logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Vinny Flynn
7 Tajemnic Eucharystii
Wydawnictwo Polwen


Wydawca: Polwen
Rok wydania: 2011
ISBN: 978-83-7557-097-7
Format: 120x190
Stron: 152
Imprimatur: Tak
Rodzaj okładki: miękka

Kup tą książkę

 

Tajemnica 3:

Jest tylko jedna Msza

Wielka tajemnica się dokonuje w czasie Mszy. (...) Poznamy kiedyś, co Bóg czyni dla nas w każdej Mszy świętej i jaki w niej dla nas gotuje dar. Jego Boska miłość tylko na taki dar zdobyć się mogła.
Święta Faustyna, Dzienniczek, 914

Prawdopodobnie teraz, w tej chwili, gdzieś na świecie jakiś ksiądz odprawia Mszę świętą. Właściwie to teraz, w tej chwili, może być odprawianych setki Mszy świętych.

I mogą się one różnić na wiele sposobów.

Istnieje tyle możliwych różnic, że faktycznie większość katolików utworzyła sobie jak gdyby zestaw "preferencji" dotyczących Mszy świętej. Każdy z nas przejawia tendencję do preferowania pewnych typów Mszy świętej. W związku z tym można powiedzieć, że potrafimy nawet "rozglądać się", aby znaleźć taką Mszę świętą, która najbardziej nam odpowiada.

W zasadzie chcemy wiedzieć takie rzeczy jak: "Kto odprawia Mszę?", "Kto głosi homilię?", "Kto gra i śpiewa na Mszy?", "Jak udzielają Komunii?", "Czy ministrantami są chłopcy czy dziewczęta?", "Stoją czy klęczą?", a nawet (drżę, gdy to piszę) "Jak długo trwa sama Msza?".

Niektórzy z nas, szczególnie ci, którzy są w stanie chodzić na codzienną Mszę świętą, na regularne spotkania modlitewne z Mszą świętą lub na specjalne Msze odprawiane w naszych domach, stają się nawet o nią zazdrośni, traktując każdą Mszę jak taką szczególną jedynie swoją własną małą Mszę.

Myślę, że dla księży musi to być rodzaj "ryzyka zawodowego". Przyzwyczajają się do swojego kościoła, do swoich wiernych, do swojego stylu i zwyczajów, i łatwo jest wówczas zacząć przyznawać sobie prawo własności do Mszy świętej i dać się wciągnąć w mikrokosmiczne spojrzenie na liturgię.

Niektórzy księża przyznają sobie nawet prawo dokonywania adaptacji tekstu samej liturgii, wprowadzając różne zmiany słowne, które ich zdaniem sprawią, że Msza będzie bardziej sensowna. Msza święta staje się forum dla wyrażania ich własnej charyzmy, pomysłów, uczuć i przekonań, i sposobem na podkreślenie i uwypuklenie tych rzeczy, które, jak czują, są najważniejsze.

Przypominam sobie pewnego księdza, który przed kilkoma laty w charakterze gościa przybył odprawić Mszę świętą na spotkaniu modlitewnym. We wprowadzeniu do Mszy świętej powiedział: "Nie wiem, co zwykliście tutaj robić, ale to jest moja Msza, więc postąpimy w ten sposób...". I wymienił pewne rzeczy, które zamierzał przeprowadzić w specyficzny sposób.

Pamiętam, jak sobie pomyślałem: "Moja Msza?". Czy ktoś naprawdę może mówić: "Moja Msza?".

Przejawiamy tendencje do zamykania się w swoich własnych światach czasu i przestrzeni - i czasami w swoich własnych filozofiach, teologiach i preferencjach - i w efekcie nie rozpoznajemy wiecznego, uniwersalnego wymiaru tego, co dzieje się we Mszy świętej. Tak jak na Eucharystię nałożona jest pewna zasłona, tak samo i na samą Mszę świętą nałożona jest zasłona, która powoduje, że nie dostrzegamy fantastycznej tajemnicy, do wkroczenia w którą jesteśmy zaproszeni.

Zatem zanim pójdziemy dalej, musimy zatrzymać się na chwilę, by porozmawiać o czasie - i o "wiecznym teraz".

Jako ludzie podlegamy ograniczeniom czasu i przestrzeni (wraz z materią i grawitacją). Mamy skłonność do postrzegania i uświadamiania sobie zdarzeń nie wszystkich na raz, lecz po kolei, i nasze umysły klasyfikują każde z nich pod względem konkretnego miejsca i czasu: przeszłego, teraźniejszego i przyszłego.
Po co nam ta lekcja z przedmiotów ścisłych?

Ponieważ bez niej prawdopodobnie nie da się zrozumieć pozostałej części tego rozdziału.

Z powodu naszych ograniczeń czasem i przestrzenią ty i ja skłaniamy się do postrzegania ukrzyżowania Chrystusa jako zwykłego faktu historycznego, tragicznego incydentu, do jakiego doszło w konkretnym czasie (jakieś 2000 lat temu) i w konkretnym miejscu (Jerozolima).

To wydarzyło się. Dawno temu i, dla większości z nas, gdzieś daleko. Przykro nam, że to się wydarzyło. Możemy wiele o tym myśleć. Możemy korzystać z obrazów i krzyży, aby pomagały nam o tym pamiętać. Na szczęście próbujemy wyciągać z tego jakąś naukę i uświadamiamy sobie, jak bardzo Bóg nas kocha. Ale jest to przeszłe zdarzenie. To stało się kiedyś i teraz jest już po wszystkim - skończyło się.
Problem w tym, że Bóg nie widzi tego w ten sposób - i także Kościół nie patrzy na to w ten sposób.

U Boga nie ma czasu:

"Jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień".
2 List św. Piotra 3, 8


 



Pełna wersja katolik.pl