśniła światłość z nieba. Boimy się wzruszeń, czułości. Wmówiono nam, że musimy być twardzi, silni, radzić sobie. A to nieprawda. Bóg chce rozbroić nasz system obronny, przebić się przez nasze warstwy ochronne, dotknąć samego nerwu życia. Chce spotkać się na poziomie serca. Teraz! Nie wejdzie tam na siłę. Tylko ty sam możesz Mu otworzyć drzwi.

Jak kocha Bóg?

„Bóg jest miłością”. Słyszeliśmy to zdanie wielokrotnie. I nic. Może dlatego, że nie widzimy związku tej prawdy z naszym życiem, że traktujemy ją jako prawdę intelektualną, ogólnoludzką. Sam rozum tu nic nie wskóra, musi obudzić się serce. Słowo Boże jest niczym innym jak tylko wielkim wyznaniem miłości Boga do człowieka. Bóg tę miłość wypowiedział w historii Jezusa Chrystusa, w Jego życiu i śmierci, w Jego znakach i słowach. Ta miłość stała się wcielona, konkretna, widzialna, słyszalna aż do bólu, aż po krzyż.
 
1 2  następna
 



Pełna wersja katolik.pl